Autor: Adrienne Young
Przekład:
Grzegorz Gołębski
Tytuł:
Klan
Tytuł
oryginału: Sky in the Deep
Seria/Cykl:
-
Gatunek:
literatura młodzieżowa, fantastyka
Wydawnictwo:
Kobiece (Young)
Ilość
stron: 320
Siedemnastoletnia
Eelyn została wychowana tak, by wojować u boku swoich pobratymców
z plemienia Asków w odwiecznej wojnie z plemieniem Rikich. Jej życie
jest brutalne, ale rządzą nim proste zasady: walczyć i przetrwać.
Pewnego
dnia na polu bitwy zdarza się jednak coś niesamowitego – spotyka
tam swojego brata walczącego po stronie wroga. Brata, którego
śmierć widziała na własne oczy pięć lat wcześniej.
Świadoma
jego zdrady musi przeżyć zimę w górach jako niewolnica Rikich, w
wiosce, w której każdy chce ją zabić. Jednak kiedy na Rikich
najeżdżają bezlitośni wrogowie rodem z legend, Eelyn zrobi
wszystko, żeby dwa zwaśnione klany zawarły sojusz.
Aby
do tego doszło, musi odważyć się zaufać ludziom, którzy ją
zniewolili.
[Opis
wydawcy]
Utrata
kogoś bliskiego naszemu sercu zawsze bywa bolesna. Świadomość, że
ktoś, kogo się kochało, już nie zdoła zamienić z nami słowa,
podzielić się swoimi spostrzeżeniami, nie wesprze w trudnych
chwilach czy po prostu nie będzie przy nas, trawi od środka,
odbierając sens życia. Gorzej, jednak kiedy zdołamy podnieść się
z kolan, a na naszej drodze staje ten, który pozostawił po sobie
pustkę. Czujemy się wtedy kompletnie zagubieni, zdezorientowani,
wściekli oraz jesteśmy gotowi zrobić wszystko, aby poznać całą
prawdę. Jesteśmy niczym Eelyn, nastoletnia wojowniczka z klanu
Asków, gotowi zlekceważyć wszystko i wszystkich, aby zdobyć
wiedzę, mogącą poniekąd skleić roztrzaskane serce. Tylko czy
zawsze jest to opłacalne?
TOPÓR
W DŁOŃ I JEDZIEMY Z TYMI GNIDAMI!
Adrienne Young wcale się nie szczypie ze
swoimi czytelnikami. Sama się o tym przekonałam! Wyobraźcie sobie,
że nawet nie zdążyłam się porządnie usadowić, kiedy z miejsca
zostałam wrzucona w ten przesiąknięty przemocą świat. I to
prawie w sam środek makabrycznej scenerii! Oszołomiona,
przyglądałam się tej drastycznej sytuacji z szeroko otwartymi
ustami, próbując jakkolwiek nadążyć za rozwojem wydarzeń, bo z
początku autorka mało co daje nam odpocząć. Dopiero z rozwojem
fabularnym pozwolono mi odetchnąć, jednak i tak przeczuwałam, że
długo nie zaznam spokoju. Narwana Eelyn cały czas dbała o to, aby
nikomu nie przyszło się nudzić. Dogłębnie zraniona przez brata,
zniewolona przez wrogi klan, wielokrotnie pokazywała Rikim swoją
prawdziwą naturę. Z czasem jednak zaczynała dostrzegać w nich coś
więcej niż czyhające na życie jej plemienia bestie. Wraz z nią
powoli odkrywałam, że za maskami wojowników skrywają się
zwyczajni ludzie, którzy również wiodą prawie normalne,
poukładane życie. Sama byłam (początkowo) tym zaskoczona, bo
jednak wielokrotnie dali odczuć głównej bohaterce, że nie jest
mile widziana w ich społeczności, co okazywali poprzez traktowanie
dziewczyny jak zbędnego balastu. Z czasem jednak, pomimo przyjemnego
dryfowania z rozdziału na rozdział i ekspresowego zaczytywania się,
zaczynałam odczuwać, że jednak czegoś mi tutaj brakuje.
