Tłumaczka: Izabella Mazurek
Tytuł:
Twoje fotografie
Tytuł
oryg.: Photos of You
Gatunek: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 328
Opis: W dniu
swoich dwudziestych ósmych urodzin Ava dowiaduje się o wznowie raka, z którym
walczyła trzy lata wcześniej. Lekarze nie pozostawiają nadziei: dziewczyna ma
przed sobą jakiś rok życia. Ava nie zamierza jednak pozwolić chorobie decydować
o tym, jak przeżyje ostatnie cenne miesiące – pragnie urządzić swój wymarzony
ślub. Jest tylko jeden mały problem. Brak pana młodego.
Ava nie
ma też zbyt wiele pieniędzy, a przede wszystkim czasu… Lecz to wszystko jest
bez znaczenia. Zorganizuje wesele dla siebie samej.
Gdy
przyjaciele i rodzina mobilizują się, by pomóc jej spełnić ostatnie marzenie i
zorganizować przyjęcie wszech czasów, w sprawę angażują się media i wieść o
Avie rozchodzi się po całym kraju. Lecz plany dziewczyny nieco się komplikują.
Nagle do głosu dochodzą uczucia, z którymi zdążyła się już pożegnać. Teraz musi
zdecydować, czy wystarczy jej odwagi, by pokochać, a potem sił, by się
pożegnać.
[opis wydawcy]
Żyjemy w
świecie, w którym choroby cywilizacyjne nikogo już nie dziwią. Jedną z tych,
która wzbudza w nas największy strach, jest rak. Da się z nim walczyć, jak z
każdą inną chorobą, ale nie zawsze można z nim wygrać. Ava Green nie miała tego
szczęścia. Pogrążona w smutku i rozpaczy, musiała przygotować się na najgorsze.
Tego, czego w życiu najbardziej pragnęła, to wziąć ślub. Szkoda tylko, że nie
miała przy sobie żadnego kochającego kawalera… Przynajmniej do czasu.
Książek
takich jak Twoje fotografie jest
mnóstwo. Nie jest ona jakoś wyjątkowo oryginalna, ale muszę przyznać, że miło
się przez nią brnęło. Autorka wiedziała, jak dozować smutek, i jak dozować
radość. Wszystkie uczucia się równoważyły, dzięki czemu pomiędzy dramatami
mieliśmy okazję odpocząć i trochę pocieszyć swoje serce widokami czy sytuacjami
serwowanymi nam przez treść. Wszyscy od początku doskonale zdajemy sobie sprawę
z tego, jakie będzie zakończenie książki, to dlatego czujemy się trochę jak
rodzina głównej bohaterki. Niby się uśmiechamy, a jednak wewnętrznie czujemy
ból na myśl, że będziemy musieli rozstać się z Avą. Gdy dochodziłam już do
końca powieści, ryczałam jak bóbr. Co prawda emocje szybko opadły, ale uczucie
smutku zostało, bo oto autorka postawiła przed nami jasne przesłanie: życie nie
jest sprawiedliwe, to może przytrafić się każdemu z nas i nie będziemy mieli na to wpływu, jednak to od nas będzie
zależało, jak przeżyjemy czas, który nam pozostał. To bardzo łamiące, ale
równocześnie prawdziwe.
Muszę
przyznać, że postać Avy przypadła mi do gustu. Była prawdziwa. Taka jak każdy z
nas. Czasami miała gorsze dni, czasami lepsze. Do końca nie mogła pogodzić się
ze śmiercią, ale… kto by się na to godził w takich okolicznościach? Czasami gdy
zachowywała się naprawdę okropnie wobec innych ludzi, a także wobec samej
siebie, nie mieliśmy jej tego za złe. Raczej jej współczuliśmy. Ava nie
uchodziła za idealną osobę i o to właśnie chodziło.
Inni bohaterowie, poza Jamesem, stanowili po prostu tło dla historii.
Nie wyróżniali się jakoś szczególnie, ale swoje własne cechy i widzimisię
mieli. Bez nich fabuła nie byłaby taka sama, szczególnie jeżeli chodzi o
rodzinę oraz przyjaciół Avy. Co z Jamesem? James jak James. Przystojny, miły,
zakochany, nic nowego w naszym małym czytelniczym światku. Mnie osobiście nie
porwał, ale cóż, porwał Avę, i to wystarczyło.
Nie
było tu rzeczy, które rażąco mi się nie podobały, chociaż same przygotowania do
ślubu, a także sam ślub były dla mnie przewidywalne, może trochę zbyt ckliwe (co nie
zmienia faktu, że i tak płakałam jak bóbr) i trochę naciągane – szczególnie
jeżeli chodzi o Jamesa. Nie zostaliśmy jakoś szczególnie zaskoczeni, bo wszystko mogliśmy
przewidzieć od początku do końca. Druga sprawa to już sam moment, gdy Ava
umierała. To wszystko było takie… szybkie. Ja wiem, że autorka chciała nam na
koniec zaoszczędzić smutnych opisów tego, co pod koniec życia działo się z
osobą umierającą na raka, jednak wewnętrznie czułam przez to niedosyt. Jakby
nie poświęcono na ostatnie jej chwile zbyt wiele stronic. Dodatkowo miałam
nieco problem z szybko rozwijającą się miłością Jamesa i Avy. Na początku byłam
nimi zachwycona, ale gdzieś pod koniec ta więź między nimi została nieco
przyspieszona. To znaczy rozumiem, że skoro główna bohaterka umierała, nagięto
zasady, jednak wydawało mi się, że miłość mogła przez to nieco stracić. O ile
na początku miała dla mnie swój własny urok, tak potem stała się... mało
wzruszająca. Wracając jeszcze do zakończenia – brakowało mi tutaj trochę
reakcji ze strony rodziny czy samego Jamesa – oczywiście, dostaliśmy małą notkę
z jego perspektywy, ale czułam mimo wszystko jakiś dziwny niedosyt. Zupełnie
jakby autorka była niepewna, co może nam na sam koniec przedstawić. Poszła po najbezpieczniejszej linii oporu. To nie jest złe, ale też może nie do
końca dobre. Ostatnie, czego mogę się uczepić, to samego tytułu. Niby James
robił dużo zdjęć Avie, ale jednak gdzieś mi te fotografie umknęły. Myślałam, że
będą miały większe znaczenie dla fabuły, że może ktoś stworzy z nich album,
który zostanie podarowany rodzinie, że James wymyśli jakiś ciekawy pomysł,
aby zrobić coś z fotografiami Avy, a tu? Nic. Po prostu fotografie.
