Tytuł:
Przewoźnik
Tytuł
oryg.: Ferryman
Cykl:
Ferryman
Tom: 1
Gatunek:
literatura młodzieżowa
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Opis: Dylan przeżyła straszliwy wypadek pociągu.
Ale czy na pewno?
Ponury
krajobraz wokół niej to nie Szkocja, lecz pustkowie, po którym krążą zjawy w
poszukiwaniu ludzkich dusz. Czekający na nią nieznajomy nie jest zwykłym
chłopcem. Tristan jest przewoźnikiem. Ma bezpieczne przetransportować jej duszę
w zaświaty – zadanie, które wykonywał już wielokrotnie. Tym razem jest jednak
inaczej.
Rozdarta
pomiędzy miłością i przeznaczeniem, Dylan zdaje sobie sprawę, że nie może ani
opuścić Tristana, ani z nim zostać. Jej duszę schwyciłyby w końcu zmory. Byłaby
stracona na wieki. Czy prawdziwa miłość może pokonać śmierć?
[opis wydawcy]
Temat zakazanej miłości nie jest nam
obcy. Całkiem niedawno czytałam i recenzowałam kontrowersyjną powieść Tabithy
Suzumy, To, co zakazane, gdzie głównym tematem było kazirodztwo. Zaraz po niej
wzięłam się za Przewoźnika, który również poruszał tematykę zakazanych uczuć. Czy ta lektura zrobiła na mnie takie samo wrażenie jak jej poprzednik? Cóż, dowiecie się tego poniżej.
IDĘ
PRZEZ PUSTKOWIE, SPOTYKAM DEMONY, DOCIERAM NA MIEJSCE, KONIEC, UKŁON
Zazwyczaj nie zwracam w recenzjach
uwagi na okładki, chyba że są naprawdę okropne albo naprawdę piękne. Tu niestety muszę się zwrócić ku pierwszej
wersji. O ile opis, jak dla mnie, brzmiał genialnie, tak gdy tylko spojrzałam
na wizualną stronę tej książki, załamałam ręce. Po pierwsze, bardzo źle dobrane
kolory – czerwień gryzie się z błękitem, po drugie – te zawijasy! Gdyby nie
one, myślę, że okładka nie raziłaby tak w oczy (tym bardziej, że zajmują
również wewnętrzną stronę książki, co wygląda jeszcze gorzej). Napisy też nie
zrobiły szału, bo dostaliśmy je pod dziwnie zakrzywionym kątem. Sama postać,
która ma się zapewne kojarzyć z egipskim/chińskim/czy innym przewoźnikiem dryfującym po wodach, nie jest tutaj moim zdaniem trafiona, bo bohaterowie płyną razem łódką maksymalnie przez dziesięć
stron? Rozumiem, że miało to mieć związek z tym, co charakterystyczne dla samej nazwy, czyli tytułowego przewoźnika, jednak do mnie kompletnie to nie trafiło,
ponieważ nie oddało to klimatu książki i na dodatek wprowadziło nas
w duży błąd, także… dla okładki wielkie NIE.
Jeżeli chodzi o samą fabułę, to mam
wrażenie, że tutaj autorka akurat nie popłynęła. Pomysł był ciekawy, ale sama
historia? Mogłabym ją tak naprawdę streścić w kilku słowach, nawet nikomu
zbytnio jej nie spoilerując. Bohaterka budzi się na pustkowiu, dostaje przewoźnika,
podróżuje do miejsca, które można nazwać zaświatami, sypia w punktach
kontrolnych (że tak je nazwę), czasem zaatakują ją demony… koniec. Jedynym
przerywnikiem są tutaj zaświaty, które czynią lekki zwrot w fabule, czy samo
zakończenie, które nie wydawało mi się jednak wiarygodne i uważam je za mocno
naciągane. Także powtórzę: tu prawie nie ma fabuły, a jeśli jest, to mało
wymyślna. Autorka skupia się raczej na relacji dwójki bohaterów. I tu już można
nieco więcej powiedzieć.
CHŁODNY
PRZEWOŹNIK I EMPATYCZNA NASTOLATKA
Myślę, że gdyby nie Tristan i Dylan,
zapewne oceniłabym tę książkę naprawdę nisko. Muszę się przyznać, że mam
słabość do imienia Tristan, ale nie tylko dlatego za to polubiłam tytułowego przewoźnika.
Autorka opisywała go początkowo z taką pasją, że sama zakochałam się po
pierwsze w jego wyglądzie, po drugie w jego chłodzie, który krył za sobą coś zdecydowanie głębszego. Poza tym cała kreacja Tristana była ciekawa – czyli
wszystkie te kwestie związane z tym, jak bardzo różni się od zwykłych ludzi i
zarazem jak bardzo jest do nich podobny. Dylan też wzbudza naszą sympatię. Na
pewno można o niej powiedzieć, że jest empatyczna i miła. Autorka świetnie ukazała
tutaj, że wcale nie uchodzi za wielką bohaterkę, choć czasem robi szalone rzeczy –
wbrew pozorom ona wszystkiego piekielnie się boi i to jest akurat w jej przypadku
fajnie nakreślone. Miłość Tristana i Dylan początkowo wydawała mi się urocza,
ale kiedy już doszła w pełni do skutku, jakoś przestałam się nimi tak cieszyć.
