Przekład:
Joanna Krystyna Radosz
Tytuł:
To, co zakazane
Tytuł
oryg.: Forbidden
Gatunek:
literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Młodzieżówka (Papierowy Księżyc)
Liczba
stron: 376
PREMIERA: 08.05.2019
Opis: Siedemnastoletni
Lochan i szesnastoletnia Maya zawsze byli dla siebie bardziej przyjaciółmi niż
bratem i siostrą. Wspólnie zastępują wiecznie nieobecną matkę-alkoholiczkę w
opiece nad młodszym rodzeństwem. Będąc dla dzieci jak rodzice, muszą szybko
dorosnąć. Napięcie w ich życiu i to, jak doskonale się rozumieją, zbliża ich do
siebie bardziej niż zwykłe rodzeństwo. Tak bardzo, że się w sobie zakochują.
Utrzymywane w tajemnicy uczucie szybko przeradza się w głęboką, rozpaczliwą
miłość. Choć wiedzą, że to, co robią, jest niewłaściwe i nie potrwa długo, nie
umieją się powstrzymać przed brnięciem w związek, który czują całym sercem. Gdy
wszystko zmierza w stronę wstrząsającego, szokującego finału, pewne jest tylko
jedno: tak niszcząca miłość nie może mieć szczęśliwego zakończenia.
[opis wydawcy]
Przyznam się szczerze, że nigdy nie
czytałam żadnej książki Tabithy Suzumy, choć wielokrotnie o niej słyszałam. Czy
z chęcią kontemplowałabym jej twórczość? Jeżeli inne jej powieści kończą się
tak samo, jak To, co zakazane, to
bardzo podziękuję.
Książka nie była zła, wręcz przeciwnie,
to naprawdę kawał dobrej literatury, problem tkwi w tym, że nie jest ona dla
wszystkich, i to z mocnym naciskiem na: NIE DLA WSZYSTKICH. Komu bym ją
odradzała? Na pewno osobom, które są zbyt emocjonalne. Osobom, które zmagają
się z depresją lub inną chorobą psychiczną wprowadzającą w złe samopoczucie.
Osobom, które zmagają się z fobią społeczną (jak główny bohater). Osobom, które
nie potrafią znieść złych zakończeń (to akurat nie spoiler z mojej strony –
wystarczy spojrzeć na polską wersję okładki, gdzie go pięknie zaserwowano).
Przy tej lekturze można zwątpić w cały świat, poza tym naprawdę ciężko się po
niej pozbierać.
EMOCJONALNE
FATALITY, CZYLI JAK SPRAWIĆ, ŻEBY CZYTELNIK UMIERAŁ NIEZLICZONĄ ILOŚĆ RAZY,
CZYTAJĄC TĘ SAMĄ KSIĄŻKĘ
Tabitha Suzuma gra na emocjach
czytelników, czego można się już domyślić. Przez większość czasu nie
uświadczymy w książce niczego pozytywnego – to są tylko maleńkie wątki, które
odrobinę podniosą nas na duchu, by zaraz zrzucić z wysokiego budynku prosto w
betonową rzeczywistość. Tu nie ma momentu przestoju w dramatach. Im dalej, tym
ich więcej. Emocje wręcz rozsadzają czytelnika od środka. Nie zdziwiłabym się, gdyby
mi ktoś powiedział, że ktoś nie mógł przez tę powieść spać, bo za bardzo ją
przeżywał. Mnie osobiście czytanie tej lektury wgniotło zdrowo w ziemię, i to
tak, że nie mogłam się długo wykopać. To stało się tak bolesnym zabiegiem, że
błagałam, aby historia w końcu się skończyła, bo już nie mogłam więcej znieść.
Po jej zakończeniu wcale nie było lepiej, bo nie zapomina się o niej tak od
razu. Przysięgam, od czasów przeczytania Osobliwych
i cudownych przypadków Avy Lavender nic mnie tak nie rozemocjonowało, pomijając
już to, że pod względem emocji Ava w
stosunku do książki Tabithy Suzumy po prostu się nie umywa.
To,
co zakazane przepełnione jest po brzegi dramatycznością. Być może
istnieją fani, którym jej nadmiar nie przeszkadza, ale czasem nawet mnie on
zaczynał męczyć. Szczególnie niektóre kłótnie bohaterów wywoływały u mnie ciche
westchnienie. Dramaty są fajne, ale czy aż w takim natężeniu, kiedy podaje się
je na talerzu bez chwili wytchnienia? Ja z trudem to zniosłam i byłam już
naprawdę zmęczona.
