Autor:
D. B. Foryś
Tytuł:
Tylko martwi mogą przetrwać
Seria/Cykl:
Tessa Brown
Tom:
II
Poprzedni
tom: Tylko żywi mogą umrzeć
Gatunek:
fantastyka, fantastyka polska
Wydawnictwo:
NieZwykłe
Liczba
stron: 336
MIŁOŚĆ
MA OCZY ANIOŁA,
ŚMIERĆ
DIABŁA.
ZEMSTA
WŁAŚNIE ZYSKAŁA MOJE!
Mam
na imię Tessa i cóż… Moje życie się skomplikowało…
Przebywam w mieście, którego nienawidzę. Wykonuję pracę, której
nie lubię, i wciąż myślę o ludziach, których już dawno
powinnam wyrzucić z pamięci.
Jakby
tego było mało, spotykam kogoś, kto najwyraźniej wszystko o mnie
wie. Czego chce? Jest wrogiem czy sprzymierzeńcem? A może kręci
się w pobliżu tylko po to, by odciągnąć moją uwagę od czegoś
ważniejszego, jak na przykład te przeklęte skarabeusze, o których
wciąż nic nie wiem.
Jedno
jest pewne – ja nigdy nie odpuszczam.
[Opis
wydawcy]
Bezdenna pustka. Bezczelne uczucie
samotności w tłumie ludzi. Nieudolne nakierowywanie myśli na coś
zajmującego, powodujące, że troski codzienności zostają zakopane
gdzieś na dnie umysłu. Chęć odnalezienia lekarstwa mogącego
skleić potrzaskane serce. Próby wydobycia z otchłani ciemności,
gdzie każdy kolejny ruch jeszcze bardziej zniewala. Nawet świadomość
wygranej z potężnym wrogiem nie pomaga Tessie odzyskać równowagi.
A przecież nie ma czasu na cierpienie! Świat nie zwalnia, a na
miejsce martwego czarnego charakteru jest multum innych, chcących
się wykazać w tym „przedsięwzięciu”. Już nawet rozpoczęli
swoje podchody, powodując multum komplikacji. Czy nasza łowczyni
demonów była gotowa się z nimi zmierzyć? A może gdzieś po
drodze odpadła, wpadając w objęcia kuszącej otchłani?
WSTAWAJ, BUNTOWNICZKO. MAMY ŚWIAT DO
OCALENIA! EHH… NO I PARĘ BUTELEK WHISKY DO OBALENIA… I WINA...
Jak przy „Tylko żywi mogą umrzeć”
demonicznie fantastyczne odłamki zdawały się emanować zaskakującą
powagą ze sporą domieszką zabawnych scen, tworząc nietuzinkowy
duet, tak w kontynuacji wyczuwałam drobny spadek żartów. Nadal
można go dostrzec, przy czym uśmiech sam wpełza na usta, a
otaczający ludzie przezornie zatykają uszy, jednak nie zostałam
obojętna na fakt, że musiały ustępować miejsca. Ukazywały się
przesycone niespotykanym jak na dorosłe osoby humorem fragmenty, to
i tak uderzająca jest tutaj dojrzałość. Dość łatwo znaleźć
źródło tego „problemu”. Uprzednie wydarzenia odcisnęły
wyraźne piętno na bohaterach, naznaczając ich wrażliwe serca
bólem. Oblepiły umysł zwątpieniem oraz niezrozumieniem, a
poczynania wyraźnie wskazywały na żal do świata, wyraźnie
sugerujący, iż ten jest niesprawiedliwy. Pech jednak chciał, że
to nie był koniec przykrych niespodzianek. Sprawa zaginionych
skarabeuszy spowodowała, że nadal nie uzyskali chwili odpoczynku.