Podobały
mi się wstawki, czy inaczej wycinki artykułów, które pisała do magazynu Ava. Niosły
ze sobą pozytywne treści, a poza tym były niewymuszone i szczere. Ogólnie cała
otoczka magazynu, który miał kontrolę nad ślubem Avy, to całkiem dobry pomysł.
Jednak moim zdaniem nic nie przebije kolorowych obrazów, które nam
przedstawiono. Niby Tammy Robinson nie rozpisywała się na temat zwiedzanych
miejsc wyjątkowo kwieciście, a jednak wspominając Twoje fotografie, od razu mam
przed oczami piękne krajobrazy, jakie wielokrotnie tutaj przedstawiano, choćby
błahe pole wypełnione po brzegi kwiatami czy rzeka, do której wskoczyła Ava (że
już nie wspomnę o innych bardziej luksusowych miejscach). To naprawdę dobrze
działało na wyobraźnię i w jakiś sposób pomogło nam poczuć tymczasową
radość.
Podsumowując. Może ta recenzja nie niesie ze sobą zbyt
wiele treści, ale wydaje mi się, że to, co najważniejszego miałam przekazać,
przekazałam. Czy polecam przeczytać książkę? Moim zdaniem nie była nadzwyczaj
oryginalna i zapewne nie przeczytałabym jej drugi raz, ale jak na jedną sesję
czytelniczą naprawdę się sprawdza, poza tym zmusza nas do refleksji – niekiedy
smutnych, ale też i radosnych. Cieszę się, że mogłam zapoznać się z historią
Avy.
OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
Jutro również u mnie pojawia się recenzja tej książki.Ja odebrałam ją bardzo osobiście i mocno mnie poruszyła. 😊
OdpowiedzUsuńCudownie jest trafić na taką książkę, mnie ostatnio tego typu przygody czytelnicze omijają, ale i też nie do końca buszuję w sprzyjających temu klimatach. :)
UsuńLektura jeszcze przede mną, ale jestem bardzo jej ciekawa :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Dla refleksji myślę, że może się na nią skuszę. Zwłaszcza, że ta choroba mnie przeraża.
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Słyszałam o niej i opis ciekawy ale tyle tych książek na półce, że już nie kupuje ale może ebooka przeczytam a recenzja super :D
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG
MÓJ FACEBOOK
MÓJ INSTAGRAM
Może kiedyś sięgnę po tę książkę, ale na chwilę obecną nie mam na nią odpowiedniego nastroju.
OdpowiedzUsuńMnie bardzo interesuje ta historia. Może kiedyś uda mi się przeczytać tę książkę 😊
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam ja już w planach. Różnie bywa z tymi planami, ale myślę, że to jest jednak z tych książek, która pomimo braku oryginalności przyciąga mnie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Zastanowię się nad nią :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Jakoś szczególnie mnie nie ciągnie do tej pozycji. Nie wiem, nie widze tu nic, co złapałoby moją uwagę...
OdpowiedzUsuńNiezwykle rzadko sięgam po książki w takich klimatach, jakoś tak nie potrafię spasować się z nimi. A ta przygoda czytelnicza też mnie niczym nie przyciąga. Poczekam na inne propozycje. :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Twoja recenzja jest bardzo wyczerpującą, nwet wydaje mi się, jakbym już przeczytała tę książkę :) To nie moje klimaty, ale sam wątek z chorobą wydaje się być bardzo interesujący. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, żetakich książek jest ogorm na rynku, ale jeżeli ktoś lubi taką literaturę, to ma chociaż w czym wybierać :) Nie wiem czy się skuszę, czytałam dawno dawno temu powieść z podobnym motywem i jakośnie jestem przekonana :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie czuję się zachęcona. Nie jest to gatunek, po który aktualnie chętnie sięgam
OdpowiedzUsuńNiby prosta, jako-tako przewidywalna lekturka a i tak czuje się zainteresowana ❤️
OdpowiedzUsuńFaktycznie, wyczuwa się od tej książki taką prostotę. Pomysł na książkę niespecjalnie oryginalny, w literaturze przerabiano go setki razy. Po Twojej recenzji jednak widać, że to nie przyczyniło się do złego odbioru książki. Emanuje od ciebie zadowolenie. Kierując się emocjami, ukazujesz najlepsze strony książki, pokazujesz, że panuje tutaj realizm. Nawet czuję się zainteresowana.
OdpowiedzUsuń