Autor: Louise O’Neill
Przekład:
Joanna Lipińska
Tytuł:
Lepsza niż ja
Tytuł
oryginału: Only Ever Yours
Seria/Cykl:
-
Gatunek: literatura młodzieżowa, dystopia
Wydawnictwo:
Feeria (Feeria young)
Ilość
stron: 416
Wyobraź
sobie, że zostałaś zaprojektowana, by być idealną.
Wyobraź
sobie, że twoje imię zawsze pisze się małą literą.
Wyobraź
sobie, że od lat mieszkasz w szkole, w której uczysz się, jak stać
się najpiękniejszą, najszczuplejszą i najlepiej ubraną. W której
nieustannie porównujesz się z „przyjaciółkami”.
Wyobraź
sobie, że najważniejsze dla ciebie jest miejsce w rankingu
doskonałości, bo tylko od niego będzie zależało zainteresowanie
mężczyzn. To ono określi, co się z tobą stanie, gdy skończysz
szkołę.
Musisz
być piękna. Musisz być dobra. Musisz być uległa.
Czy
naprawdę chcesz tak żyć?
[Opis
wydawcy]
Nie
da się nie zauważyć, że najbardziej popularne portale
społecznościowe są przesycone słynnymi „selfie”. Robią je
zarówno kobiety, jak i mężczyźni, jednak to ta pierwsza grupa
króluje w tym jakże rozchwytywanym sposobie ukazania się światu.
Wiecznie umieszcza wypieszczone filtrami fotografie, chwaląc się
perfekcyjnym makijażem, doskonale ułożoną fryzurą, nienaganną
figurą oraz dopasowanymi, modnymi ubraniami, pozując na równie
magnetyzującym tle (szczególnie w toalecie mieszczącej się w
centrum handlowym…). Niemal chodzące ideały, które – moim
zdaniem – bez problemu zdołałyby się dopasować do pewnych zasad
panujących w „Lepsza niż ja”! Tyle że nie życzyłabym im, aby
żyły w tamtejszych warunkach, bo to, co ukazała nam Louise
O’Neill, jest jedną z gorszych wizji przyszłości...
W
TYM ŚWIECIE KOBIETY MAJĄ G...UZIK DO GADANIA!
Projekt Noe. Program, który miał na
celu wesprzeć społeczeństwo, gdzie ludzkość została niemal
wyeliminowana przez ogólnoświatową katastrofę i robiła co tylko
mogła, aby utrzymać swój gatunek przy życiu. Tym samym na każdym
kontynencie założono strefy, stawiając na ich czele Ojców,
kontrolujących przebieg tworzenia młodych dziewcząt – jałówek
– od nowa, kształtując je tak, by były idealnymi żonami
(towarzyszkami) czy paniami lekkich obyczajów (konkubin) dla
Dziedziców lub przyszłymi nauczycielkami (guwernantkami) kolejnych
pokoleń. Każda z nich, bez wyjątku, musiała przechodzić liczne
szkolenia oraz przesadnie dbać o siebie, aby nikt nie mógł je
oskarżyć o zaniedbania. Nie powiem, z początku wszystko wyglądało
niemal sielankowo: krok po kroku poznawałam obyczaje panujące w
zamkniętym ośrodku, gdzie mogłam doglądać codzienne „rytuały”
nastolatek pragnących wyglądać jak najlepiej, aby uplasować się
jak na najwyższym miejscu w cotygodniowym rankingu. Zabiegi
pielęgnacyjne, przemyślane dobory ubrań, trzymanie się diety –
czy to nie jest nam znane już teraz? Kojarzę to doskonale, dzięki
czemu zdołałam wczuć się w ten niemal przepełniony „słodyczą”
klimat.
Tyle że z czasem ta cała „wypindrzona”
otoczka zaczynała mi potwornie ciążyć.