Zauważyłam, że również prawdziwa natura „Klanu” skrywa się
pod maską, gdzie jej zerwanie zaowocowało festiwalem wyłapywania
coraz to nowszych „psujek”...
Pomijając już drobne potknięcia
fabularne, pozwolę sobie skupić się na elementach, które spędzają
mi sen z powiek. Jednym z nich jest wyjaśnienie, a raczej
streszczenie streszczenia tego, dlaczego Askowie walczą co pięć
lat na śmierć i życie z plemieniem Rikich. Kiedy to przeczytałam,
to aż parsknęłam śmiechem, bo bardziej absurdalnej wymówki nie
dało się wymyślić! Jasne, nawiązanie do tamtejszej mitologii
mogłoby się okazać strzałem w dziesiątkę, gdyby tylko autorka
popuściła wodze fantazji i się temu bezgranicznie oddała. Wiem,
że nieraz ktoś tłumaczył swe występki tym, że jakieś bóstwo
mu coś nakazało, ale miało to jakoś podłoże, a tutaj zostało
coś rzucone od czapy i ludzie temu przytaknęli z tępym wyrazem
twarzy, bo tak. To samo tyczyło się samych klanów. Poniekąd
poznałam ich od tej brutalnej strony, ale ta łagodniejsza, ludzka w
jakimś stopniu leżała. Tak bardzo pragnęłam, aby przybliżono mi
ich historię, opowiedziano o potężnych przodkach, którzy
przyczynili się do tego, że byli takimi, a nie innymi ludźmi,
zdradzili nieco więcej o swej religii i codziennych rytuałach…
Ofiarowano mi szczątkowe fakty, służące pomocą przy pchaniu
fabuły do przodu, ale to i tak za mało, aby mnie usatysfakcjonować.
A sam kulminacyjny moment w bestsellerowym „Klanie”? Nie mogę za
wiele zdradzić, bo to by zahaczyło o obrzydliwy spoiler, ale to, co
zaprezentowała tam autorka… Jak dla mnie chciała czym prędzej
się z tym rozprawić, przez co wyszło, jak wyszło. Moim zdaniem,
brakowało w tym solidnego kopa, abym chciała dopingować bohaterom.
Można było wycisnąć z tej fabularnej cytryny więcej soku, ale
cóż… najwyraźniej ktoś lubi marnotrawić „owoc”.
A na tym nie koniec minusów...
CHODŹ DO MNIE BRACISZKU, TO CIĘ
UŚCISKAM… PASEM… WOKÓŁ SZYI!
Eelyn od dzieciństwa uczono władania
bronią. W naszej rzeczywistości jest to może nie do pomyślenia,
jednak w jej świecie ta umiejętność okazywała się bardzo
przydatna – w końcu co pięć lat klany Asków i Rikich zbierały
się po to, aby toczyć ze sobą walki na śmierć i życie.
Dziewczyna, po osiągnięciu pewnego wieku, walczyła za i dla swoich
pobratymców jak lwica. Także wykazywała się wolą walki, kiedy
została pojmana przez wrogów i przetransportowana do ich wioski.
