Tytuł: Szkodliwa medycyna
Tytuł oryg.: Bad Science
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 421
Opis: Dr Ben Goldacre w swojej kolumnie na łamach „Guardiana” od lat
demaskuje manipulacje podejrzanymi danymi medycznymi i pseudomedyczne metody
leczenia, odkrywa ponure tajemnice stojące za praktykami producentów leków,
bierze pod lupę medyczne mistyfikacje, np. tę rozpętaną wokół szczepionki
trójskładnikowej MMR, a także analizuje robiące wodę z mózgu reklamy
kosmetyków, akupunkturę i homeopatię, witaminy i wywołujący wśród społeczeństwa
poruszenie temat „toksyn”.
Ta
pełna goryczy i sarkazmu, choć przy tym przezabawna, książka, stanowiąca plon
jego wieloletniego śledztwa dziennikarskiego, jest niezwykle fascynującą i
otrzeźwiającą podróżą po obszarze szkodliwej niby-medycyny, którą codziennie
karmią nas przeróżne media i pozujący na autorytety szarlatani.
Czasami człowiek musi na chwilę wyjść
ze świata fantazji i zagłębić się nieco w realiach. Myślałam, że literatura
popularnonaukowa będzie ku temu najlepszym rozwiązaniem, bo i czegoś się
dowiem, i zmienię tor myśli, poza tym opis Szkodliwej medycyny bardzo mi się
spodobał. Lubię, jak ktoś próbuje rozwiązywać zagadki społeczne. Tylko… czy
dostałam dokładnie to, co chciałam? Niekoniecznie. I muszę się przyznać, że ta
książka dłużyła mi się w nieskończoność.
Zacznę od tego, że już sam sposób
pisania autora nie przypadł mi do gustu. Niby miał być śmieszny, ale mnie jakoś
nie bawił, poza tym nie miałam przed sobą obrazu zbyt przyjemnego w odbiorze
człowieka. Dodatkowo ten akademicki niekiedy żargon nie sprzyjał przyjemnemu odbiorowi ani nawet nie pozwalał na jakiekolwiek emocje, chyba że zniechęcenie i obojętność. Najbardziej chyba zawiodłam się na tym, że zamiast pisać o
konkretnych sytuacjach i lekach, autor tworzył całe, naprawdę długie, wlekące się
rozdziały dotyczące jakichś osób będących samozwańczymi naukowcami. Opisywał,
jak ich demaskował, próbując się dowiedzieć, kto przyznawał im stopień naukowy, i jakie głupoty głosili publicznie (co chwilami wyglądało, jakby cierpiał na manię prześladowczą). Cóż, nie do końca tego się spodziewałam, przez co byłam
naprawdę bardzo znudzona.
Całą lekturę moim zdaniem można
podsumować w skrócie: koncerny farmaceutyczne nie są do końca
sprawiedliwe, wielu osobom zależy wyłącznie na zysku, nie na zdrowiu ludzi, wielu
odbiorców reklam to idioci, którzy nie potrafią rozróżnić prawdy od fałszu, wszystko
da się udowodnić poprzez doświadczenia, a poza tym to dziennikarze są źli (i
generalnie humaniści też, bo tak się poczułam, czytając książkę pana Goldacre).
Czy dowiedziałam się z tego wszystkiego czegoś nowego? Niekoniecznie. Owszem,
zdarzały się nawet interesujące ciekawostki, które autor zawierał w książce,
ale nie stanowiły one tak dużej części, jakby mogły. Czytając treść, którą
przed sobą miałam, wyobrażałam sobie pana, który siedzi po nocach przed
komputerem i klupie w swoją klawiaturę, uśmiechając się do siebie psychopatycznie,
bo krytykowanie sprawia mu przyjemność. Nie mówię, że to zła krytyka, bo
rzeczywiście osoby, które opisywał, niekiedy mnie szokowały swoim zachowaniem,
ale wciąż nie rozumiem sensu pisania o czymś takim w książce. Może to dlatego, że
jest to trochę oderwane od naszej rzeczywistości?