Przerażała mnie ta dosadna dbałość w
dążeniu do niezdrowej, jak dla mnie, perfekcji. Wystarczało tylko
jedno krzywe spojrzenie czy znacząca ignorancja przez koleżanki,
aby odczuć, że coś jest nie tak. Wtedy wyrastające niczym grzyby
po deszczu kompleksy przygniatały jałówki, zapędzając w kozi
róg. A co za tym szło – doprowadzały do wielu zaburzeń. Jednak
uczone od maleńkości, że każde okazanie słabości nie jest mile
widziane, ukrywały cierpienie pod maską gry aktorskiej, nie
pozwalając na to, aby ktoś przejął ich pozycje w hierarchii. Było
przykro patrzeć, jak poświęcają własne zdrowie, aby zostać
uwzględnione do zadania, dla którego – jakby nie patrzeć –
zostały stworzone. Jednakże odczuwałam dyskomfort, gdzie musiałam
robić sobie drobne przerwy w lekturze, aby ochłonąć od tej
znacznie mroczniejszej wersji „Wrednych dziewczyn”, by powracać
do „Lepsza niż ja” z nową dawką sił. A to mi się naprawdę
przydało, bo to, co uczyniła Louise O’Neill, wycyckało je ze
mnie całkowicie, zostawiając z wieloma przekleństwami cisnącymi
się na usta. Miałam w głowie wiele scenariuszy, ale to, co
uczyniła autorka, przeszło moje najśmielsze oczekiwania!
Siedziałam z tak rozdziawioną buzią, że gdybym się w porę nie
opamiętała, zapewne szczęka by mi się zastała i mogłabym robić
za żywy otwieracz do piwa. Właśnie tym spektakularnym akcentem
sprawiła, iż spojrzałam na tę książkę pod zupełnie innym
kątem.
BOCHENEK
CHLEBA, KILO SERA – FREIDA, ONA TOBĄ PONIEWIERA!
Przyjaźń to jedna z najpiękniejszych
więzi, jakie mogą nas łączyć z drugim człowiekiem. Odpowiednio
pielęgnowana przez obie strony, daje nam wiele powodów do radości,
pozwala przezwyciężyć ciężkie chwile, a także obdarowuje
świadomością, że jednak jest na świecie ktoś, kto jest w stanie
zaakceptować nas takimi, jakimi jesteśmy i będzie nam towarzyszyć
latami.
freida (pisownia imienia celowa – w
opisie znajdziecie wyjaśnienie) także mogła pochwalić się taką
przyjaźnią. Choć zastanawiano się, czemu tak przeciętna, niezbyt
przebojowa jałówka trzyma z isabel, nieprzerwanie zdobywającą
pierwsze miejsce w rankingu, nic nie było w stanie ich poróżnić.
Do czasu.
W ostatnim roku edukacji dziewczyny
odsuwają się od siebie, gdzie dla freidy jest to poważny cios.
Dotąd wiecznie trzymająca jedynie z isabel, musiała na nowo
odnaleźć się w towarzystwie pozostałych dziewcząt, co było nie
lada wyzwaniem. Przyznam, że wielokrotnie chwytałam się za głowę,
kiedy główna bohaterka wydziwiała różne rzeczy, aby wkupić się
w łaski nowej „królowej” jałówek. Co więcej, byłam na nią
wściekła! Jak gdyby nic pozwalała na docinki w stronę byłej
przyjaciółki, byle tylko jej nie odtrącono. Może cierpiała przez
to wewnętrznie, skrywając się za maską obojętności, ale i tak
wydaje mi się, że gdyby naprawdę jej na niej zależało, jak to
powiadała, to by nie dopuszczała do takich paskudnych zagrywek.
Wpatrzona w megan, nową „panienkę numer 1.”, po prostu… bała
się jej reakcji! Rozumiem, że trzymanie z nią niosło ze sobą
wiele korzyści, ale nie mogłam patrzeć, jak freida popadała ze
skrajności w skrajność, dążąc do samozniszczenia. A jej
pogubienie było na rękę tej, która bezczelnie wmawiała jej
przyjaźń. I nie tylko. Nawet guwernantka-ruth, kształcąca je
kobieta, widziała w niej idealnego kozła ofiarnego, gdzie bez
skrępowania okazywała niechęć względem niej. W ogóle
zastanawiałam się, czy w tym całym zgromadzeniu naprawdę znajduje
się ktoś, kto jest całkowicie szczery z innymi, a przede wszystkim
z samym sobą! Nie umiałam nikomu zaufać, węsząc podstęp za
podstępem, choć nie każdy zasługiwał na takie ocenianie z góry.