Opisy są bardzo dokładne, nacechowane
emocjami. Czasami miałam wrażenie, że jest ich zdecydowanie zbyt dużo –
niektóre nie wprowadzały nic nowego do życia, z drugiej strony dzięki nim
mogliśmy wsiąknąć całym sobą do wykreowanego przez Tabithę Suzumę świata,
zupełnie jakby to wszystko działo się tuż obok nas. Osobiście zdziwiło mnie to,
że sceny nasycone erotyzmem czytało się tak lekko i bez wykrzywienia ust. Moim
zdaniem autorki tworzące powieści z pogranicza literatury dla kobiet,
szczególnie takie, które lubują się w erotycznych scenach, powinny się uczyć od
autorki To, co zakazane…
Wiemy już, że temat był kontrowersyjny.
Wiele osób może sobie pomyśleć: fuj, kazirodztwo! Siostra z bratem?! I jeszcze
takie rzeczy robią! Cóż, wcale się nie dziwię, jednak wystarczy dać szansę książce,
aby się przekonać, że to nie jest tak złe, jakby mogło się wydawać. Tabitha
Suzuma wcale nie pokazuje, że kazirodztwo jest dobre. Ona po prostu wskazuje na
to, że nie wiemy, kiedy i w jaki sposób będziemy kogoś kochać, bo uczucia
często nie są zależne od nas samych. W skrócie można powiedzieć, że to opowieść
podkreślająca tragizm nieszczęśliwej miłości, która nigdy nie miała prawa
istnieć.
Cieszę się, że związek Lochana i Mayi nie
był tak kontrowersyjny od samego początku. Początkowo nic nie wskazywało na to,
że są w sobie zakochani, to ujawnia się nieco później, choć wciąż z pewną
gwałtownością. Z jednej strony jesteśmy w stanie zrozumieć dwójkę skrzywdzonych
przez życie nastolatków, którzy szukali u siebie pocieszenia, a także
zrozumienie, z drugiej strony chwilami naprawdę nie dowierzamy temu, co
czytamy. Nie mogę powiedzieć, że akceptowałam związek Lochana i Mayi. Może to
dlatego, że dla nas wszystkich kazirodztwo jest czymś złym i nieprawym (z
szczególnie jeżeli sami mamy rodzeństwo i nie wyobrażamy sobie, że coś takiego
mogłoby się w ogóle zdarzyć), jednak nie nienawidzimy przez to ani głównych
bohaterów, ani ich miłości. Wręcz przeciwnie, współczujemy im i jesteśmy to w
stanie zrozumieć. Trudno stąpać po tak cienkiej linii otoczonej kontrowersją,
ale Tabitha Suzuma zrobiła to świetnie. Znalazła się gdzieś na granicy dobra i
zła. Z niczym nie przesadziła, choć wciąż czyniła treść bardzo kontrowersyjną.
I
WTEDY TABITHA SUZUMA TCHNĘŁA W NICH ŻYCIE…
Co o bohaterach? Moim zdaniem świetnie
wykonana robota. Każda, choćby najmniej znacząca postać, miała tutaj charakter.
Może nie wszystkie z nich byliśmy w stanie sobie wyobrazić od stóp do głów tak,
jak Lochana i Mayę, jednak wcale tego nie potrzebowaliśmy. Fabuła skupiła się w
końcu mocno na samym związku brata z siostrą.
Chyba nie ma tutaj osoby, która by nas
choć raz nie zirytowała – i dobrze, bo to pokazuje, że bohaterowie byli
pełnokrwiści, a więc realni w swoich kreacjach.
Muszę przyznać, że przy perspektywie
Mayi bardziej się uspokajałam, za to przy Lochanie to była prawdziwa kolejka
górska… Może to dlatego, że chłopak był bardzo niestabilny emocjonalnie i
cierpiał na skrajny przypadek fobii społecznej – czasem nie potrafił
odpowiedzieć na pytanie kolegi z klasy i średnio co kilka dni dostawał silnego
ataku paniki. Myślę, że to perspektywa Lochana może najbardziej uderzyć w twarz, szczególnie gdy jest się empatyczną
osobą. Co prawda chwilami odnosiłam wrażenie, że i tutaj pani Suzuma
przesadziła z dramatyzmem, jednak nie był on tak irytujący, jakby mógł być.
Wciąż sobie zadaję jedno pytanie.