Byli po prostu… zwyczajni. Na dodatek ten motyw zakazanej miłości nie wydawał
się racjonalny, skoro koniec końców okazało się, że wynikała tylko z
domysłów, które nigdy nie zostały potwierdzone.
Mam wrażenie, że te ostatnie sto stron
autorka pokonała z mniejszym zapałem niż początkowo, bo moje czytanie nieco
osłabło i w sumie przy końcu myślałam sobie: dobra, ostatnia prosta, zaraz ją
skończysz, będzie spokój. Ani jakoś szczególnie nie skupiała się na miłości
dwójki bohaterów, ani jakoś szczególnie nie skupiała się na fabule – jakby
upychała na drodze postaci byle co. Trochę mnie to smuci, bo miałam nadzieję,
że cała książka będzie tak dobra, jak wydawała się być na początku. Drugi tom
bym przeczytała, ale raczej z ciekawości – bo nie mogę odgadnąć, jakie losy dla
bohaterów zaplanowała autorka – niż z zakochania się w lekturze.
Podsumowując. Przewoźnik nie jest złą książką i wydaje
mi się, że wielu osobom by się spodobała. Do mnie po prostu nie w pełni
trafiła. Początek zapowiadał się naprawdę ciekawie, postacie były dobrze
nakreślone, ale ich miłość nie robiła na mnie szczególnego wrażenia, podobnie jak
fabuła, która okazała się do granic możliwości uproszczona. Czytało się ją do pewnego
momentu naprawdę miło, ale mało wiarygodna końcówka trochę zepsuła moją opinię.
Tak jak mówiłam, drugi tom przeczytam choćby z ciekawości!
OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
Czuję, że to nie jest książka dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Nie przekonuje mnie do siebie ten tytuł i raczej po niego nie sięgnę. Ale widzę, że masz to samo zboczenie co ja - przez ciekawość, nawet jak pierwszy tom średnio Ci przypasował, sięgasz po kolejną część :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam tej książki. Wydaje się nie w moim guście.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mi bardziej przypadnie do gustu, bo już leży i czeka na półce.
OdpowiedzUsuńMasz rację, jest coś w tej okładce, co nieco uwiera, elementy kłócą się ze sobą, i jeszcze wybór takiej czcionki dla tytułu. Jeno na pewno, wyróżnia się. ;)
OdpowiedzUsuńNie za bardzo przemawia do mnie ten tytuł :-)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej serii. Pamiętam bajkę z dzieciństwa, bodajże Prządka i Wolarz, która mi odrobinę przypomina i okładkę i historię. Ciekawa jestem czy to zbieżność.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się okładka i pomysł na fabułę.. kojarzy mi się to z mitologią, którą uwielbiam. Zdecydowanie sięgnę po nią :D
OdpowiedzUsuńOkładka nie jest taka zła, nie przesadzaj ;) mnie nawet zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńCzyli jak różnie można odbierać projekty graficzne, do każdego co innego przemawia, na co inne zwraca się uwagę. :)
UsuńPrzyznam, że mnie również bardzo zaciekawiła :)
UsuńNie słyszałam o tej książce kompletnie nic. I tak naprawdę pierwszy raz właśnie ją zobaczyłam. Podoba mi się opis książki, okładka jest super klimatyczna i twoja recenzja świetna wiec będę czytać ;)
OdpowiedzUsuńTroszeczkę przypomina mi to serię Kroniki Czerwonej Pustyni (mój telefon podsuwa mu tu czerwoną paprykę XD). Czytałaś? Jak nie, to polecam :)
OdpowiedzUsuńOkładka zwróciła moją uwagę, ale tematyka po przeczytani recenzji już jakoś mniej ciekawa :/
OdpowiedzUsuńKsiążka nie w moim klimacie więc na pewno po nią nie sięgnę
OdpowiedzUsuńCo do okładki muszę się z Tobą zgodzić. Dla mnie jest raczej tragiczna. Cóż skoro i fabuła nie daje czadu, to ja chyba podziękuję. Myślałam, że chociaż środek książki zrekompensuje okładkę. Trudno, nie można mieć wszystkiego. Kinga
OdpowiedzUsuńTa okładka nie jest taka zła. Widywałam znacznie gorsze ;) Na samą książkę się nie skuszę, jakoś nie czuję, żeby była w moim klimacie, a szkoda mi czasu na tzw. przeciętniaki ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja książki. No cóż, należy kupić "Przewoźnika".
OdpowiedzUsuń