Zdarzały się dziewczęta, które z czasem zdobywały moje uznanie
za swoje postępowanie. Do tego grona mogę bez problemu zaliczyć tę
nieszczęsną isabel, gdzie – choć nie akceptowałam tego, co
wyprawia – rozumiałam, że właśnie takie rozwiązanie będzie
najlepszym z możliwych…
Dziedzice. Obleśni, napaleni, próżni…
Doprawdy nie wiem, jak mogłabym ich opisać. Wyraźnie było widać,
że ich status społeczny sprawiał, że czuli się panami
stawiającymi warunki. Na tle tych jakże „urokliwych”
młodzieńców wyróżniał się Darwin. Nie powiem, zdobył moją
uwagę. Choć według ich rankingu uplasował się na najwyższym
miejscu, dało się odczuć, że to powoduje u niego dyskomfort.
Pragnął tego, aby nie oceniano go pod kątem tego, z jakiej rodziny
pochodzi. Marzył, aby zapomniano o jego tytule i skupili na
osobowości. Ale czy w świecie, gdzie walczy się o zauroczenie tego
najbardziej zamożnego, było to w ogóle możliwe?
Po „Lepsza niż ja” doskonale widać,
że podczas jej pisania Louise O’Neill skupiała się na tym, by
była ona jak najlepiej przyswajalna przez nastoletnich czytelników.
I trudno się temu nie dziwić, gdyż poruszony przez autorkę temat
należy do tych najcięższych. Ukazała ona bowiem, do czego zdolni
są ludzie, aby tylko wypaść jak najlepiej i nie zostać
odepchniętym przez resztę. Chęć dążenia do perfekcyjności jest
okraszona nie tylko bólem lub licznymi wyrzeczeniami, ale także
zastawia pułapki, wpływające na fizyczność, jak i psychikę
człowieka. Ale to nie wszystko. Louise O’Neill także pokazała
motyw zniewolenia, gdzie życie kobiet jest zależne od silnych i
wpływowych mężczyzn. Płeć piękna musi być posłuszna ich
restrykcyjnym rządom, bo inaczej czeka je okrutna kara.
Zastanawiałam się, dlaczego autorka nie pozwoliła się zbuntować
dziewczętom. Pokazać, że dotychczasowe życie powinno przejść
ogromną przemianę, ale zrozumiałam, że ten zabieg pozwolił jej
wyróżnić „Lepszą niż ja” na tle pozostałych książek w
podobnym klimacie, ofiarowując jej powiew świeżości. No i też
pokazuje, jak potworny wpływ ma na nas niewolnictwo, gdzie nikt nie
jest w stanie przeciwstawić się rządom, pokazując, że każdy ma
takie same prawa.
Podsumowując. Jeżeli ktokolwiek w moim
towarzystwie stwierdzi, że sięgnie po „Lepszą niż ja”, bo
wydaje mu się lekką, idealną na jeden wieczór książką, to bez
wahania uświadomię go, w jakim jest błędzie. Choć początkowo
wszystko wydaje się takie barwne, przesycone pozytywnymi akcentami,
to wraz z rozwojem akcji, wszystko podąża w mroczniejsze,
przeszywające na wskroś akcenty. Uświadamia także, że bycie
perfekcyjnym ma wysoką cenę i czasami trzeba się zastanowić, czy
warto ją zapłacić.
Mocna, dająca do myślenia.
MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:
Zna mnie, zna prawdziwą mnie. Wie, że
jestem tylko kopią prawdziwej osoby. Że jestem niczym.
Czasami marzy mi się okropny wypadek,
tak straszny, że wszyscy by mi współczuli […]. Marzę, by
popękały wszystkie kości mojej twarzy, a rysy tak się
zniekształciły, że nie dałoby się ich naprawić. Wtedy musieliby
mnie zupełnie przeprojektować. Przejrzałabym katalog części
ciała i wybrała każdą oddzielnie, i w ten sposób stałabym się
lepsza. Wiem, że wtedy wszystko stałoby się lepsze.
Jestem dobrą dziewczynką. Jestem miła
dla innych. Jestem zawsze zgodna.
