poniedziałek, 27 stycznia 2020

AKCJA ZA BURTĄ! CZY KTOŚ RZUCI KOŁEM RATUNKOWYM?! [Natalie C. Parker – „Morski ogień”]

Autorka: Natalie C. Parker
Tłumacz: Paweł Dembowski
Tytuł: Morski ogień
Tytuł oryg.: Seafire
Gatunek: fantastyka młodzieżowa
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 328

Opis: Gdy jej załoga ginie z rąk krwiożerczych żołnierzy nikczemnego Arica Athaira, zwanych Pociskami, Caledonia Styx musi sama znaleźć swój kurs pośród śmiertelnie niebezpiecznych wód. Dowodzi statkiem „Mors Navis”, którego załoga składa się z podobnych do niej dziewczyn i kobiet, które straciły rodziny i domy przez Arica. Wspólnie starają się nie tylko przeżyć, ale i pozbawić Arica jego floty uzbrojonych po zęby okrętów.
Gdy jednak najlepsza przyjaciółka Caledonii cudem przeżywa atak dzięki jednemu z Pocisków, który wraz z nią próbuje uciec, przywódczyni staje przed dylematem – czy pozwolić mu dołączyć do załogi? Czy chłopak jest kluczem do zniszczenia Arica raz na zawsze... czy też stanowi zagrożenie dla wszystkiego, co zbudowały kobiety z „Mors Navis”?
[opis wydawcy]

Współcześnie powstaje ogrom książek, które ogłaszane są feministycznymi bestsellerami. Morski ogień również próbowano tak okrzyknąć, zapewne po to, aby przyciągnąć rzesze czytelniczek spragnionych kobiecej solidarności w ciężkiej walce z szowinizmem. Czy ta pełna emocji powieść rzeczywiście sprostała zadaniu? Już na wstępie mogę odpowiedzieć: trochę tak i trochę nie, ale zdecydowanie bardziej nie.


AKCJA ZA BURTĄ! CZY KTOŚ RZUCI KOŁEM RATUNKOWYM?!

Trochę tego feminizmu tutaj odnajdziemy, choćby przy tworzeniu form żeńskich rzeczowników. Otóż zamiast kapitana mamy kapitanę. Nie mogłam się trochę do tego przyzwyczaić, ale uważam, że to całkiem ciekawy zabieg. Tak poza tym to mamy tutaj prawie wyłącznie kobiecą załogę, która walczy o wolność (oczywiście głównie przeciwko mężczyznom, bo nawet wróg głównej bohaterki nim był). Na tym feminizm się kończy, bo sama fabuła niewiele z niego ma. Dobrze, mamy silne i niezależne młode kobiety, które potrafią nakopać do tyłka złym facetom, ale to by było na tyle, bo żadnej głębszej ideologii tu nie dostrzeżemy.
Przyznaję, że przy pierwszych stu stronach byłam naprawdę zainteresowana historią. Panowała tutaj napięta atmosfera, a akcja goniła akcję tak szybko, że nawet nie miałam czasu na złapanie oddechu. Zapoznawałam się z kolejnymi wątkami na jednym wdechu, przy okazji wydając raz na jakiś czas okrzyki wyrażające zdumienie lub niezadowolenie z powodu nieudanego przedsięwzięcia bohaterek. A potem, tak nagle, okazało się, że to bardzo schematyczna opowieść, która już niczym mnie nie zaskoczy. Historia polegała bowiem głównie na tym, że dziewczęca załoga podejmowała się trudnego do zrealizowania zadania, które mogło okazać się śmiertelne, wykonywały je z większymi lub mniejszymi problemami, ktoś ginął lub prawie ginął, ale i tak wszystko kończyło się zwycięstwem. Właśnie tak to wyglądało. I boli mnie ten niewykorzystany potencjał powieści. Gdyby ta akcja miała w sobie mniej schematów i nie stałaby się w efekcie tak przewidywalna, może do samego końca czułabym napięcie, które towarzyszyło mi na początku lektury, kiedy jeszcze nie byłam z nią obeznana. Przez to jakoś obojętniej znosiłam porażki załogi Caledonii i nawet kiedy one cierpiały, ja pozostawałam niewzruszona jak skała.
To, co działało na niekorzyść tej powieści to ciągła akcja. Przez wydarzenia, które miały być bezustannie nakrapiane emocjami, zostały zatracone osobowości bohaterów. Nie było tam nikogo, kto by się wyróżniał, łącznie z główną bohaterką. Niby jakieś cechy różniły poszczególne postacie, ale okazywało się, że są to tak śliskie i wymuszone fakty, że nie zyskiwały swojej realizacji w opowiedzianej historii, jakby autorce czasem się wydawało, że jeżeli coś napisze, to to się od razu spełni bez większego wysiłku. Kreacja bohaterów była naprawdę słaba. O samej Caledonii, która przewodziła dziewczęcym zespołem, mogę powiedzieć tylko tyle, że była niekiedy irytująca, podejmowała dziwne decyzje (szczególnie ta ostatnia była bardzo dziwna i nieracjonalna), miała problem z zaufaniem i jej życie polegało głównie na tym, że ukrywała prawdę, która wcale nie była taka bolesna dla czytelnika czy samych bohaterów, jak dla niej samej. Jeżeli miałabym coś powiedzieć o innych postaciach, uwierzcie mi, nie jestem kompletnie w stanie wyróżnić żadnej cechy charakterystycznej dla choćby jednego z nich. To smutne, że wszyscy zlali się w jedno, a jedyne, co ich wyróżniało to ich specyficzne pseudonimy (i tylko dlatego je pamiętam).
Może padały dotąd wyłącznie słowa krytyki, ale muszę przyznać, że książka mimo wszystko nie była taka zła. Owszem, trochę przeszkadzała mi schematyczność i to, że autorka pomimo dobrego pomysłu (choć mało oryginalnego) nie potrafiła nas zaskoczyć czymś nowym, trochę przeszkadzała mi jałowość postaci, a także głupota kapitany, ale jednak wcale się nie nudziłam. Ba, jestem wręcz ciekawa, co może wydarzyć się w kolejnym tomie powieści, bo zakończyła się w tak dziwaczny i niezrozumiały dla mnie sposób, że chciałabym się dowiedzieć, co autor miał na myśli. Poza tym, pomimo jałowości, spodobał mi się jeden męski bohater. Dobra, jego dziwnie nieuporządkowany związek z główną bohaterką to bardzo zagadkowa sprawa i nie wiem, czy taka do końca racjonalna, ale jednak chciałabym mu dać szansę, aby się jeszcze w odpowiedniej chwili wykazał. Zamysł dobry, teraz czekam na realizację.
Podsumowując. Sam pomysł na historię, w której pewien chciwy władca wykrada z różnych miejsc dzieci, aby napychać je tajemniczym, niebieskim narkotykiem, który wyżera im mózg i odtąd stają się poddane swojemu panu, to nawet ciekawy zamysł. Tak samo jak połączenie tego wszystkiego piracką nicią. Czuję ten klimat, ale chciałabym bardziej poczuć fabułę i bohaterów. To jedyne, co mogę przekazać. Po prostu daję pani Natalie C. Parker szansę na rekompensatę, zostawiając poniżej swoją ocenę.