Wszechpotężne zło nie zamierzało odpuścić. Kumulując resztki
sił, zbierało liczną armię, aby zaatakować z podwójną mocą, a
na to nie zamierzali pozwolić. Pokiereszowani, postanowili raz
jeszcze stanąć ramię w ramię, aby udaremnić zniszczenie tego, co
dotąd było im znane i (nie dla każdego) cenne… Chwile smutku
oraz wzajemnych pretensji zręcznie wkradały się w tłum zdających
się rywalizować ze sobą akcji, nadając dynamizmu całej historii.
Atakujące niczym spragnione krwi komary tajemnice nie pozwalały o
sobie zapomnieć, raz za razem szturmując i tak przesiąknięte
sprzecznymi emocjami umysły, dokładając zmartwień oraz niekiedy
uniemożliwiając dojście do porozumienia. Wyczuwalna doza
nieufności spoufalała się z nimi, prezentując swoje sztuczki.
Nieumiejętne znalezienie wspólnego języka wprowadzało chaos w
szeregach, a w połączeniu z wizją nadchodzącej raz jeszcze
Apokalipsy wypalało i tak zszargane nerwy. Chyba powinnam przy tej
książce pić melisę, coby aż tak tego nie przeżywać! Spacery po
pokoju i snucie domysłów stało się normą, a kiedy tylko
próbowałam się uwolnić, zakończyć czytanie na danym
rozdziale...
...wpadałam w zasadzkę. W dobrze
przemyślaną pułapkę, prawie uniemożliwiającą ucieczkę do
rzeczywistości. Każdy akapit kusił, przywoływał spragnioną
duszę, niemal przeistaczając w inkantację przywiązania. Nawet
wydawało mi się, że słyszę ciche nawoływanie, kiedy odkładałam
książkę na półkę, także… kto wie, czy faktycznie tak nie
było? W końcu D. B. Foryś niejednokrotnie udowodniała, że przy
niej nie ma co liczyć na rutynę i zbijanie bąków, więc zapewne
stać ją na taki ruch. Tylko teraz, czy mogę czuć się
bezpiecznie? Skąd mieć pewność, że nie wyjawiłam sekretu i nie
czeka mnie sroga kara? Jak coś, piekielnie gorąco błagam: NIE RÓB
MI KRZYWDY!
ZADZIERASZ ZE MNĄ? ZE MNĄ?! TO TY CHYBA
NIE WIESZ, ŻE NIE DRAŻNI SIĘ ZRANIONEJ KOBIETY!
Ciężko zatrzeć wspomnienia o kimś,
kto – choć doprowadzał cię do szału – umiał dostrzec w tobie
wrażliwą duszę. Nie tak łatwo zapomnieć uśmiech tego, który
zachęcał twoje serce do szaleńczego pędu oraz wypełniał niemal
każdą myśl. Jak pozostawić za sobą przeszłość, która
rozświetlała czający się wokół mrok? Tessa, po zniknięciu
ukochanego, kombinuje, ile wlezie, aby zagłuszyć cierpienie poprzez
zatracanie się w pracy. A raczej próbuje, gdyż aktualnie zajmowane
przez nią stanowisko ani trochę jej nie satysfakcjonuje. No bo jak
w mgnieniu oka z działającej w pojedynkę pogromczyni można zacząć
słuchać czyichś rozkazów? Na dodatek w życiu łowczyni demonów
pojawia się tajemniczy mężczyzna, którego obecność źle na nią
wpływa. To jednak nie sprawiło, że zapomniała języka w
niewyparzonej buzi. Co to, to nie! Nadal kąsała słowami, i to dwa
razy mocniej, próbując w ten sposób wyzbyć się zalegającego w
klatce piersiowej uciążliwego ciężaru. Wielu może takie
zachowanie zrażać, lecz doskonale ją rozumiałam. Nie jest łatwo
z dnia na dzień spróbować przejść do porządku dziennego, z
zaprzątniętą myślami głową, przy okazji próbując spełniać
wymagania innych. Na szczęście był jeszcze ktoś, na kim mogła
polegać. Gabriel, choć sam wiele przeżył, nie zamierzał zostawić
jej w potrzebie. Niczym prawdziwy ojciec, dbał o Tessę i nie
chciał pozwolić na to, by ją pochłonęła ciemność. Jednakże…
nie byłam zdolna mu całkowicie zaufać. Zyskał drugą szansę,
lecz nadal miałam się na baczności. Łowczyni również w pewnym
stopniu trzymała go na dystans, ale łącząca ich więź i tak
wygrywała to starcie. Co zaś się tyczy Killiana... Uwielbiam go.