Czuję, że jest to książka, którą muszę przeczytać. Jestem bardzo jej ciekawa po przeczytaniu Twojej recenzji. 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
Po przeczytaniu twojej recenzji wiem, że jutro już przeczytam tę książkę. Cieszę się, że dzisiaj do mnie przyszła i nie będę musiała dłużej czekać. Ostatnio uwielbiam takie książki ;)
OdpowiedzUsuńJa również właśnie skończyłam książkę, która wydawała mi się, że będzie lekką rozrywką, niewymagającą większego skupienia, czymś na odstresowanie, a tu wyłoniła się powieść, która postawiła przede mną wiele pytań, skłoniła do refleksji nad pewnymi trendami społecznymi. Lubię być tak zaskakiwana przez książki, autorów, wydawnictwa. :)
OdpowiedzUsuńTo określenie "królowa jałówek" drażni i drażniło by mnie strasznie w tej książce
OdpowiedzUsuńNiedawno czytałam tę książkę i byłam nią totalnie zafascynowana! Pokochałam tę książkę całym sercem i jeszcze na pewno kiedyś do niej wrócę. Mimo początku, który zdaje się przesądzać całą książkę na jej niekorzyść, okazuje się, że wcale tak nie jest, a autorce udało się napisać świetną historię. Książka skłoniła mnie do przemyślenia sobie wielu momentów z fabuły i zapamiętania błędów popełnionych przez główną bohaterkę.
OdpowiedzUsuńSkoro daje do myślenia, to brzmi rzeczywiście na wartą przeczytania! Chętnie się za nią rozejrzę. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest bardzo mocna i ma ważne przesłanie, ale zdecydowanie nie jest ani lekka, ani pozytywna.
OdpowiedzUsuńPo Twoim opisie myślę, że to ciekawa pozycja. Ocena końcowa dosyć wysoka, możliwe, że się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNie jest to mój literacki typ, aczkolwiek chętnie przekonałabym się jak autorka poradziła sobie z przedstawieniem problematyki zawartej w powieści.
OdpowiedzUsuńTo już druga recenzja tej ksiazki, która bardzo mnie zaciekawiła. Muszę po nia sięgnąć.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie przekonałaś mnie do sięgnięcia po tę książkę. Myślałam, że to zwyczajna młodzieżówka, a tu taka niespodzianka! :)
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych książek, które chcę przeczytać od dawna i mam coraz większe wyrzuty sumienia, że jeszcze tego nie zrobiłam. A odnoszę wrażenie po wszystkich recenzjach, że i wykonanie i treść stoją na poziomie :)
OdpowiedzUsuńDodaję bloga do obserwowanych :)
Pozdrawiam serdecznie!
Mój blog
To już druga recenzja tej książki, którą czytam. I choć tym razem bardziej bezlitosna dla niej, to ja i tak z chęcią sięgnę po lekturę, bo mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńCzytam o tej książce po raz drugi i widzę, że zbiera same dobre opinie w blogosferze. Coraz poważniej zastanawiam się, czy jednak po nią nie sięgnąć w przyszłości.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z tą książką. Jakoś wcześniej jej nie zauważyłam. A Twoja opinia spowodowała, że z przyjemnością bym się za nią zabrała. No i masz rację, okładka sugeruje cukierkową, wypełnioną uroczymi chwilami historyjkę. Ale już opis pokazuje coś zupełnie innego.
OdpowiedzUsuńCoś na kształt antyutopii...Pielewin dał mi ostatnio mocno po tyłku haha. Coś jak Opowieść Podręcznej, która ani trochę do mnie nie przemówiła. Nie wiem czy na tę chwilę jestem w stanie ją ogarnąć na tyle na ile na to zasługuje. Nie chciałabym jej skreślić tylko dlatego, że nie przepadam za dystopiami.
OdpowiedzUsuńTa książka nie wygląda jakoś specjalnie, ale treść przyciąga moją uwagę. Mam ogromną ochotę na tę książkę ze względu na jej mocny przekaz i sugestywne elementy. Poza tym dawno temu czytałam dystopię i mam wielką ochotę powrócić w te klimaty.
OdpowiedzUsuńKoncepcyjnie trochę mi ta książka przypomina "Vox". Z chęcią po nią sięgnę, bo wydaje się być interesująca. Ta wizja świata jest naprawdę przerażająca.
OdpowiedzUsuń