OCENA:
★★★★★★

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam, gdy akcja goni akcję, bo dzięki temu fabuła brnie do przodu, nie pozwalając wysiedzieć, ale jeżeli przez to cierpi kreacja bohaterów – nie jest dobrze. Trudno później utożsamiać się z takimi postaciami. Rozumieć ich poczynania, dostrzegać wady i zalety na równo, bo jednak coś zaczyna skrzypieć i nie ma niczego do naoliwienia.
    Również sama fabuła brzmiała całkiem ciekawie. Porwania, pirackie machlojki, przygody na wodach – brzmi epicko i niemal egzotycznie, patrząc na to, co aktualnie dzieje się za oknami. Nie powiem, nawet mi zabłysły oczka na widok tej książki, ale skutecznie ostudziłaś mój zapał. Choć chcę poznać losy piraty i jej załogi, ale nie na tyle, by rzucić wszystko w pi...ach (wulgaryzmy zostawmy gdzie indziej, a nawet wiem, gdzie można to zrobić!) i zacząć czytać. Kto wie, może kiedyś poproszę cię o pożyczenie tego tytułu, no ale teraz skupię na czymś zgoła innym. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że czegoś zabrakło... Ja bardzo nie lubię schematycznych historii, ale nie da się tego do końca uniknąć :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale, a wcale sie z toba nie zgadzam. Mi ta książka sie bardzo podobala. Uważam, ze to porządnie napisana przygodowka z fajnymi postaciami. Kolejne przygody dziewczyn byly ciekawe i odkrywaly skrawek powieściowego swiata. Jedyne co mniam wkurzalo to nieszczesne okreslenie Kapitana. Nie na widzę takich zabiegow. Pani Kapitan i juz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wcale nie napisałam, że książka mi się nie podobała, może coś ominęłaś w mojej recenzji :). Nie stwierdziłam również, że przygody dziewczyn nie były ciekawe, po prostu przewidywalne, jeżeli już się z kilkoma zapoznało, bo każda kolejna działała na podobnej zasadzie.
      Dla mnie bohaterki nie miały żadnych kreacji i były tylko imionami. O ile Caledonia jeszcze jakimiś zachowaniami specyficznymi się wykazywała, tak reszta prawie niczym się między sobą nie różniła i była tylko tłem.
      Ja tam uważam, że feminatywy są potrzebne w dzisiejszym społeczeństwie. Krócej i bardziej kobieco brzmi "kapitana", poza tym pasuje do tego typu książki, gdzie załoga była kobieca. Brzmi to może gorzej, ale wciąż spełnia swoją funkcję i właśnie o to chodziło.

      Usuń
  4. Drobne zastrzeżenia nie powinny zepsuć przyjemności czytania, tytuł chętnie podrzucę mojej młodzieży pod rozwagę. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomimo pozytywnej recenzji nie ciągnie mnie do tej książki. Nie poczułam tego, ale muszę przyznać, że pomysł na fabułę jest ciekawy.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń