sobota, 6 października 2018

W KRAINIE, GDZIE PODŁY ELF CIĘ ZABIJE [Holly Black – „Okrutny książę"]

Autorka: Holly Black
Przekład: Stanisław Kroszczyński
Tytuł: Okrutny książę
Tytuł oryg.: The Cruel Prince
Tom: 1
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 423
Data premiery: 19 września 2018 r.

Opis: Krwawa zbrodnia na zawsze odmienia los trzech sióstr. Zostają porwane do świata elfów, bajecznego Elysium. Upływa dziesięć lat; Jude pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoje miejsce w krainie elfów – lecz dumni elfowie gardzą śmiertelniczką, a wzgardliwszy od innych jest książę Cardan, najmłodszy i najokrutniejszy z potomków Najwyższego Króla. By zdobyć pozycję na Dworze, musi rzucić Cardanowi wyzwanie – a następnie ponieść konsekwencje.

Fantastyka jest takim gatunkiem literackim, który pomimo  swobody w kreowaniu świata przedstawionego ma w swoich zasobach cały arsenał schematów. Ciężko obwiniać autorów o to, że korzystają z czegoś, co wielokrotnie przyniosło ich poprzednikom sławę. Lepiej korzystać bowiem z tego, co jest już sprawdzone!
Schematy mogą być dobrze przedstawione i źle przedstawione. Mogą być też sztampowe do bólu bądź zawierać w sobie cząstkę czegoś zupełnie nowego, a jak nie nowego, to przynajmniej przyjemnego w odczycie. Jak myślicie, czy Holly Black poczyniła ze schematycznymi elfami cuda, czy może wbiła sobie autorski nóż w plecy? Ha, spokojnie, nie tak szybko!

WITAJ W ELFOWYM LESIE, WĘDROWCZE! UWAŻAJ TYLKO, ŻEBY NIKT NIE WBIŁ CI NOŻA POD ŻEBRA ALBO NIE ZROBIŁ Z CIEBIE SŁUGI!

Teraz was uspokoję – nie, Holly Black nie popełniła autorskiego seppuku i muszę przyznać, że całkiem nieźle poradziła sobie z odwzorowaniem elfowego uniwersum (tak, elfowego, nie elfiego, bo tak wyraża się również o tych leśnych stworzeniach bohaterka – czy może raczej: tak wyraża się w jej imieniu polski tłumacz). Nie dodała może niczego zabójczo nowego, co by miało zwalić przeciętnego zjadacza książek z nóg, ale całkiem zgrabnie operowała tym światem i było widać, że po prostu czuje go całą sobą – dzięki temu ja też mogłam go poczuć. Świetną robotę robiły tutaj długie, wcale nie nudne i nie przesadnie wnikliwe opisy. Sprawiły one, że nawet po skończeniu lektury, wciąż widzę przed oczami barwne obrazy wyrwane prosto z Elfhame. Czasami nie trzeba nie wiadomo jak górnolotnych umiejętności opisowych, aby stworzyć coś klimatycznego. Wystarczy kilka elementów, takich jak zwyczaje, stroje, zachowania czy wygląd poszczególnych postaci i miejsc – na czym w pierwszej części książki skupiła się właśnie Holly Black. Co jeszcze bardzo mi się podobało w przedstawieniu tej schematycznej, fantastycznej rasy? Nienawiść. Intrygi. Chęć zemsty. Brutalność. Narcyzm. Dążenie do zaspokojenia własnych potrzeb. To, że nie mogli kłamać, a jednak wciąż dobrze udawali. Nikt od początku do końca nie był tam przedstawiony jako ktoś dobry i uczynny. Nawet jeżeli wydawało się, że któraś z postaci ma uczciwe zamiary, zaraz okazywało się, że wszystko robiła po to, aby to jej było dobrze. To naprawdę ciekawe przedstawienie psychologii bohaterów i to na różnych, osobowych płaszczyznach! To chyba największa zaleta Okrutnego księcia, która znacząco podwyższyła moją opinię.
Ach, no i plus dla wydawnictwa Jaguar za to, że opis zupełnie niczego nie zdradzał, co tylko podsycało ciekawość czytelnika! Ostatnio coraz rzadziej trafiam na takie intrygujące zapowiedzi, które niewiele by zdradzały, dlatego uważam, że to poniekąd sztuka.

UMIESZ LICZYĆ? LICZ NA SIEBIE!

