Autor:
Wanda Szymanowska
Ilustracje:
Tina Wieczorek
Tytuł:
Tomcio Telefoncio
Gatunek:
literatura dziecięca
Ilość
stron: 36
Wydawnictwo:
Literackie Białe Pióro
Tomcio
to przeuroczy dzieciak, któremu nie zależy na niczym innym, jak na
zwróceniu na siebie uwagi. Pech jednak chce, że ani zapracowani
rodzice, ani jego nieco starszy brat, kiedy mają odrobinę wolnego
czasu, wolą zatopić spojrzenia w telefonach komórkowych, niżeli
zapewnić mu nieco rozrywki. Dlatego też Tomcio uznaje, że skoro te
słynne smartfony są tak fascynujące, to on również chce się im
przyjrzeć. I jest przy tym gotowy użyć wielu podstępów, by
osiągnąć swój maleńki cel...
[Opis
własny]
„Kiedyś
to było...” – właśnie te słowa powtarzam za każdym razem,
kiedy widzę dzieci w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym, które
– zamiast bawić się w berka lub chowanego – wiecznie pochylają
się nad swoimi telefonami komórkowymi. Zapatrzone w ich ekrany nie
dostrzegają wielu otaczających ich rzeczy, nie czerpią z nich
żadnej frajdy. Spacerując po chodniku, odkopują na bok
zagradzające im drogę patyki, które niegdyś by im służyły jako
pistolety podczas zabawy w policjantów i złodziei. Sterta liści
nie kusi ich do tego, by odrzucić plecak na bok i wpaść w nią lub
obrzucać się nimi z przyjaciółmi. Doprawdy ciężko jest mi z tą
myślą, iż aktualnie większą karą dla młodych ludzi jest
właśnie odebranie tej elektronicznej zabawki, niżeli zakaz wyjścia
na plac zabaw do swoich rówieśników. A jeszcze paręnaście lat
temu oznaczało to katastrofę na skalę światową. I właśnie tego
typu problem porusza w swej skromnej objętościowo (lecz bogatej w
coś zupełnie innego) książce pani Wanda Szymanowska. Subtelnie
ukazuje, kto tak naprawdę stoi za uzależnieniem dzieci od tego
„odpychacza ponoć szarej rzeczywistości”...
NIE
MASZ CZASU DLA DZIECI? SPOKOJNIE, PRZECIEŻ TELEFON KOMÓRKOWY
DOSKONALE IM CIĘ ZASTĄPI!
Przecież
wiadomo nie od dziś, że dzieci pociąga
wszystko to, co kolorowe i daje im przy tym wrażenie wyśmienitej
zabawy. Tym samym trudno nie zauważyć, że większość gier
skierowana do młodszej grupy odbiorców uderza w tego typu klimaty,
racząc spragnione słodyczy oczęta przeróżnymi odcieniami barw,
gdzie niekiedy ich jaskrawość powinna zostać zabroniona. Właśnie
dlatego ciężko się dziwić Tomciowi, że kiedy tylko odkrył, co
takiego może zagwarantować mu posiadanie telefonu komórkowego, był
w stanie zrobić dosłownie wiele, by takowy aparat trzymać w
dłoniach. I choć po lekturze sądzę, że nie mógł mieć więcej
niż sześć lat, to jak na taki wiek wykazywał się pewną
kreatywnością. Ale dla mnie tego typu poczynania nie są czymś
nowym. Prawdę powiedziawszy, pani Wanda Szymanowska opisała coś,
czego wielokrotnie bywałam świadkiem. Tomcio doskonale
odzwierciedla ówczesne zachowania moich siostrzeńców, gdzie ci
pochłonięci wirtualnym światem wprost zapominali o tym prawdziwym.
Przez to nieraz trzeba było im siłą odbierać sprzęt lub ich
szturchać do momentu, aż łaskawie podniosą oczy i odkryją, że
ludzkość nie wyginęła. I właśnie to uderzające podobieństwo
spowodowało, że ta książka mnie poruszyła. Co więcej, nawet
sama poniekąd zrozumiałam, że również zbyt często pochylam się
nad ekranem telefonu, robiąc z siebie niewolnika technologii.
Pojęłam, iż odłożenie go na parę godzin dziennie nie będzie
ekstremalnym przeżyciem, że nie odbiorę sobie przez to dopływu
świeżego powietrza. Tylko czy znalazł się ktoś, kto pomógł to
samo odkryć Tomciowi?
TOMCIO, TOMCIO... A TY ZNOWU Z TYM
SMARTFONEM W RĄCZCE?
Tomcio, jak na kilkuletniego brzdąca
przystało, jest gotowy wejść swoim rodzicom na głowy, byle tylko
zwrócili na niego uwagę. A ci, zabierający pracę ze sobą nawet
do domu, przez większość czasu wiszą na telefonach komórkowych,
zapominając o tym, że prócz niej mają jeszcze rodzicielskie
obowiązki. Dlatego też, aby nieco zrekompensować swoje zachowanie
względem niego, dzielą się z nim swoim „skarbem”, co cóż...
nie ma pozytywnych skutków. Zafascynowanemu nowoczesną technologią
chłopcu przestają podobać się ówczesne zabawy, które – w
porównaniu z nowymi – wydają mu się nad wyraz mdłe. Nowa
atrakcja nawet zaczyna przysłaniać mu codzienne rytuały jak krótka
rozmowa czy zjedzenie ciepłego obiadu. Nie powiem, rodzice Tomcia
myśleli, że chcą dla niego jak najlepiej. Idąc na skróty, nawet
nie pojmowali, że właśnie tym oto sposobem wyrządzają dziecku
znacznie większą krzywdę. I całe szczęście, że nad całą
sytuacją panowała babcia kilkulatka. To właśnie ona – niczym
superbohaterka – przejęła pieczę nad tym, aby jej wnuk zyskał
coś, na czym kiedyś tak olbrzymie mu zależało. A jak dobrze
wiemy, babcie bywają nieźle uparte, także jej metody „naprawy”
Tomcia mogły wiele zdziałać. Jednakże, czy jej magia jakoś
wpłynęła na Tomcia? Tego już nie mogę powiedzieć!
