Alicja Wlazło –
pozytywnie zakręcona autorka, której debiutancka, przesiąknięta
fantastycznymi nutami powieść „Mrok” zawitała na
księgarnianych półkach w pierwszej połowie 2018 roku. Kobieta,
której głowa pęka w szwach od nadmiaru pomysłów na nowe książki,
dlatego też stara się jak może, by przesyt fikcyjnych zdarzeń nie
przejął kontroli nad jej życiem. Aktualnie jest w trakcie
poprawiania dalszych losów Laureen oraz innego, niezwiązanego z
„Mrokiem” opowiadania. Ta niezwykle rozgadana, kipiąca pozytywną
energią dama zaryzykowała i poddała się demonicznym torturom, to
znaczy zgodziła się udzielić odpowiedzi na niekiedy dziwne
pytania...
Co takiego zdołało ujrzeć
światło dzienne?
Laureen, jak już sam opis
książki wskazuje, nie ma w życiu lekko. Tym samym jestem zmuszona
zapytać: Skąd w ogóle pomysł na to, aby główna postać
doświadczyła aż takiego bólu?
Odkąd pamiętam, gdy
czytałam powieści, niezależnie od gatunku, czy chociażby
oglądałam jakiś film, zawsze najbardziej liczyli się dla mnie
bohaterowie, a także uczucia, jakie dane dzieło we mnie wzbudzało.
Najwięcej emocji wywoływały właśnie te fragmenty, gdzie przed
postacią piętrzą się przeszkody, a różne przeciwności losu nie
pozwalają na prowadzenie normalnego życia. Dodam, że najbardziej
zapadały mi w pamięć właśnie takie sceny, kiedy bohater
przeżywał tragedię, doświadczał straty, jednak wcześniej
odbiorca na tyle poznał postać i jej otoczenie, iż zdążył się
do niej przywiązać, a dzięki temu współodczuwał ból,
cierpienie i niesprawiedliwość, jaką rządzony jest nasz świat.
Sądzę, że właśnie
dlatego sama postanowiłam umieścić Laureen w podobnej sytuacji.
Chciałam sprawdzić czy to, co podoba się mnie samej, również
przyciągnie uwagę innych, czy może postawiłam na złą kartę?
Dodam, że z ciężkim sercem opisywałam te sceny, ale jednocześnie,
bogatsza o doświadczenie zdobyte na kursach kreatywnego pisania,
wiedziałam, że im bardziej wstrząsnę czytelnikiem, tym lepiej.
Nie należy bać się skrajności, w tym nawet wielkiego cierpienia.
Przyszli kandydaci na
Zaprzysiężonych otrzymywali na swoje nadgarstki bogato zdobione
bransolety. Zdradź mi, dlaczego właśnie one? Czemu nie – na
przykład – pierścionki, tatuaże lub znamiona?
Przyznam, iż z początku
zastanawiałam się nad tatuażami, jednak stwierdziłam, że to za
mało. Potrzebowałam czegoś więcej, jakiegoś punktu łączącego
świat ludzki i świat Zaprzysiężonych. Elementu, który będzie
zawierał iskrę Wszechobecnego. Bransolety okazały się strzałem w
dziesiątkę, o czym jednak dowiedziałam się dopiero podczas
pisania księgi drugiej. To właśnie w niej nieco więcej się
wyjaśnia, a i ja sama musiałam bardziej zagłębić się w historię
Zaprzysiężonych oraz Daenionu, zrozumieć prawa rządzące tą
społecznością. To właśnie przy opracowywaniu tego wszystkiego
zrozumiałam, dlaczego nie mogłam posłużyć się wyłącznie
tatuażami i jak bardzo byłyby mi one nie na rękę przy tłumaczeniu
pewnych istotnych kwestii, o których zdradzę więcej w kolejnych
księgach.
A jeżeli już o
Zaprzysiężonych mowa, to czy jest w nich coś takiego, co cię
fascynuje, intryguje do granic możliwości, a zarazem odpycha?
Z pewnością taką rzeczą
jest ich przeszłość oraz to, że tak prosto i łatwo mogli o niej
zapomnieć. Przystali na nadejście nowego porządku po Wielkiej
Wojnie, mimo że nigdy nie powinni. Mam też do nich o to trochę
żal, w szczególności do Ladysława i Silimira, w końcu wiedzieli,
co nadchodzi, dlaczego więc w jakiś sposób temu nie zapobiegli?