Myślę, że właśnie tym mottem kierowała się większość bohaterów, która została przedstawiona w tej książce. I wcale nie było to złe! W końcu w normalnym życiu ludziom również zależy na tym, aby to im było najlepiej – nawet jeżeli nie przyznajemy się do tego otwarcie. Elfy na szczęście się z tym nie kryją. Zresztą… nie tylko elfy. To samo moglibyśmy powiedzieć o głównej bohaterce tej opowieści – Jude, która była zwykłą śmiertelniczką wychowywaną w tymże barwnym, pełnym intryg światku. Myślę, że to dosyć specyficzna bohaterka i to nie ze względu na to, że autorka nadała jej nie wiadomo jak udziwnione cechy. Wręcz przeciwnie – Jude była po prostu prawdziwa, a przy tym i całkiem zwyczajna. To, co ją wyróżniało wśród innych bohaterów, to neutralność. To znaczy, że nie była ani dobra, ani zła. Nie była również tłamszona przez swoją rodzinę czy inne postacie, które chciały wywrzeć na niej presję. Bardzo, ale to bardzo podobało mi się, że choć Jude kochała swoją siostrę bliźniaczkę, która nie popierała jej buntu, ona i tak postępowała w sposób, jaki jej się podobał, wciąż jednak dbając o dobro Taryn. Jude nie była również typowym koksem, który nagle z niczego zmiata połowę królestwa z powierzchni ziemi. Nie. Kiedy trzeba było, pokazywała, że jest słaba, kiedy musiała, naprawdę się bała. Czy ją polubiłam? Trudno mi to określić. Uważam, że w pewnym momencie autorka przesadziła z jej centralizacją w fabule. Poczułam się, jakby nadpisała jej rolę, nie do końca uzasadniając ją w racjonalny sposób. Autorka trochę przedobrzyła, bo zaczęła krążyć pokrętnymi ścieżkami, które doprowadziły do gwałtownej zmiany Jude. Nie do końca ją kupiłam, bo owszem, rozumiem, że miała ciężką przeszłość, że było jej bardzo trudno w miejscu, gdzie nie miała żadnego wsparcia i sama musiała sobie radzić, ale jednak w kulminacyjnym momencie tej zmiany poczułam się… dziwnie. Jakby jednak czegoś zabrakło, aby była do końca wiarygodna.


Ten problem tkwił nie tylko w głównej bohaterce. Zdarzyło się tak wielu postaciom. Większość z nich tak naprawdę pod sam koniec okazywała się być… inna. Rozumiem, niektórzy się ukrywali, ale jednak trudno mi tak nagle przenieść swoje wyobrażenie o okrutnym księciu na chłopca, który się boi i jest zakochany – to był oczywiście tylko jeden z nielicznych przypadków, bo takich było niestety więcej. Gdyby była to sprawa dwóch bohaterów, może bym przymknęła na to oko, ale nie PRAWIE wszystkich! Przez te zawirowania poczułam się, jakby pierwsza część książki przedstawiała zupełnie inną fabułę, niż ta druga. Moim zdaniem, po odpowiednich przeróbkach, można by stworzyć dwie odrębne powieści, bo są… nieporównywalne i z bólem muszę oznajmić, że ta pierwsza podobała mi się bardziej.
Powrócę jeszcze do kreacji pozostałych bohaterów, a także powstałych pomiędzy nimi relacji, bo myślę, że na to warto zwrócić uwagę. Najpierw zacznę od tych, którzy oprócz Jude zasługują na szczególną uwagę. Pierwszy jest Madok – mężczyzna, który choć jest bezlitosnym zabójcą żądnym krwi, wojny i władzy, tak naprawdę jest też sprawiedliwy (powiedzmy). To człowiek zarówno z wadami, jak i z zaletami, co zgrabnie zostało przedstawione. Taka sama wydawała się być jego małżonka – Oriana. Z wierzchu płytka i pałająca niechęcią do bękartów, które z nią pomieszkiwały, a jednak miała przypływy może nie tyle czułości, co zainteresowania ich losami. Ciekawie zostały również przedstawione siostry Jude – każda z nich bardzo się między sobą różniła i dodawała do fabuły coś od siebie. Vivianne robiła, co chciała, w nic się praktycznie nie angażując, Taryn była bardziej posłuszna i ułożona, a Jude to ta, która potrafiła zawalczyć o siebie i nie pozwalała włazić w swoje życie z butami (przynajmniej od pewnego momentu, kiedy odkryła, że bunt jest jej przyjacielem). Ostatnią postacią, na którą warto zwrócić uwagę, to sam Cardan, choć uważam, że w pewnym momencie trochę w moich oczach stracił, bo okazał się takim... schlanym ciapusiem. Bynajmniej samo przedstawienie jego okrutności, a już szczególnie ostatnia scena z jego udziałem robi wrażenie.
Jeżeli chodzi o te gorzej przedstawione postacie, to niestety za takie muszę uznać większość tych drugoplanowych. Uważam, że rodzina królewska powinna mieć trochę więcej barw, a już szczególnie sam Balekin, czyli najstarszy z braci, który ostatecznie dużo namieszał. Hitem jest jednak dla mnie Loki. Może to moja osobista opinia, ale nie obraziłabym się, gdyby go stamtąd w ogóle wycięto. Pewnie nawet nie zauważyłabym różnicy (z tym, że mniej bym się irytowała). To ktoś, kto przyszedł namącić, a potem sobie poszedł i tyle było go widać. Akysz, rudzielcu!