CZASAMI NIE TRZEBA WIELE,
BY MÓC COŚ PRZEKAZAĆ.
Starzy wyjadacze książkowi, którzy
oczekują od nich sporej dawki wrażeń, skomplikowanych intryg oraz atakujących umysł akcję mogą poczuć się lekko rozczarowani tym tytułem.
Autorka (chociaż zazwyczaj kieruje swoje słowa do starszych czytelników) tym razem skupiła się na tym, aby w prosty i zrozumiały sposób
objaśnić najmłodszym istotne problemy, z którymi mogą się
borykać. Co więcej, przez tę skromną treść także zwraca uwagę
tym starszym czytelnikom (czyli w większości rodzicom, którzy
czytają swoim pociechom), jak ważne jest spędzanie czasu razem.
Ile frajdy sprawia wspólne układanie klocków czy zabawa w
ganianego, gdzie te chwile mogą wnieść do życia wiele cudownych
historii, które będą później wspominane przez długie lata.
Także w ten sposób pobudzamy kreatywność maluchów, no i –
przede wszystkim – pokazujemy, że nie są one tylko elementem
dekoracji mieszkania czy domu!
Także nie mogę przejść obojętnie
obok szaty graficznej książki. Utrzymana w dość rzucających się
w oczy barwach okładka wręcz stanowi haczyk, na który bez problemu
złapią się wielbiące je dzieci. Również wnętrze cieszy oczy,
co tylko potęguje chęć trzymania (i czytania, bo nie można
zapominać) „Tomcia Telefoncia” w dłoniach! Pani Tino Wieczorek
– dziękuję za ten artystyczny wkład w książkę i mam nadzieję,
że również inni go docenią.
Podsumowując, „Tomcio Telefoncio” to
nie jest książka jedynie dla rodziców, którzy zaczynają
zapominać, że posiadanie dzieci wiąże się z poświęcaniem im
uwagi. To także ważna nauka dla wszystkich tych, co wiecznie siedzą
nosami w telefonach komórkowych. Po prostu warto je odłożyć i
odkryć, że poza nimi także istnieje życie. A kto wie, może
dzięki temu odkryjecie, że mieszkający z wami ludzie są mili?
MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
Wczoraj właśnie u mnie również na blogu ukazała się recenzja tej książki. Bardzo wartościowa pozycją. 😊
OdpowiedzUsuńOj dzieci - nastolatki teraz bez telefonu ani rusz :( Katastrofa. Polecę książeczkę siostrze.
OdpowiedzUsuńIdealna książeczka na te czasy. Ale czy ktoś odłoży telefon by ją przeczytać?
OdpowiedzUsuńPani Wanda Szymanowska zawsze trafia swoimi książkami w sedno! Ta książka jest według mnie bardzo na czasie i każdy powinien ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńLubię książki, które przekazują ważne treści, ta z pewnością taka jest :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię panią Szymanowską za "Zainę". Autorka pisze o aktualnych problemach w sposób lekki i łatwo przystępny :)
OdpowiedzUsuńMusze sprawdzić polecaną przez Ciebie książkę.
UsuńWarto :) jest krótka więc czyta się dosłownie chwilę :)
UsuńPotwierdzam słowa @Toukie – książka jest króciutka, ale zawiera bardzo cenną lekcję nie tylko dla najmłodszych, ale również dla starszych. ;)
UsuńMam wrażenie, że we współczesnym świecie opanowanym przez social media, takie książki powinny częściej trafiać do rąk czytelników komórkowych. :)
OdpowiedzUsuńJuż w moim pokoleniu mówiło się dużo o poświęcaniu czasu dla dzieci, ale teraz jeszcze bardziej jest to konieczne.
UsuńPóki co taka tematyka mnie osobiście nie dotyka, ale dobrze że coś takiego powstaje. :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca pozycja, może wiele nauczyć i tych małych i tych dużych :)
OdpowiedzUsuńMoże jest to pouczająca książką ale ja spasuje - jakoś wolę coś dla starszych
OdpowiedzUsuńTo musi być niesamowita książka.. Powinna być lekturą dla wszystkich rodziców i przestrogą. Racja, bo to my-dorośli dajemy dzieciom zły przykład - ciągle gapiąc się w telefony i wylogowując z życia.. Ja akurat jestem konserwatystką i mam stary telefon bez internetu, używam go tylko do dzwonienia, żadnych aplikacji - instagramów i innych pierdół i żyję. Ale żal mi, że podczas spotkań ze znajomymi czy nawet patrząc na dziewczyny w pracy - widzę, że telefon mają przyklejony do ręki... A dzieci wszystko widzą i nasladują...
OdpowiedzUsuń