Dlaczego nikt nie posłał Lochana do psychiatry? Dobrze, w szkole dawali mu
ulotki, powiedzieli, aby rozważył odwiedzenie psychologa szkolnego, ale
dlaczego jego własna siostra nie wpadła na to, aby mu w taki sposób pomóc? To
było dla mnie nie do pojęcia, szczególnie że chłopak musiał się z tym wszystkim
mierzyć wewnętrznie sam.
Całe tło rodzinne Lochana i Mayi było
naprawdę dobrze przedstawione. Dostaliśmy małą Willę, która jest mądrą, ale
wciąż przepełnioną optymizmem dziewczynką, Tiffina, któremu energia w ogóle się
nie kończy, buntowniczego Kita (nieraz miałam ochotę go zabić, ale na szczęście
się poprawił) oraz matkę alkoholiczkę, która zachowuje się jak nastolatka,
tylko wmawiając swoim dzieciom, że je kocha. Gdzieś w tle był również
wspomniany ojciec, który uciekł do nowej rodziny. To było tak dobrze
przedstawione, a jednocześnie tak złe, że miałam ochotę wejść do tej powieści,
chwycić najpierw ojca dzieciaków, a potem matkę, związać ich razem i zrzucić z
dziesiątego piętra, wykrzykując, że mogli być choć odrobinę bardziej
odpowiedzialni. Naprawdę, lepiej byłoby dla nich wszystkich, gdyby wylądowali w
domu dziecka (rodzicom to chyba też by się przydało…), bo to, co tu się działo,
było sodomą i gomorą. Godzinami mogłabym się rozwodzić, jak bardzo złą matką
była ta, którą nam tutaj przedstawiono, i jak bardzo zniszczyła wszystkim życie
wraz ze swoim byłym mężem (facetem?), ale po co? Dobrze, że przynajmniej Lochan
i Maya jakoś ogarniali ten chaos. Ledwo, bo ledwo, ale jednak. Tabitha Suzuma
świetnie ukazała to, że oboje, ze względu na młodsze rodzeństwo, nie mieli
własnego dzieciństwa, za to chcieli je zapewnić przynajmniej dzieciakom. Z tego
też powodu zakończenie boli podwójnie…
Podsumowując.
Czy polecam tę książkę? Sobie bym jej nie poleciła. Na pewno nie przeczytam jej
po raz drugi, ale tylko dlatego, że wzbudziła we mnie zbyt wiele negatywnych
emocji. Tak naprawdę jest genialna, ale zdecydowanie zbyt dramatyczna dla
kogoś, kto szuka stabilności i wiary w to, że życie nie jest tak okrutne. Przy
niej będziemy wyć, że świat jest niesprawiedliwy, co wcale nie poprawi naszego
nastroju. Jeżeli jesteś kimś silnym emocjonalnie albo potrafisz konkretnie
rozdzielić świat rzeczywisty od świata fikcyjnego, to z pewnością lektura dla
ciebie. Jeżeli lubisz dramaty i pełnokrwistą opowieść pozbawioną dobrego
zakończenia, to również lektura dla ciebie. Jeżeli jednak jesteś zbyt
emocjonalny i kruchy, pod żadnym pozorem się za nią nie zabieraj.
OCENA:
Książka zaciekawiła mnie już w momencie zapowiedzi, więc mam nadzieję ż,e będzie mi dane zaspokoić swoją ciekawość, odnośnie tego, co skrywają jej karty. 😊
OdpowiedzUsuńZbyt emocjonalne książki, jakkolwiek dziwnie to brzmi, nie zawsze powinny wpadać w ręce młodzieży, która jeszcze nie w pełni potrafi poradzić sobie z emocjami, odpowiednio zhierarchizować przeżywane uczuciu, popracować nad intensywnością ich odbioru. A jeśli jeszcze trafi się na wrażliwą duszę, tym większa później huśtawka.