POWIEDZ, POWIEDZ CZEMU – CZYLI CO MOGŁO PÓJŚĆ NIE TAK

            Jestem fanką książek, które są… równe. To znaczy, że jeżeli uzyskujemy jakiś klimat na samym początku, to stopniowo przechodzimy do większych rzeczy, starając się go nie utracić. Tymczasem pierwsza część jest typowo zapoznawcza, trochę statyczna, ale przy okazji ciekawa, a druga część nagle ni stąd ni zowąd robi wielkie bum i rozpoczyna gromadzenie coraz to dziwniejszych, wymyślnych intryg. Myślę, że to byłoby dobre, gdyby te intrygi trochę rozłożyć w powieści, a także, gdyby główna bohaterka tak gwałtownie i pokrętnie nie stanęła w samym centrum królewskich zawirowań.  Owszem, książka w całości była ciekawa i w pewnych aspektach dosyć nietypowa – tu zwrócę uwagę na to, że zakończenie było baaardzo satysfakcjonujące, a przecież nie wiadomo co się tutaj nie wydarzyło – jednak w tej względnej wspaniałości bardzo nierówna. Rozumiem, gdyby jeszcze te intrygi były na takim poziomie, że wybałuszamy oczy, bo oto się okazuje, że stało się coś, czego się kompletnie nie spodziewamy. To nie miało jednak miejsca. Owszem, zdarzały się momenty, kiedy człowiek unosił w zdziwieniu brwi, ale niestety wielu zdarzeń można było się spodziewać i wielu można było się domyślić. Autorka potrafiła umiejętnie zbudować chwilę niepewności, a także wzbudzić ciekawość w czytelniku, tylko po to, by za chwilę uraczyć go czymś nie tak znowu wielkim i nieprawdopodobnym. Nie twierdzę przy tym, że książka była wolna od zaskoczeń, ale jednak – czasem znaki były zbyt oczywiste i to, co miało zapierać nam dech w piersiach, po prostu nas uspokajało, potwierdzając nasze przewidywania. 


            Co mi się jeszcze nie podobało w Okrutnym księciu, to z pewnością wątki miłosne. Nie jestem w stanie określić, czy autorka zwyczajnie ich nie umie kreować, czy po prostu akurat tutaj coś poszło nie tak. W obydwu przypadkach, kiedy Jude miała okazję się zbliżyć do dwóch różnych panów, sceny te wypadały dosyć niewiarygodnie i dziwnie. Jakoś nie widziałam jej ani z jednym, ani z drugim chłopakiem, tym bardziej, że z każdym całowała się zupełnie z zaskoku. Dodatkowo uważam, że jeden wątek romantyczny, który doprowadził do siostrzanego dramatu, po prostu można by wyciąć, bo był tam wstawiony tylko po to, żeby narobić zbędnego szumu. To oczywiście moja subiektywna opinia, ponieważ wiem, że wielu ludzi, którzy przeczytało tę książkę, może sądzić zupełnie inaczej.