Zastanawiałam się, dlaczego wydana
oryginalnie w 2008 roku książka została wypuszczona na rynek wydawniczy w Polsce
dopiero teraz. Dlatego że był tutaj rozdział o antyszczepionkowcach (co akurat
było całkiem ciekawe)? Nie bardzo widzę u nas w polskiej sferze czytelniczej
miejsca na Szkodliwą medycynę, tym bardziej że wiele rzeczy nie tyczy się
realiów, które u nas panują. Przykładowo: na początku opisywany był jakiś
specyfik, o którym w życiu nie słyszałam i którego nigdy nie widziałam na oczy
w Polsce. Dobrze, mogliśmy to przenieść na inne głośno reklamowane kosmetyki,
które tak naprawdę nie działają i oszukują innych ludzi, ale to wciąż było mało interesujące. Ludziom lepiej czyta się o czymś, co jest im bliskie.
Struktura tej książki też pozostawiała
wiele do życzenia, zupełnie jakby autor jej nie przemyślał, a po prostu pisał o
tym, co akurat mu się przypomniało. Tu zrobimy kilka rozdziałów o jakichś
osobach, które oszukują ludzi, przy okazji publicznie je demaskując, tu jakiś
jeden o magicznym specyfiku, tu jeden o antyszczepionkowcach… Jakoś nie mogłam
sobie tego poukładać w głowie i nazwać to konkretnie Szkodliwą medycyną. Poza tym niektóre rozdziały były okropnie rozwlekane. Jak się pojawiało już jakieś interesujące zdanie, to zaraz
pojawiał się szereg tych mało ciekawych. W pewnym momencie byłam tak zmęczona
czytaniem, że przewracałam kartki od niechcenia. Strasznie mnie ta lektura
wymęczyła. Musiałam ją przeczytać w całości, bo jednak był to egzemplarz
recenzencki, ale zajęło mi to naprawdę dużo czasu i więcej niż 50 stron
dziennie nie byłam czasem w stanie przeczytać. Dla mnie po prostu krótkie, ale stanowcze: NIE.
Podsumowując. Nie mam co tu wiele
mówić. Owszem, zgadzam się, że jesteśmy na co dzień manipulowani przez
dziennikarzy, którzy plotą głupoty, ale ta książka podbudza w nas też nieufność
wobec wszystkiego, co czytamy albo stosujemy. Dzięki panu Goldcare sama
zaczęłam się teraz podejrzliwie gapić na każdy produkt, jaki trzymam w ręce,
choćby na krem do twarzy, bo może on jednak rzeczywiście ani trochę nie działa,
a ja tylko wydaję niepotrzebnie pieniądze. To samo z lekami. Może to wszystko
jest efektem placebo? Może całe życie jest jednym wielkim efektem placebo? Nie jest to lektura, która wpłynęła na mnie
pozytywnie, a tym bardziej taka, która mnie zainteresowała. Osobiście nie
polecam, ale wiem, że znajdzie się ktoś, komu się taka lektura spodoba, chociaż
strzelałabym bardziej na osoby mające do czynienia z kierunkami medycznymi czy
biologiczno-chemicznymi. Ja już panu Goldacre podziękuję.
OCENA:
★★★☆☆☆☆☆☆☆
Mnie ta książka bardzo ciekawi i czeka na półce!
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana co do tej książki. Myślę, że mogłabym się z nią nieźle wybudzić, a wolę książki, z którymi dobrze spożytkuję swój czas. Niemniej Twoja recenzja jak zwykle na wysokim poziomie.
OdpowiedzUsuńNie moja bajka, choć recenzja pierwsza klasa- kusi i intryguje.
OdpowiedzUsuńHmm, przyznam szczerze, że interesowała mnie ta książka. Teraz mam mętlik w głowie. Musze się jeszcze nad nią zastanowić.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jestem z zawodu położną i z lekką obawą podchodzę do takich książek. Szkodliwej medycyny nie miałam zamiaru czytać, ale słyszałam opinie od znajomych i wiem, że podjęłam dobrą decyzję.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, ze nic nowego w niej nie znajdę
OdpowiedzUsuńMyślę, że w książce jest sporo ważnych informacji, ty bardziej dla nas Polaków, którzy jesteśmy lekomanami uzależnionymi od leków i suplementów. Wystarczy sprawdzić, co jest reklamowane.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że lubię sięgać po tego typu książki, często burzą mój świat ufności w instytucje medyczne, napełniają trwoga, ale też skłaniają do refleksji, a nawet zmiany pewnych nawyków.
OdpowiedzUsuń