OdpowiedzUsuńMoże nie jestem zbyt emocjonalna, ale i tak to raczej nie jest książka dla mnie... Zresztą ostatnio mam nią zawaloną całego Facebooka, więc tym bardziej mnie odstrasza ;)
OdpowiedzUsuńZ tematem kazirodztwa bardzo rzadko spotykam się w książkach. Jestem ciekawa tej książki 😊
OdpowiedzUsuńTym razem podziękuję,niestety wiem, ze ta książka nie jest dla mnie
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka recenzji tej książki i w większości były w podobnym tonie. Przekonuje mnie to tylko, że nie jest to książka dla mnie. Obecnie nie szukam tak trudnej tematyki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Nie słyszałam o książce ale ciekawie brzmi :D
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG
MÓJ FACEBOOK
MÓJ INSTAGRAM
Nie słyszałam o tej książce, na razie się za nią nie zabiorę ale tytuł zapisany :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Po Twojej recenzji chętnie bym po nią sięgnęła, choć trochę się boję. Tyle emocji i dramatów w jednym, ale chcę sobie sama wyrobić o niej zdanie :-)
OdpowiedzUsuńKsiążkę już mam i zbieram się do lektury, więc tym razem nie przeczytam recenzji. Chętnie jednak potem wrócę i porównam wrażenia :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planie, bo okładka i opis zdecydowanie mnie podkusiły :)
OdpowiedzUsuńA ja bym się na nią skusiła, bo zaskoczyła mnie tematyka!
OdpowiedzUsuńNo muszę przyznać, że mnie bardzo zaciekawiłaś:) Lubię książki, które w niebanalny sposób przedstawiają tematy tabu.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie pasuje mi tematycznie, więc raczej sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuńNie ciekawi mnie ta pozycja, dlatego nie będę dawała jej szansy.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie swoją recenzją... lubię takie książki. Szkoda, że tak o niej jakoś cicho w blogosferze.
OdpowiedzUsuńWyjątkowo intrygująca i wciągająca propozycja czytelnicza, nie tylko frapująco skupia uwagę odbiorcy, ale również powoduje, że staje się on czynnym uczestnikiem mistrzowsko rozgrywanej przez autora roszady. :) Cieszę się, kiedy trafiam na takie książki. :)
OdpowiedzUsuńJa tam czasem lubię sięgnąć po takie miażdżące książki, bo ta właśnie by mnie zmiażdżyła emocjonalnie. Okładka od razu przyciągnęła mój wzrok- właściwie już na miniaturce na fb pomyślałam sobie "Co to za perełka". Ładne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńWidziałam już recenzję tej książki u Natali na blogu Książkowe kocha nie kocha. I przepadałam. Jedtem osobą emocjonalną i wrażliwą, ale i tak chcę ją przeczytać. Poza tym widziałam, że opinie ma dobre, więc muszę się sama przekonać. Kinga
OdpowiedzUsuńPrzeczytałabym tą książkę naprawdę przeczytałabym kiedyś to z pewnością byłaby na mojej liście jako pierwsza Ale odkąd mam dzieci Jestem Ja zawsze byłam bardzo emocjonalna osobą i wrażliwą ale po urodzeniu pierwszego bo jej drugiego dziecka ja nie mogę dramatu po prostu nie mogę Co tam książki czy filmy jak w wiadomościach mówią o czymś tragicznym to ja już się przejmuje boję się o moje dzieci jakaś choroba że jak będą nastolatkami wciągnął się w coś złego i później przez kilka dni mam taki chaos w głowie że coś w końcu stanie się złego Bo ileż może być dobrze także chociaż bardzo Chciałabym przeczytać tą książkę chyba będę musiała sobie ją jednak odpuścić bojąc się o to że rozwalił mnie emocjonalnie
OdpowiedzUsuńOstatnio nie umiem przekonać się do młodzieżówek. Nie wiem, czy z nich wyrosłam, czy o co chodzi ;) A jak jeszcze mam wyć przy książce, to podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńNiby kojarzę tę książkę, ale nie do końca. Bardzo zaintrygował mnie sam opis. Chyba pierwszy raz słyszę o takim pomyśle na fabułę książki. Chociaż jestem bardzo emocjonalną osobą, to naprawdę bardzo chciałabym sięgnąć po tę książkę. Może nigdy jej nie skończę, ale chce przynajmniej spróbować. Na pewno zakupię ją na WTK!
OdpowiedzUsuńUdźwignąć bym udźwignęła tę książkę i ciężar gatunkowy akcji w niej, ale chyba teraz nie mam na to nastroju. Dobrze, że autorka poradziła sobie z podjętą tematyką, bo nie jest ona ani łatwa, ani prosta i łatwo można przesadzić, a tym samym zniesmaczyć czytelników.
OdpowiedzUsuńChyba nie jestem teraz gotowa na takie dołujące klimaty. Ostatnio za dużo naczytałam się literatury obozowej i potrzebuję czegoś zdecydowanie lżejszego dla ochłonięcia.
OdpowiedzUsuń