Autor: Klaudia Bianek
Tytuł: Jedyne takie miejsce
Seria/Cykl: -
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: We need YA
Ilość stron: 360
Lena została samotną matką w wieku
szesnastu lat i postanowiła nigdy nie wyjawiać prawdy o tym, kim
jest ojciec jej synka. Zamknięta w sobie, odizolowana od
rówieśników, poraniona przez wydarzenia z przeszłości, każdego
dnia uczy się być lepsza nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim
dla swojego synka.
Alan od urodzenia był skazany na sukces.
Bogaci rodzice, najlepsze szkoły, luksusowe życie w wielkim mieście
stanowiły dla niego codzienność. Spełniał swoje kolejne marzenia
bez trudu. Wszystko posypało się jak domek z kart, gdy zakończył
czteroletni związek z dziewczyną, nakrywając ją na zdradzie.
Czy Lena, mimo zadanych w przeszłości
ran, dopuści do siebie choć odrobinę miłości? Czy Alan pozna jej
tajemnicę i poradzi sobie z demonami, które zostawił w wielkim
mieście? Czy sama chęć wystarczy, żeby wszystko się ułożyło?
Czy dom pod lasem to jedyne takie miejsce, w którym wszyscy będą
szczęśliwi?
[Opis wydawcy]
Nie od wczoraj słyszy się, że przyjaźń
między kobietą a mężczyzną jest czymś niemożliwym.
Najczęstszym argumentem padającym na potwierdzenie tych słów
bywa, że prędzej czy później któraś ze stron poczuje coś
znacznie więcej. A wtedy sprawy mogą się lekko skomplikować.
Nastanie moment, gdy widok ukochanej osoby z kimś innym zacznie
dogłębnie ranić, a zazdrość zaślepiać. Walka z tym zacznie
tłamsić, ale też przybędzie obawa, zasiewająca ziarnko
niepewności. Przecież w przyjaźni nie ma sekretów, prawda? Lepiej
nie ukrywać swych uczuć, być szczerym, jak zawsze. Kto wie, może
ta druga strona czuje to samo? Tylko czy warto zaryzykować utratę
tego, co budowało się przez lata?
MOŻE WIELKIE MIASTA OFERUJĄ MULTUM
MOŻLIWOŚCI, ALE NIGDY NIE DADZĄ TEGO, CO MAŁA WIEŚ: ODPOCZYNKU
Przykro mi to mówić, ale nie tak od
razu dałam się porwać stworzonej przez Klaudię Bianek historii.
Po wielu pieśniach pochwalnych, znaczy się pozytywnych
rekomendacjach osób, które lekturę „Jedynego takiego miejsca”
miały już za sobą, wyczekiwałam już na starcie bomby
emocjonalnej, gotowej zmieść mnie z powierzchni Ziemi. Czegoś, co
będzie działać niczym cukier: pobudzająco. Siedziałam jak na
szpilkach, bacznie wyczekując tego momentu, który... bezczelnie nie
chciał nadejść.
Zdarzenia w urokliwych Groszkowicach, a
raczej w samych lasach Groszkowickich toczyły się swoim miarowym,
niewymuszonym rytmem. Raz były przepełnione feerią barw, gdzie
wielu mogłoby pozazdrościć tak przyjemnie spędzonych chwil, gdzie
za chwilę przybierały bezwzględne odcienie szarości. Choć
ociupinkę zawiedziona, nie byłam w stanie odmówić temu uroku.