Czemu nie postarali się bardziej? Przecież to ich dziedzictwo!
Oczywiście, znam częściowe odpowiedzi na te pytania, jednak jak
się zapewne spodziewasz, nie zamierzam ich zdradzać.
Na dodatek znalazłabym
jeszcze kilka innych rzeczy, chociaż ciężko powiedzieć czy
bardziej mnie odpychają, czy może fascynują właśnie. Byłyby to
obecny sposób szkolenia kandydatów, w którym Zaprzysiężeni
zapomnieli o wielu istotnych jego elementach; krótkowzroczność
sporej części z nich, czy może nawet brak porozumienia pomiędzy
światem Daenionu z innymi, jak Sekanda czy Apon, którego
osiągnięcie mogłoby zaważyć na przyszłości wszechświata.
Znalazłoby się jeszcze
kilka, ale może nie powinnam zdradzać zbyt wiele?
Co dwie głowy, to nie jedna
– rzecze stare przysłowie, które jest nad wyraz prawdziwe.
Przecież dość często widuje się na księgarnianych półkach
książki napisane nie przez jednego, a przez dwóch autorów. A czy
ty chciałabyś zaprosić kogoś do współpracy czy jednak wolisz
tworzyć w pojedynkę?
Przyznam, że mogłoby to
się okazać ciekawą przygodą, nie jestem jednak pewna, czy
dalibyśmy radę współtworzyć, a może inaczej: czy ta osoba
wytrzymałaby współpracę ze mną. W takiej sytuacji najważniejszy
wydaje się plan działania, przynajmniej tak uważam, jednak ja nie
jestem typem pisarza, który potrafi stworzyć szczegółowy projekt,
a żebym się go jeszcze trzymała, to już święto! (śmiech)
Tworzę spontanicznie, oczywiście znam zarys historii, jednak zawsze
zostawiam sobie otwartą ścieżkę fabularną, którą potem wiem,
że wypełni świetny pomysł – po prostu jeszcze na niego nie
wpadłam. Pozwalam sobie na swobodę w pisaniu, często podczas
procesu pojawiają się na scenie nowi bohaterowie, którzy nie byli
nawet w planach, a potem, magicznym sposobem, zagarniają uwagę,
zarówno moją, jak i innych postaci, a dana powieść bez nich nie
byłaby już tą samą powieścią.
Jesteś dość otwartą
osobą, dlatego też na swoim fanpage często dzielisz się skrawkami
swojego prywatnego życia, przez co wyraźnie widać, że zarówno
rodzina, jak i pasja mają dla ciebie szczególne znaczenie. Zdradź,
proszę, jak ci się udaje to łączyć, nie zaniedbując nikogo ani
niczego?
Rzeczywiście lubię dzielić
się swoim życiem z innymi, swoimi pasjami, chyba zawsze tak miałam.
Łączenie zarówno pasji jak i życia rodzinnego wymaga sporych
pokładów energii, a także opracowania dobrej strategii działania.
Często zdarza się, że odpuszczam pracę twórczą, aby pobyć
dłużej z rodziną, czasem udaje mi się znowuż położyć chłopców
wcześniej spać i zyskuję więcej czasu na pisanie. Wszystko da się
pogodzić, trzeba tylko chcieć i, co więcej, pozwolić sobie –
mimo całej strategii – na pewną elastyczność, przyjmować co
niesie życie, a jednocześnie walczyć o marzenia i szczęście.
Dodam, że bez wsparcia
bliskich nie byłabym w stanie pisać, to właśnie oni podnoszą
mnie na duchu, gdy tracę wiarę we własne siły i za to im w tym
miejscu niezmiernie dziękuję!
Nie da się również nie
zauważyć, że nawet te mniej pozytywne oceny „Mroku” nie są w
stanie zepsuć ci humoru. Co więcej, każdą z nich witasz z
otwartymi ramionami. Jaka cenna lekcja spowodowała, że masz do nich
takie nastawienie?
Zawdzięczam to kursom
kreatywnego pisania na Pasji Pisania, gdy nauczyciel, Michał Paweł
Urbaniak wylał mi na głowę kubeł zimnej wody i uświadomił, że
„Mrok” jest napisany na strasznie niskim i złym poziomie.