Podziwiałam Eelyn za odwagę. Może
niekiedy nie popierałam podejmowanych przez nią kroków, bo bez
wahania pchała się w ramiona niebezpieczeństwa, to nie zdołam
zaprzeczyć, że umiała mi zaimponować. Nawet jako niewolnica
dobitnie pokazywała, że nikt nie zdoła jej przerobić na
udomowionego pupilka. Również jej nowy „pan”, Fiske, okazał
się charakterny. Młody Riki pokazywał dziewczynie, że gdyby nie
jego postępowanie, już dawno zostałaby skrócona o głowę. Ich
burzliwe relacje stopniowo łagodniały (któż by się tego
spodziewał?), gdzie każde z nich powoli odkrywało w tym drugim
istotny fakt: że ma przed sobą człowieka. Człowieka, który –
prócz bycia wychowanym na maszynę do zabijania – przede wszystkim
ma uczucia. Odkrywali się niemal od nowa, co nieraz przekształcało
się w wiele (nie)spodziewanych sytuacji. Jednakże tę spokojniejszą
naturę wojowniczki najbardziej uaktywnił młodszy brat jej
„właściciela”. Halvard od początku okazywał zainteresowanie
nowo przybyłą. Nieskalany jeszcze walkami chłopiec lgnął do
niej, obdarzając sympatią i zaufaniem, co spowodowało, że Eelyn
nawet byłaby gotowa poświęcić własne życie, aby stanąć w jego
obronie. To samo tyczyło się Inge, matki tej dwójki. Choć
traktowała ją, jak należało (doskonale wiedziała, kim ona dla
nich jest), dało się odczuć, że tak naprawdę dbała o to, by
czuła się u nich jak najlepiej. Co zaś się tyczy pozostałych
bohaterów…
Iri. „Zmarły” brat Eelyn, który jak
gdyby nic mieszkał wśród Rikich, oprócz tego, że był kimś
ważnym dla dziewczyny, to tak naprawdę niczym szczególnym się nie
wyróżniał. Wycofany, lekko niemrawy... W ogóle miałam wrażenie,
jakby autorka nie miała na niego większego pomysłu. I nie tylko na
niego. Pojawiali się również inni, którzy wkradali się do życia
Eelyn, gdzie, gdyby ich zabrakło, to ta historia by na tym nie
straciła. Nieraz wydawało mi się, że rozróżniam tych ludzi
tylko ze względu na imiona. A to raczej dobrze nie świadczy.
Adrienne Young wie, jak pisać, by
zatrzymać przy sobie czytelnika i nie pozwolić mu odłożyć
książki na bok. Cały czas dostarczała multum niezapomnianych
wrażeń. Autorka również uświadamia, że pielęgnowana przez lata
nienawiść, nie niesie ze sobą jedynie bólu i cierpienia.
Nienawiść również zaślepiała, przez co nie dostrzegało się
tych pięknych uroków życia. Dałam się porwać debiutanckiej
powieści pani Young, ale… No, właśnie – ale. Zdążyłam już
wspomnieć o wielu wadzących mi kwestiach, dlatego nie będę tego
powtarzać. Powiem jednak tyle: jeżeli kieruje się coś do
nastoletniego odbiorcy, nie można robić z niego aż tak
ograniczonego. Bo zastosowane w „Klanie” uproszczenia może są
łagodne, ale po pierwszym rozdziale wyczuwam, że to mogło tak
rozkwasić konkurencję, że mucha nie siada! A jeszcze tyle
przewidywalnych wątków… Auć, aua i jeszcze raz A U Ć!
Podsumowując. Jeżeli potrzebujesz
pełnokrwistej, pełnej niespodziewanych zwrotów akcji,
przepełnionej brutalnością historii, to niestety „Klan” nie
jest dla ciebie dobrym rozwiązaniem. Może fabuła kręci się wokół
odwiecznej wojny między wrogimi klanami, a sama książka zaczyna
się z mocnym przytupem, z rozdziału na rozdział gęsta atmosfera
się rozrzedza, gdzie inne sfery przejmują stery. Jeśli jednak nie
wymagasz zbyt wiele od literatury młodzieżowej, potrzebujesz po
prostu odetchnąć od codziennego zgiełku – sięgaj śmiało!
Akurat to Adrienne Young może ci bez wahania ofiarować.
MOJA OCENA:
★★★★★☆☆☆☆☆
Jeszcze się zastanowię.:)
OdpowiedzUsuńMiałam po nią sięgnąć, ale po Twojej recenzji się jeszcze zastanowię. Wiem, że po literaturze młodzieżowej nie warto wiele oczekiwać jednak ja coś od niej wymagam.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
I dobrze, bo trzeba od niej wymagać. Jest wiele wspaniałych reprezentantów tego gatunku. W końcu to jedne z pierwszych przygód czytelniczych młodych ludzi.