Swojskie, pozbawione wygód, w pełni naturalne życie miało w sobie
to coś, co sprawiło, że nawet się nie spostrzegłam, a zostałam
pochłonięta. I to do takiego stopnia, że potrafiłam sięgnąć po
książkę zaraz po obudzeniu, byle tylko przeczytać te parę zdań
i lepiej rozpocząć dzień. Pozorna idylla odeszła w kąt, kiedy
fabularna burza postanowiła przejść nad bohaterami. Z duszą na
ramieniu obserwowałam, jak wiele błahych spraw coraz bardziej się
komplikuje, a natłok sekretów wydziela truciznę, niszcząc to, co
dotąd posiadało pozornie solidną konstrukcję. Przeskakiwałam ze
strony na stronę, jak w jakimś transie, by nic nie umknęło mojej
uwadze. A wtedy… wtedy przybyło TO. W tamtym momencie obiecałam
sobie, że się nie wzruszę. Nadal lekko obrażona, chciałam być
twarda jak skała. I jak poszło? Cóż… Klaudia Bianek jednak
sprawiła, że moje przyrzeczenie poszło w las! Siedziałam
zapłakana, pociągałam nosem, starając się nie trząść od
nadmiaru emocji, jakie we mnie buzowały. Co więcej, pozwalałam na
to, aby dalej wbijała mi nóż (a nawet tasak!) w serce, w
międzyczasie próbując opatrywać rany. Kochałam ją za to, a
zarazem nienawidziłam. Te sprzeczne uczucia towarzyszyły mi aż do
samego końca, gdzie wtedy podsumowałam wszystko jednym zdanie:
„Czyli ta bomba emocjonalna była, ale z opóźnionym zapłonem!”.
„ŁĄCZY NAS WIELE SPRAW, JESZCZE
WIĘCEJ DZIELI...”*
Już na swoim Instagramie wspominałam,
że relacja Leny i Alana kojarzy mi się z refrenem piosenki
„Karuzela” od Sylwii Grzeszczak, a każdy kolejny rozdział
dobitnie mi to uświadamiał. Ta dwójka pochodziła z dwóch różnych
świat! Na dodatek długa rozłąka sprawiła, że musieli nadrobić
sporo zaległości, gdzie zdobyte przez te lata nieobecności jednego
w życiu drugiego również mocno oddziaływały na ich relację.
Alan zapamiętał Lenę jako niepewną siebie i swojej urody
dziewczynkę, która, kiedyś się przed kimś otworzy, jest gotowa
przełamać swoją nieśmiałość i dzielnie towarzyszyć temu, komu
zaufała. Za to dziewczyna zachowała w pamięci obraz pewnego
siebie, gotowego na przeżywanie licznych przygód chłopca. Zmieleni
przez rzeczywistość, starali się wyłapać w sobie te
charakterystyczne cechy, co… wcale nie było trudne. Ale, wraz z
rozdzieleniem przybyły też inne elementy relacyjnej układanki,
które raz ich do siebie przyciągały, a następnie odpychały.
Zdarzało się, że marzyłam o wzięciu patelni w dłoń i
przyłożeniu każdemu z nich po tych pustych łbach. Wiem, że każde
z nich próbowało zaleczyć zadane przez innych rany, jednak to, co
wyczyniali… Rozumiałam, że Alan potrzebował jakoś zagłuszyć
płonące uczucia, jakie żywił do Leny, ale czy droga, którą
obrał, musiała się wyłonić zza mgły? Nie mógł wtedy zupełnie
inaczej działać? A jego przyjaciółka wcale nie była lepsza!
Wiem, ujawnienie sekretu wiązało się z pewnym ryzykiem, mimo
wszystko lepiej podzielić się czymś, gdzie napięcie jeszcze nie
osiągnęło zenitu, nim dusić to w sobie do końca...
Marcelek. Wystarczyło, że się
pojawiał, a uśmiech nie schodził z twarzy. I wcale się temu nie
dziwiłam. Każdy, kto spotykał go na swojej drodze, charakteryzował
się utratą serca, gdyż… ten chłopiec je im bezpowrotnie
skradał. Chłopiec był dla Leny całym światem. To dla niego
starała się walczyć każdego dnia, by zapewnić mu jak najlepszą
przyszłość. Alan także nie oparł się jego urokowi i bez wahania
zapragnął się z nim zaprzyjaźnić. Nie da się jednak ukryć, że
matce Marcelka nie byłoby tak łatwo, gdyby nie dwie ważne osoby w
jej życiu: babcia Teresa i pan Tadeusz. Bogaci w życiowe
doświadczeni, przeprawieni w boju, najpierw oddali skrawek siebie,
wychowując Lenę, by później to samo uczynić z jej szkrabem.