Doskonale rozumiałam, czemu podjął tak drastyczne kroki, lecz –
na ognie piekielne! – nie jestem w stanie całkowicie pojąć jego
toku rozumowania. Wiem, co za tym stało, ale i tak wypadałoby…
Agh! Na dodatek jego relacje z Tessą wyraźnie się ochłodziły.
Jak na dłoni widziałam, że ciągnie ich ku sobie, ale liczne
niedomówienia stawiały granice. Granice, których nie dało się
przekroczyć bez niezbędnej rozmowy. A wyraźnie czułam, że gdy
tylko do niej dojdzie, już nic nie będzie takie samo…
Krwawe starcia mają to do siebie, że
prędzej czy później ktoś będzie musiał opuścić szeregi
poszczególnej strony, zaznając „wiecznego” odpoczynku. I to nie
ominęło naszej niecodziennej ekipy. Osłabieni, nie mieli w planach
otwierania się na innych, by sponiewierane serca znowu nie zostały
zdeptane. A, jak wiadomo, nie jest łatwo dotrzymywać obietnic, gdy
los raz jeszcze pcha ich w paszczę lwa. Nowe twarze, trudne do
rozszyfrowania charaktery, nie tak łatwo dawały się poznać.
Niektórzy zdobywali sympatię oraz zaufanie, kiedy reszta długo na
to pracowała (lub ani trochę się nie starała). Obecność każdej
nowej osoby wprowadzała lekki zamęt, a tym samym działała
kompatybilnie z rozgrywanymi zdarzeniami. Jednakże, czy intuicja
Tessy oraz pozostałych wreszcie zadziałała tak, jak należy? A
może zawiodła, dopuszczając nie tych, co trzeba? Nie od dziś
wiadomo, że aktorów jest więcej, niż miejsc na deskach teatrów
czy ról w filmach, dlatego muszą szukać innych życiowych
przygód...
D. B. Foryś już raz zawładnęła moją
wyobraźnią i tym razem nie było inaczej. Lekkie pióro oraz
wyczuwalna miłość do pisania emanują od środka książki, a
zaklęte na jej stronach emocje uderzają niczym bokserzy w worki
treningowe. Ale to nie wszystko. Pomiędzy wersami daje się usłyszeć
ważną lekcję, jaką jest nawoływanie do zwolnienia tempa. Możemy
chcieć być w centrum wydarzeń. Możemy próbować robić
paręnaście rzeczy równocześnie, starając się nie dopuścić do
tego, że ktoś pokrzyżuje nasze plany, ale poprzez to zdarza nam
się zatracać własne „ja”. Zagłuszamy bolesne myśli, zamykamy
je i ukrywamy na dnie umysłu, ale wtedy przestajemy być sobą. Nie
wyrażamy tego, co tak naprawdę czujemy. Wypieramy coś, co dotąd
pielęgnowaliśmy. Nie warto. Nie warto przeistaczać się w
bezuczuciowy głaz. Łzy czy strach nie są czymś, czego powinniśmy
się wstydzić. Niech sobie mówią, że to oznaka słabości.
Niechaj rozgłaszają, iż tylko powściągliwi, trudni do
odczytania ludzie są groźni. Najwięcej siły mają w sobie ci,
którzy nie boją się uzewnętrzniać. Wydobywać na zewnątrz to,
co wyniszcza od środka. Bo czy ważna jest opinia tych, którzy
ślepo brną za stereotypami?