Dodatkowo mnie to zabolało, ponieważ innym uczestnikom kursu
niezwykle spodobała się przedstawiona przeze mnie historia i w
życiu nie spodziewałabym się tak ostrej, a zarazem prawdziwej
opinii, która nastąpiła po przeczytaniu ich słów. Przeżyłam
to, nie powiem, wypłakałam się, ale potem, po kilku dniach, kiedy
musiałam radzić sobie z moim urażonym ego, powoli zaczynałam
rozumieć, że każda krytyka jest tylko z pożytkiem dla nas. Nie ma
sensu się złościć, wściekać czy obrażać. Kto wie, czy np.
dzięki słowom jednego z moich czytelników, nie poczynię zmian w
kolejnych częściach, bo nagle otworzą się przede mną nowe
możliwości, na które pozostawałam wcześniej ślepa? Może okaże
się, że spojrzę na swoje pisanie z całkiem innej perspektywy?
Może wypróbuję czegoś nowego, na co inaczej zwyczajnie bym nie
wpadła? Poza tym, lubię słodko-gorzkie opinie, wtedy zawsze wiem,
że czytelnik przeczytał moją powieść naprawdę szczegółowo, a
to cieszy mnie ogromnie.
Każdy doskonale zdaje sobie
sprawę z tego, że jeżeli dany produkt nie zyska dobrej promocji,
to będzie ciężko znaleźć dla niego nabywców. Także to jest ta
chwila, kiedy możesz zachęcić czytelników Demonicznych Książek
do tego, aby sięgnęli po „Mrok”!
Laureen straciła wszystko,
pragnie jedynie śmierci, w której znajdzie ukojenie. Wszystko
zmienia pojawienie się na jej nadgarstku tajemniczej bransolety, a
także spotkanie z Sigarrem, którego burzowe spojrzenie prześladuje
jej myśli. Czy Lori podniesie się i przyjmie wyzwanie, jakie stawia
przed nią sam przewrotny los? Czy może wybierze łatwiejszą
ścieżkę, ścieżkę zapomnienia? Przekonajcie się sami i bądźcie
czujni, bowiem nadciąga mrok.
Drodzy czytelnicy
Demonicznych Książek, zapewne nieobce są wam ognie piekielne, czy
też pokusy, jakie stawiają przed wami wysłannicy piekieł, ale
zapewniam, jeśli sięgniecie po „Mrok”, rozgrzeje was bardziej
od oblicza samego Lucyfera, stojącego przed wami jedynie w
szlafroku…
A dla tych z was, którzy zaznajomili się z wydarzeniami w „Mroku” – czekajcie cierpliwie, gdyż
wydanie drugiej części zbliża się wielkimi krokami, a zapewniam,
że warto. I to nie tylko ze względu na mrocznego Sigarra, czy też
Laureen, która będzie próbowała odnaleźć się na Daenionie
wśród nieprzychylnych pobratymców; nie tylko ze względu na
tajemniczego przeciwnika, który do tej pory pozostawał w cieniu;
nawet nie ze względu na Tessę oraz uchylenie rąbka tajemnicy o jej
przeszłości… Czekajcie, ponieważ pierwszy tom to dopiero
rozgrzewka, a bitwa nawet nie rozpoczęła się na dobre.
„Żar” rozpali was do
czerwoności, czy rozróżnicie przyjaciół od wrogów? Nieoczywiste
przesłoni całun gęstej mgły i już nic nie będzie takie samo –
a już z pewnością nie dla Laureen.
Po takiej rekomendacji na
pewno sama bym sięgnęła po „Mrok”, gdyby nie fakt, że... już
dawno zapoznałam się z jego treścią! Jednakże, ta książka tak
mnie pochłonęła, iż nie mogę doczekać się dnia, kiedy „Żar”
trafi w moje ręce!
Ślicznie dziękuję za
poświęcenie swojego cennego czasu i udzielenie odpowiedzi na
pytania, kiedy mogłaś dalej tworzyć! Mam tylko nadzieję, że ja
jakiś czas nie będziesz mi tego wypominać! ;)
Jestem fanką siatkówki, dlatego nazwisko autorki kojarzy mi się tylko z Mariuszem Wlazlym 😀 Jeśli Pani Alicja pisze tak dobrze, jak Pan Mariusz gra, to ja biorę w ciemno tą książkę 😉 świetny wywiad, gratulacje!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Mam nadzieję, że dorównuję talentem naszemu świetnemu siatkarzowi i nie zawiodę oczekiwań! :D
UsuńSłyszałam o tej autorce, nie powiem, że nie, ale na razie mam dość takiej... typowo fantastycznej literatury. Ostatnio szukam swojego gustu, błądzę między różnymi gatunkami, ale doskonale wiem, że na razie nie kwapię się do przeczytania tej powieści.