Chętni do pomocy, zawsze wspierali młodą mamę, nie oczekując nic
w zamian. Ich bezinteresowność rozczuliłaby niejednego człowieka!
Zdarzało się też, że ich rady wydawały się od czapy, jednak
kiedy usiadło się i je przemyślało, nabierały one więcej barw
oraz wskazywały, że nie są aż tak pokręcone, jak się wcześniej
myślało. Za to ten, który ofiarował cząstkę siebie, by pojawił
się Marcelek… Jak ja marzyłam o tym, aby stanąć naprzeciw niego
i z wielką satysfakcją wygarnąć mu wszystko, co leżało mi na
języku. To, co sobą reprezentował… Wróć! Nic sobą nie
reprezentował! Totalny dupek! Gdzie moja patelnia, kiedy jej
potrzebuję? Agh!
Klaudia Bianek zaprezentowała tutaj
wiele charakterystycznych schematów, jakich niemało w gatunku young
adult, ale lekkie pióro i sam zamysł całej historii sprawiają, że
całkowicie zapomina się o tych elementach. Wyraźnie widać, że
autorka nie tworzy na siłę. Co więcej, kieruje się ona emocjami,
zasłyszanymi historiami, a to pozwala wczuć się i dać się
ponieść chwili. Dobitnie pokazała, że kiedy dwójka ludzi jest
sobie przeznaczona, wszelkie przeciwności nie są w stanie przerwać
łączących ich nici. Tego mogą dokonać tylko ci, którzy są nią
związani. To od nich zależy, czy pragną wykorzystać szansę od
losu i połączyć się na wieczność, czy pozwolą miłości odejść
bokiem. Aż czasami zapominałam, że mam do czynienia z debiutem
literackim! Skoro przy nim tak żongluje słowami, że niemal samemu
przeżywa się to, co bohaterowie, to co będzie, jak stworzy kolejne
powieści?
Podsumowując. „Jedyne takie miejsce”
to książka, która nie od razu pozwoli ci się lepiej poznać.
Będziesz musiał dać jej czas, aby – niczym Lena – zaufała ci,
odkrywając wszystko to, co ma w sobie najpiękniejszego. A naprawdę
warto się starać, bo ta historia dostarcza wiele wrażeń, niemal
uzależniając od nich.
Nie jestem zdziwiona, że „Jedyne takie
miejsce” zwyciężyło w konkursie na najlepszą powieść. Klaudia
Bianek zasłużyła na to olbrzymie wyróżnienie. Już nie mogę się
doczekać jej kolejnych dzieł.
MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
RECENZJA ZOSTAŁA ZAMIESZCZONA NA:
DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:
Jesteśmy
stworzeni do przeżywania dobrych i złych chwil. Dobre są po to, by
dać nam siłę. Zaś złe uczą pokory i wytrwałości.
Jeżeli
z godnością przyjmujesz ciosy, rozumiejąc prawa, którymi rządzi
się świat, zawsze będziesz o krok przed tymi, którzy cierpią z
tego powodu.
Miłość,
przyjaźń, lojalność, tęsknota – każde z tych uczuć wymagało
niesamowitej odwagi, której niejednemu człowiekowi po prostu
brakowało. Bo obdarzenie kogoś uczuciem wiązało się z zaufaniem.
Zaufanie zaś było jak opuszczenie gardy i wystawienie się na cios
– tak, że w każdej chwili potencjalnie bliska osoba mogłaby wbić
nóż prosto w serce.
*
Fragment piosenki „Karuzela” Sylwii Grzeszczak
Zaciekawiłaś mnie. W wolnej chwili postaram się sięgnąć po tę książkę.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą recenzją, chętnie poszukam książki w mojej bibliotece.