Podsumowując. Autorka wykreowała
piekielnie dobry świat, w którym nigdy nie można być pewnym
swojej przyszłości, kiedy przeszłość ingeruje w teraźniejszość,
a świetny humor nadaje powieści zupełnie nowych barw. Napędzana
pozbawiającymi tchu zwrotami historia, która w mgnieniu oka chwyci
cię w szpony i nie wypuści, nim nie odkryjesz jej piękna.
Dosłownie! Bo nic bardziej nie kusi, niż dowiedzenie się, jak
dalej potoczą się losy tej zwariowanej, nietuzinkowej gromady!
MOJA OCENA:
★★★★★★★★☆☆
TYLKO ŻYWI MOGĄ UMRZEĆ | TYLKO MARTWI MOGĄ PRZETRWAĆ | ?
DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:
Na tym świecie pewne są tylko dwie
rzeczy: śmierć oraz fakt, że Tessa Brown nie zamierza czaić się
na kogoś w nieskończoność.
– Moja droga: „Przeszłość może
boleć, ale daje nam wybór. Albo będziemy od niej uciekać, albo
wyciągniemy z niej lekcję” – powiedział poważnym tonem.
– Co to? – Uniosłam brew. – Nowy
Testament?
– Nie. – Zachichotał, nalewając mi
drinka. – „Król lew”.
– Co ty wyprawiasz? – Uniosłam brew,
gdy zwinął poszewkę pod pachę i poszedł w stronę drzwi.
– Hau, hau! – On naprawdę
zaszczekał?! – Killian na tym spał, tak? Zatem spuszczę pieski
ze smyczy. Jesteś w połowie demonem, Tereso, zacznij wreszcie
chociaż w połowie myśleć jak one.
A do tej serii nie trzeba mnie przekonywać, bo akurat mam ją w planach :D
OdpowiedzUsuńNie wiem, co prawda, kiedy ją przeczytam, bo póki co funduszy na nowe książki brak, ale to spokojnie, mamy czas :D
Minął prawie rok od mojego komentarza pod recenzją pierwszego wydania Tylko żywi mogą umrzeć. Czy coś się zmieniło? Niestety nie. Jak chciałam przeczytać, tak dalej chcę. Jedynie mogę skorygować fakt, że teraz muszę myśleć o zakupie dwóch tomów. Wypłata tuż, tuż, więc prześledze sobie oferty księgarń. A fakt, że nowe wydania są pod waszym patronatem jeszcze bardziej mobilizuje do tego. No tak: gratuluję takiego wyróżnienia!
OdpowiedzUsuńCoś mi siė zdaje, że świetnie bym się bawiła.
OdpowiedzUsuńAleś mnie skusiła. Muszę ją gdzieś upolować w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszy tom i byłam oczarowana. Jednak drugi kompletnie mi nie wszedł. I utknęłam na samym początku. Nie dla tego, że książka jest zła, bo jest piekielnie dobra. Tylko ja nie mam w ogóle ochoty na fantastykę i co chce zacząć to po prostu mi nie wychodzi.
OdpowiedzUsuńMam już ją w swoich czytelniczych planach. Mam nadzieję, że się na niej nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mam pożyczone oba tomy od przyjaciółki, która mi ją tak bardzo zachwalała, że aż czytała przez telefon czytała mi fragmenty. 😃 Bardzo mnie ciekawi i coś czuję, że mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńTaką recenzją zachęciłaś mnie nie tylko do tej książki, ale ogólnie do twórczości p. Foryś. Muszę, bo się uduszę!
OdpowiedzUsuńTo seria, którą bardzo chętnie bym przeczytała. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńTa seria wydaje sie interesujaca
OdpowiedzUsuńTa seria czeka na mojej półce :)
OdpowiedzUsuńCoś interesującego. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńDawno nie wchodziłam w rodzimą fantastykę, zaniedbałam takie propozycje czytelnicze, czas będzie nadrobić kilka tytułów, może również ten, bo zapowiada się interesująco.
OdpowiedzUsuń