OdpowiedzUsuńNiemniej, kiedyś na pewno, uwielbiam poznawać polskich autorów!
Cały wywiad jest przeprowadzony naprawdę rzetelnie, a i widać, że pani Wlazło jest naprawdę mądrą osobą, niektóre jej odpowiedzi mnie nieco zaskoczyły; podoba mi się to, jak jej wypowiedzi zostały sformułowane.
A i Ty wykonałaś kawał dobrej roboty, bo pytania nie są do końca oczywiste, sama miałabym niezłą zagwozdkę i musiałabym pomyśleć chwilę nad odpowiedzią.
Ściskam,
Iza Heavy Books
Serdecznie dziękuję za miłe słowa! Z fantastyką rzeczywiście tak jest, że nie zawsze mamy na nią ochotę. Nieco też trochę z tego powodu próbuję się w innych gatunkach, które w przyszłości ujrzą światło dzienne. Może one bardziej się spodobają? Mam nadzieję!
UsuńPozdrawiam ciepło. :)
Pani Wlazlo wydaje się być ciekawą osobą, a twóje pytania i cały wywiad jak najbardziej mnie zaciekawił i się spodobał. ☺
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i cieszę się, że wywiad przypadł do gustu. :)
UsuńKojarzę nazwisko autorki, ale nie znam jej twórczości. Ogółem do polskich autorów przekonuję się stopniowo, po tym jak jakiś czas temu kilkukrotnie się mocno sparzyłam.
OdpowiedzUsuńSama przez pewien czas czułam podobnie, więc doskonale rozumiem. :)
UsuńMiłego dnia!
Nie słyszałam wcześniej o tej autorki, ale po tym wywiadzie na pewno sie zorientuje w temacie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
mieszkajaca.miedzy.literami
Będzie mi niezmiernie miło. :)
UsuńRównież pierwszy raz słyszę ale mimo to myślę że sięgnę po którąś z Pani pozycji ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie! Na razie dostępny jest "Mrok", ale reszta książek już w przygotowaniu! :)
UsuńMam w planach tę książkę.
OdpowiedzUsuńTak, poza tym świetny wywiad. Autorka ma super podejście do krytyki.
Książki jak narkotyk
Bardzo dziękuję! Cieszę się, słysząc te słowa i mam nadzieję, że "Mrok" się spodoba. :)
UsuńKsiążka autorki to zupełnie nie moje klimaty, ale wnioskując z odpowiedzi pani Alicji to kobieta pełna pasji i z głową wypełnioną pomysłami, wróżę więc sukces wśród fanów fantastyki
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za miłe słowa! :) Ale jeśli nie fantastyka, może kolejne książki się spodobają - część spoza gatunku fantasy. Na pewno będę informować. :)
UsuńZaczytanego dnia!
Lubię dowiedzieć się więcej o autorze zanim sięgnę po jego książkę. Dlatego cieszę się, że najpierw przeczytałam ten wywiad, bo teraz wiem, że warto czytać jej prozę.
OdpowiedzUsuńNiezmiernie mi miło, mam nadzieję, że "Mrok" się spodoba! :)
UsuńPrzyznam, że z ciekawością zapoznawałam się z wywiadem, dzięki niemu nazwisko autorki już będzie mi znane, a w konsekwencji chętniej sięgnę po jej książki. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się! Życzę w takim razie mrocznej lektury! ;)
UsuńTakie obecnie najbardziej są mi potrzebne. :)
UsuńNie znałam do tychczas tej autori i widzę że wiele straciłam
OdpowiedzUsuńNiezmiernie mi miło. :) Mam nadzieję, że zarówno "Mrok" i przyszłe książki przypadną do gustu.
UsuńAutorka ma naprawdę dobre podejście do krytyki :) choć i tak uważam, że warto nauczyć się odróżniać ją od zwykłego hejtu
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję. :) I jednocześnie zgadzam się - tak naprawdę najbardziej cenię konstruktywną krytykę, bo to właśnie dzięki niej pisarz i jego dzieła zyskują możliwość rozwoju.
UsuńBardzo fajny wywiad. Ciekawe pytania, wyczerpujące odpowiedzi - lubię to całych serduchem. A książkę zamierzam przeczytać
OdpowiedzUsuńO tej autorce nie słyszałam :) muszę się zakręcić koło jej twórczości.
OdpowiedzUsuń