            Podsumowując. Ostatecznie Okrutny książę nie był zły, a wręcz bym powiedziała – dobry czy też satysfakcjonujący. Spędziłam miły czas z tą książką i uważam, że ma w sobie coś odmiennego, co łatwo przyciągnie czytelnika, kusząc go obietnicami kolejnych tomów. Równocześnie sądzę, że niektóre wątki powinny być przeprowadzone nieco inaczej, bo w moim odczuciu autorka czasami sama gubiła się z wyjaśnieniami i naginała niektóre rzeczy tak, żeby pasowały pod fabułę (SPOILER, który posłuży za przykład: na Jude zostało nałożone zaklęcie, które chroniło ją przed czarami, a równocześnie zakazywało jej mówić komukolwiek, jaką pełni rolę i kim tak naprawdę jest. Gdy umarła osoba, która narzuciła na nią to przyrzeczenie, nagle się okazało, że Jude może już swobodnie mówić o tym, jaką rolę pełniła, ale ochrona przed czarami wcale nie zniknęła. Halo, albo wszystko, albo nic!). 
Okrutny książę to przyjemna, fantastyczna i nietypowa lektura, przy której na pewno nie będziecie się nudzić. A na koniec mogę dodać tyle: KOCHAM CARDANA, MIMO TEGO ŻE BYŁ DUPKIEM.

MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆



DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

Pragnienie jest dziwaczną sprawą. Gdy tylko zostaje zaspokojone, zaraz się przeistacza. Gdy otrzymamy złotą nić, chcemy mieć złotą igłę.

Elfowie są piękni, ale to piękno jest jak ścierwo złotego jelenia; pod skórą roją się zżerające padlinę robaki, gotowe w każdej chwili wypełznąć na powierzchnię.

– Potrafię być czarująca. Ciebie przecież oczarowałam.
– Nie oczekuj od innych, że podzielą moje zdeprawowane upodobania.

19 komentarzy:

  1. Już czeka na mnie na półce na swoją kolej :) Będę musiała po nią wkrótce sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem jej bardzo ciekawa i muszę ją kupić, bo zbiera tak skrajne opinie, że...ach! Dużo osób mówi, że jest tu mnóstwo zmarnowanego potencjału i że tłumaczenie to cios poniżej kolan. No i że w dużej części jest po prostu nudno, a rozkręca się na koniec. Zobaczymy! :D

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa tej książki. Świetne zdjęcia ;) co do bohaterów... może autorka zrobiła sobie przerwę w trakcie pisania i zapomniała, jak wyglądała kreacja bohaterów XD nie wiem jak inaczej wytłumaczyć tą nagłą i tak diametralną zmianę, o której piszesz :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tytuł recenzji prawie mnie przekonał, ale ją przeczytałam i niestety raczej jej nie sprawdzę. Zawsze mam problem gdy bohaterowie są słabo przedstawieni.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyka nie jest moim ulubionym gatunkiem, więc pewnie po nią nie sięgnę :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak wiem, nie oceniaj książki po okładce. Ta tu jest tak intrygująca, że wiedziałam od razu, że muszę ją mieć. Jeszcze co prawda jej nie posiadam, ale mam nadzieję, że to się niedługo zmieni. 😁😍 Świetna recenzja.bardzo dobrze mi się ją czytało. PoZdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niecierpliwie czekam na tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę pozytywne recenzje książki, ale sama okładka niestety mnie odpycha :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio, po dłuższej przerwie, znów wczuwam się w rytmy fantastyki, sympatycznie będzie spotkać się z tą książką. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie czytam "Czarnoskrzydłego", miałaś okazję poznać?

      Usuń
    2. O, w sumie nawet o tej książce nie słyszałam! Ale jeżeli ciekawa, to chętnie się za nią zabiorę ;)

      Usuń
    3. Mnie taka odmiana fantasy nie za bardzo podeszła, liczyłam na szersze opisy przedstawianego świata, tak aby móc przemieszczać się w nim z dużą wyrazistością.

      Usuń
  10. Dość wysoka ocena, jednak fantastyka to akurat mało mój gatunek :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Akurat tę książkę bez przerwy obserwuję :) czekam na jakąś zniżkę i kupuję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie jest to moja bajka, ale może kiedyś przeczytam tą książkę. Bardzo ciekawa recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przez te wady i zalety ta książka wydaje mi się porządnym średniakiem, a nie przepadam za takimi ;) Ale może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakoś fantastyka do mnie nie przemawia

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubię sięgać po fantastykę ale ta książka niespecjalnie do mnie przemówiła

    OdpowiedzUsuń