Tłumacz: Paweł Dembowski
Tytuł: Morski ogień
Tytuł oryg.: Seafire
Gatunek: fantastyka młodzieżowa
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 328
Opis: Gdy jej załoga ginie z rąk
krwiożerczych żołnierzy nikczemnego Arica Athaira, zwanych Pociskami, Caledonia
Styx musi sama znaleźć swój kurs pośród śmiertelnie niebezpiecznych wód.
Dowodzi statkiem „Mors Navis”, którego załoga składa się z podobnych do niej
dziewczyn i kobiet, które straciły rodziny i domy przez Arica. Wspólnie starają
się nie tylko przeżyć, ale i pozbawić Arica jego floty uzbrojonych po zęby
okrętów.
Gdy jednak najlepsza przyjaciółka
Caledonii cudem przeżywa atak dzięki jednemu z Pocisków, który wraz z nią
próbuje uciec, przywódczyni staje przed dylematem – czy pozwolić mu dołączyć do
załogi? Czy chłopak jest kluczem do zniszczenia Arica raz na zawsze... czy też
stanowi zagrożenie dla wszystkiego, co zbudowały kobiety z „Mors Navis”?
[opis
wydawcy]
Współcześnie powstaje ogrom książek,
które ogłaszane są feministycznymi bestsellerami. Morski ogień również próbowano tak okrzyknąć, zapewne po to, aby przyciągnąć
rzesze czytelniczek spragnionych kobiecej solidarności w ciężkiej walce z szowinizmem.
Czy ta pełna emocji powieść rzeczywiście sprostała zadaniu? Już na wstępie mogę
odpowiedzieć: trochę tak i trochę nie, ale zdecydowanie bardziej nie.
AKCJA ZA BURTĄ! CZY KTOŚ RZUCI KOŁEM RATUNKOWYM?!
Trochę tego feminizmu tutaj
odnajdziemy, choćby przy tworzeniu form żeńskich rzeczowników. Otóż zamiast
kapitana mamy kapitanę. Nie mogłam się trochę do tego przyzwyczaić, ale
uważam, że to całkiem ciekawy zabieg. Tak poza tym to mamy tutaj prawie
wyłącznie kobiecą załogę, która walczy o wolność (oczywiście
głównie przeciwko mężczyznom, bo nawet wróg głównej bohaterki nim był). Na tym
feminizm się kończy, bo sama fabuła niewiele z niego ma. Dobrze, mamy silne i
niezależne młode kobiety, które potrafią nakopać do tyłka złym facetom, ale to by
było na tyle, bo żadnej głębszej ideologii tu nie dostrzeżemy.
Przyznaję, że przy pierwszych stu
stronach byłam naprawdę zainteresowana historią. Panowała tutaj napięta
atmosfera, a akcja goniła akcję tak szybko, że nawet nie miałam czasu na złapanie oddechu.
Zapoznawałam się z kolejnymi wątkami na jednym wdechu, przy okazji wydając raz
na jakiś czas okrzyki wyrażające zdumienie lub niezadowolenie z powodu
nieudanego przedsięwzięcia bohaterek. A potem, tak nagle, okazało się, że to bardzo
schematyczna opowieść, która już niczym mnie nie zaskoczy. Historia polegała bowiem
głównie na tym, że dziewczęca załoga podejmowała się trudnego do zrealizowania
zadania, które mogło okazać się śmiertelne, wykonywały je z większymi lub
mniejszymi problemami, ktoś ginął lub prawie ginął, ale i tak wszystko kończyło
się zwycięstwem. Właśnie tak to wyglądało. I boli mnie ten niewykorzystany
potencjał powieści. Gdyby ta akcja miała w sobie mniej schematów i nie stałaby
się w efekcie tak przewidywalna, może do samego końca czułabym napięcie, które
towarzyszyło mi na początku lektury, kiedy jeszcze nie byłam z nią obeznana.
Przez to jakoś obojętniej znosiłam porażki załogi Caledonii i nawet kiedy one cierpiały, ja pozostawałam niewzruszona jak skała.
To, co działało na niekorzyść tej
powieści to ciągła akcja. Przez wydarzenia, które miały być bezustannie
nakrapiane emocjami, zostały zatracone osobowości bohaterów. Nie było tam
nikogo, kto by się wyróżniał, łącznie z główną bohaterką. Niby jakieś cechy
różniły poszczególne postacie, ale okazywało się, że są to tak śliskie i
wymuszone fakty, że nie zyskiwały swojej realizacji w opowiedzianej historii,
jakby autorce czasem się wydawało, że jeżeli coś napisze, to to się od razu
spełni bez większego wysiłku. Kreacja bohaterów była
naprawdę słaba. O samej Caledonii, która przewodziła dziewczęcym zespołem, mogę
powiedzieć tylko tyle, że była niekiedy irytująca, podejmowała dziwne decyzje
(szczególnie ta ostatnia była bardzo dziwna i nieracjonalna), miała
problem z zaufaniem i jej życie polegało głównie na tym, że ukrywała prawdę, która
wcale nie była taka bolesna dla czytelnika czy samych bohaterów, jak dla niej samej. Jeżeli miałabym coś powiedzieć o innych postaciach,
uwierzcie mi, nie jestem kompletnie w stanie wyróżnić żadnej cechy
charakterystycznej dla choćby jednego z nich. To smutne, że wszyscy zlali się w
jedno, a jedyne, co ich wyróżniało to ich specyficzne pseudonimy (i tylko dlatego je pamiętam).