OdpowiedzUsuńA u mnie na przekór wszelkim stereotypom, przewidywaniom znajomych, potwierdziło się, że przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest jak najbardziej możliwa. Mało tego, trwa ona już od czterdziestu pięciu lat, zaczęła się w dzieciństwie, a później już przechodziła kolejne etapy życia. Mam nadzieję, że i na starość dane nam będzie czerpać z niej satysfakcję. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już wiele bardzo pozytywnych opinii na temat tej książki.
OdpowiedzUsuńCzuję, że to pozycja dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Jestem gotowa zaryzykować, choć często na młodzieżowej lekturze się zawodzę. Spróbuję tym razem.
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po polskie książki obyczajowe, zbyt wiele razy się zawiodłam. Twoja recenzja jednak sprawiła, ze naprawdę chcę się z nią zapoznać... opis mnie zaciekawił :D
OdpowiedzUsuńO tej książce jest bardzo głośno w mediach społecznościowych i tak ogromna popularność trochę zniechęca mnie do jej lektury. Niemniej nie mówię "nie" na zawsze i może sięgnę po nią w przyszłości, gdy większość nieco o niej zapomni. ;)
OdpowiedzUsuńJa jednak chyba tym razem podziękuję. Jakoś sama fabuła mnie nie porywa a jeszcze jak mam czekać na rozruszanie się akcji to... No nie :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam wiele dobrego o tej książce. Czekam na swój egzemplarz od wydawnictwa wiec mam nadzieje, że będę mogła już niedługo przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej autorce, ale Twoja opinia bardzo mnie zaciekawiła i z chęcią się za nią rozejrzę. ;)
OdpowiedzUsuńNiebawem i ja będę miała okazję poznać tę książkę. Liczę że mi również spodoba się w równym stopniu 😊
OdpowiedzUsuńNo powiem tak. Ogólnie do tej książki mnie nie ciągnie, a przynajmniej nie jakoś specjalnie. Jestem fanką fantasy a tak się złożyło, że w ostatnim czasie więcej czytam obyczajówek, więc jestem, że tak powiem, GŁODNA, ale mam ochotę na jakąś dobrą historię z mocną domieszką fantastyki :D jednak nie odrzucę tej książki, bo skoro jest całkiem dobra, to może mi się spodobać. Ale najpierw... fantastyka!
OdpowiedzUsuńraczej nie mój klimat. choć jeszcze jej definitywnie nie skreślam.
OdpowiedzUsuńChyba czas, żebym w końcu sama przeczytała :)
OdpowiedzUsuńIm większy szał jest wokół tej książki, tym jakoś mniej mi się chce ją czytać. Myślę, że jak minie ta fama to może dopiero wtedy się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńRzadko kiedy sięgam po książki, na które w danej chwili jest hype w blogosferze - zazwyczaj przeczekuję i dopiero, gdy emocje opadnę, decyduję się na lekturę. :) Po ten tytuł nie sięgnę z jeszcze jednego powodu - taka tematyka to kompletnie nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuńTa okładka przyciąga wzrok. Natykam się na nią od kilku dni na każdym kroku, ale nigdy jakoś nie usiadłam i nie przeczytałam o czym jest książka. Dopiero teraz. Cóż, nie są to moje klimaty, jednak o dziwno z przyjemnością bym się jej bliżej przyjrzała. Coś mnie w niej intryguje :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam o tym konkursie i byłam bardzo ciekawa jaka książka go wygra. A teraz jestem ciekawa treści tej książki więc na pewno będę chciała ją kiedyś przeczytać
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :D Chętnie poznam twórczość autorki w wolnym czasie ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
A mi się spodobała historia. Mimo wszystko ma cos w sobie. Lubię, gdy w książkach pojawia się takie dziekco, gdzie buzia sama się śmieje, bo takie dziecko kupuje wszystko i wszystkich :) chcę poznać tę historię :)
OdpowiedzUsuńW ogóle się nie zgadzam z tym dziwnym stwierdzeniem o niemożliwości przyjaźni damsko-męskiej. Mam męskich przyjaciół od prawie dwudziestu lat i o uczuciu innym niż bratersko-siostrzanym nigdy nie było mowy.
OdpowiedzUsuń