UsuńO tak, dobrze wiem, o czym mówisz. Po tak udanym początku, gdzie emocji było co nie miara, spodziewałam się coraz to mocniejszych wrażeń, a tu przykra niespodzianka... I mnie również śmieszyło to mitologiczne wytłumaczenie waśni między Rikimi a Askami. Gorszego chyba nie dało się wymyślić. Tak czy siak jesteś dla tej książki bardzo wyrozumiała.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy polecać tę książkę mojej młodzieży, przyznam, że staram się unikać podsuwania im tytułów wypełnionych brutalnością. I nawet jeśli zmniejsza ona swoją intensywność z rozdziału na rozdział, to jednak tę książkę ją naznacza.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mi przykro, że tyle tu słabostek. Kiedyś robiłam zestawienie zagranicznych nowości fantasy, które z chęcią bym przeczytała i była tam właśnie ta książka. Sądziłam, że będzie dzika, brutalna i nieszablonowa. Ech.
OdpowiedzUsuńBardzo zainteresowała mnie ta książka. W których księgarniach jest dostępna?
OdpowiedzUsuńTo ja sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Czytałam i mnie tam się podobało bardzo, choć szanuję inne gusta ;)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to coś dla mojego męża, ale on jest wymagający i już wiem, że mu się nie spodoba!
OdpowiedzUsuńNie mówię nie, choć oczekiwałam czegoś lepszego po kilku opiniach :-)
OdpowiedzUsuńBrzmi mocno schematycznie, ale lubię czasami sięgną po taką powieść. Ot taka słabość:D
OdpowiedzUsuńChciałam przeczytać, ale po Twojej recenzji już wcale nie jestem taka pewna. Jest tyle propozycji na rynku wydawniczym, że na te nieco gorsze nie ma sensu marnować czasu.
OdpowiedzUsuńJakoś nie zainteresowała mnie ta recenzja.
OdpowiedzUsuńChce przeczytać tę książkę już od dnia jej premiery. Jestem jej niezmiernie ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńOcena dość średnia.. ale kurde okładka strasznie mnie przyciąga i w ogóle uwielbiam tematykę wikingów, więc mimo to, sięgnę. Liczę, że mi spodoba się bardziej niż Tobie :D
OdpowiedzUsuńZa granicą była to głośna premiera, ale u nas rozgłos o niej należał do nieco cichszych.
OdpowiedzUsuńJa się nie zdecyduję, bo i tak tonę w premierach, a skoro to nic specjalnego, to... nic specjalnego. :)
Wcześniej już napisałam, że mimo wszystko i tak ją przeczytam. Chociaż dla samej okładki 😁 jest nieziemska 😁 Kinga
OdpowiedzUsuń„Klan” to jedna z głośniejszych polskich premier tego roku. Widziałam bardzo dużo pozytywnych opinii, a te negatywne czasami przewijały się niezauważone. Około daty premiery chciałam sięgnąć po tę książkę i byłam nią naprawdę zaintrygowana, jednak po Twojej recenzji chyba ją sobie odpuszczę. W tym postanowieniu utwierdziło mnie pierwsze zdanie z podsumowania, które idealnie opisuje moje oczekiwania co do tej historii.
OdpowiedzUsuńSzkoda że autorka nie wykorzystała potencjał swojej książki To nie jest mój klimat chociaż muszę przyznać że Brzmi ciekawie
OdpowiedzUsuńHmmmm...Może przy kacu książkowym po nią sięgnę ;) Na razie mam co czytać i muszę najpierw zejść z tamtych książek ;)
OdpowiedzUsuńJeśli porządna, krwawa i brutalna historia została rozmyta, to ja podziękuję. Pozostanę przy bardziej soczystych klimatach, a tych niemało w literaturze fantasy ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje recenzje! Książka ma cudowną okładkę, ale jakoś fabuła mnie nie przekonuje, a może nawet nie fabuła, ale to rozmycie bohaterów. Wolę jak postaci, szczególnie w literaturze fantasy, są bardzo wyraziste i dobrze wykreowane.
OdpowiedzUsuń