Może padały dotąd wyłącznie słowa
krytyki, ale muszę przyznać, że książka mimo wszystko nie była taka zła.
Owszem, trochę przeszkadzała mi schematyczność i to, że autorka pomimo dobrego
pomysłu (choć mało oryginalnego) nie potrafiła nas zaskoczyć czymś nowym,
trochę przeszkadzała mi jałowość postaci, a także głupota kapitany, ale jednak
wcale się nie nudziłam. Ba, jestem wręcz ciekawa, co może wydarzyć się w
kolejnym tomie powieści, bo zakończyła się w tak dziwaczny i niezrozumiały dla
mnie sposób, że chciałabym się dowiedzieć, co autor miał na myśli. Poza tym,
pomimo jałowości, spodobał mi się jeden męski bohater. Dobra, jego dziwnie
nieuporządkowany związek z główną bohaterką to bardzo zagadkowa sprawa i nie
wiem, czy taka do końca racjonalna, ale jednak chciałabym mu dać szansę, aby
się jeszcze w odpowiedniej chwili wykazał. Zamysł dobry, teraz czekam na realizację.
Podsumowując. Sam pomysł na historię, w której pewien
chciwy władca wykrada z różnych miejsc dzieci, aby napychać je tajemniczym,
niebieskim narkotykiem, który wyżera im mózg i odtąd stają się poddane swojemu
panu, to nawet ciekawy zamysł. Tak samo jak połączenie tego wszystkiego piracką
nicią. Czuję ten klimat, ale chciałabym bardziej poczuć fabułę i bohaterów. To
jedyne, co mogę przekazać. Po prostu daję pani Natalie C. Parker szansę na
rekompensatę, zostawiając poniżej swoją ocenę.
OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
Uwielbiam, gdy akcja goni akcję, bo dzięki temu fabuła brnie do przodu, nie pozwalając wysiedzieć, ale jeżeli przez to cierpi kreacja bohaterów – nie jest dobrze. Trudno później utożsamiać się z takimi postaciami. Rozumieć ich poczynania, dostrzegać wady i zalety na równo, bo jednak coś zaczyna skrzypieć i nie ma niczego do naoliwienia.
OdpowiedzUsuńRównież sama fabuła brzmiała całkiem ciekawie. Porwania, pirackie machlojki, przygody na wodach – brzmi epicko i niemal egzotycznie, patrząc na to, co aktualnie dzieje się za oknami. Nie powiem, nawet mi zabłysły oczka na widok tej książki, ale skutecznie ostudziłaś mój zapał. Choć chcę poznać losy piraty i jej załogi, ale nie na tyle, by rzucić wszystko w pi...ach (wulgaryzmy zostawmy gdzie indziej, a nawet wiem, gdzie można to zrobić!) i zacząć czytać. Kto wie, może kiedyś poproszę cię o pożyczenie tego tytułu, no ale teraz skupię na czymś zgoła innym. :D
Szkoda, że czegoś zabrakło... Ja bardzo nie lubię schematycznych historii, ale nie da się tego do końca uniknąć :/
OdpowiedzUsuńWcale, a wcale sie z toba nie zgadzam. Mi ta książka sie bardzo podobala. Uważam, ze to porządnie napisana przygodowka z fajnymi postaciami. Kolejne przygody dziewczyn byly ciekawe i odkrywaly skrawek powieściowego swiata. Jedyne co mniam wkurzalo to nieszczesne okreslenie Kapitana. Nie na widzę takich zabiegow. Pani Kapitan i juz.
OdpowiedzUsuńJa wcale nie napisałam, że książka mi się nie podobała, może coś ominęłaś w mojej recenzji :). Nie stwierdziłam również, że przygody dziewczyn nie były ciekawe, po prostu przewidywalne, jeżeli już się z kilkoma zapoznało, bo każda kolejna działała na podobnej zasadzie.
UsuńDla mnie bohaterki nie miały żadnych kreacji i były tylko imionami. O ile Caledonia jeszcze jakimiś zachowaniami specyficznymi się wykazywała, tak reszta prawie niczym się między sobą nie różniła i była tylko tłem.
Ja tam uważam, że feminatywy są potrzebne w dzisiejszym społeczeństwie. Krócej i bardziej kobieco brzmi "kapitana", poza tym pasuje do tego typu książki, gdzie załoga była kobieca. Brzmi to może gorzej, ale wciąż spełnia swoją funkcję i właśnie o to chodziło.
Drobne zastrzeżenia nie powinny zepsuć przyjemności czytania, tytuł chętnie podrzucę mojej młodzieży pod rozwagę. :)
OdpowiedzUsuńPomimo pozytywnej recenzji nie ciągnie mnie do tej książki. Nie poczułam tego, ale muszę przyznać, że pomysł na fabułę jest ciekawy.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk