Autor:
Kasie West
Przekład:
Monika Nowak
Tytuł:
Dziewczyna, która wybrała swój los
Tytuł
oryginału: Pivot Point
Seria/Cykl:
Pivot Point
Tom:
I
Gatunek: literatura
młodzieżowa, fantastyka
Wydawnictwo:
Feeria (Feeria young)
Ilość
stron: 376
Premiera: 19.09.2018
Życie
Addison Coleman sprowadza się do nieustannego pytania „a co,
jeśli...”. Nie byłoby w tym nic nietypowego, gdyby nie fakt, że
dziewczyna ma moc Sprawdzania – może wejrzeć w przyszłość i
poznać skutki swoich decyzji. Kiedy więc okazuje się, że rodzice
Addison się rozwodzą i stawiają ją przed wyborem, z kim chce
zamieszkać, jej niezwykłe zdolności nabierają zupełnie nowego
znaczenia... W jednej z wersji przyszłości Addie mieszka z mamą i
wiedzie dotychczasowe, dobrze nam znane życie, które jednak nie
jest usłane różami – nęka ją najpopularniejszy chłopak w
szkole, a problemy tylko się piętrzą. W drugiej wersji Addison
zaczyna nową szkołę i zakochuje się w spokojnym artyście.
Uroczo, prawda? Ale i ta rzeczywistość nie jest tak różowa, jak
mogłoby się wydawać, bo dziewczyna zostaje wciągnięta w śledztwo
w sprawie morderstwa, a wypadki przybierają naprawdę mroczny obrót.
Wiedząc tak wiele i mając równie wiele do stracenia, Addie musi
zadecydować, w jakiej rzeczywistości... i bez kogo chce żyć.
[Opis
wydawcy]
Niejednokrotnie
zdarzało mi się użalać nad swoim marnym losem, kiedy to namiętnie
pragnęłam przewidzieć skutki podjętych przez siebie decyzji. A że
często popełniam błędy, później drżę jak osika i modlę się
w duchu, aby tym razem poszło mi znacznie lepiej. Nawet starałam
się przyswoić wiedzę czytania z kart Tarota, ale mój umysł
ewidentnie odmawiał przy tym współpracy... Na całe szczęście
Addison nie musi się o nic martwić. Dziewczyna od paru dobrych lat
może szczycić się umiejętnością Sprawdzania, co owocuje wieloma
doskonałymi ruchami. Jednakże czy posiadanie takiego daru może
całkowicie uchronić przed pewnymi zdarzeniami?
SPÓJRZ
W PRZYSZŁOŚĆ I POWIEDZ... JAKIE PYTANIA BĘDZIEMY MIAŁY NA
KARTKÓWCE?
Wiadomość
o niespodziewanym rozstaniu rodziców dosłownie ścięła nastolatkę
z nóg! I trudno się jej nie dziwić, skoro – przeświadczona o
ich wielkiej miłości – nawet nie zamierzała Sprawdzać niczego
pod tym kątem. Niestety, stało się jak stało i Addie musiała
przełknąć tę gorzką informację, tylko jak tego dokonać, gdy
trzeba wybrać, czy chce się pozostać w Kolonii u boku
nadopiekuńczej matki, czy jednak opuścić ją wraz z ojcem i
rozpocząć życie jako zwyczajny człowiek? Tak, dobrze myślicie –
przecież po coś posiada się dar przewidywania przyszłości, czyż
nie?
Nie
powiem, nieco obawiałam się takiego „rozwarstwienia” fabuły,
kiedy dwie różne ścieżki będą co rusz przybliżać się do
siebie i oddalać, mogąc pozostawiać po sobie wiele niewyjaśnionych
faktów. Wiecie, wtedy człowiek sobie co nieco dopowie i tym samym
polepszy sobie odbiór książki lub – co gorsza – zacznie
spoglądać na nią z niesmakiem. Akurat tutaj Kasie West spisała
się na medal, bo chociaż wyraźnie dawało się odczuć różnice,
jakie wynikały z obrania danej drogi, to w pewnych punktach
krzyżowały się, co owocowało odkryciem drugiego dna danych
faktów. Niemniej, gdyby jednak kazano mi wybierać, która ze
ścieżek przypadła mi bardziej do gustu, to zdecydowanie
wskazałabym na tę, gdzie Addie uczy się żyć pośród normalnych
ludzi. W moich oczach wydawała się znacznie bogatsza w akcję, no i
– przede wszystkim – wyczuwałam w niej znacznie mniej
przesłodzenia. Jak w tej „rzeczywistości” Addison starała się
ze wszystkich sił, by nie ujawnić swojej prawdziwej tożsamości, w
międzyczasie próbując znaleźć znajomych mogących pozbyć jej
się wrażenia osamotnienia, tak wśród swoich prawie całe jej
życie kręciło się wokół ukochanego oraz robienia na złość
matce. Prawie, ponieważ od czasu do czasu przychodziło swego
rodzaju „otrzeźwienie”, a wraz z nim świadomość, iż coś jej
nie gra. A wtedy na scenę wkraczała kryminalna sprawa, która
spędzała sen z powiek...
Jeżeli
chodzi o mrożący krew w żyłach wątek, gdzie to Addison zostaje
poniekąd wrzucona w sam środek śledztwa, to jednak spodziewałam
się czegoś znacznie mocniejszego. Kasie West stopniowo przemycała
poszczególne elementy kryminalnej układanki, traktując je niczym
okruszki chleba, za którymi – niczym wróbelek – miałam łakomie
podążać, ale jak dla mnie było to zbędne przedłużanie. Owszem,
dzięki temu praktycznie na sam koniec wybuchła emocjonalna bomba i
człowiek dosłownie nie wiedział, co ma ze sobą począć, ale i
tak mam nieodparte wrażenie, że można było to inaczej rozegrać.
I znacznie lepiej, rzecz jasna.
NIE
MOŻNA ZJEŚĆ CIASTKA I MIEĆ CIASTKO... CHYBA ŻE MASZ DWA!
Addison
to taki typ bohaterki książkowej, której nie da się ani
znienawidzić do szpiku kości, ani bezgranicznie pokochać. Ten fakt
jednak nie świadczy o tym, że jej kreacja umniejsza przy tym jakość
książki. Nic z tych rzeczy! Nie dość, że Addie wzbudza niekiedy
skrajne emocje, to jest doskonałym przykładem na to, iż nawet
największy dar może być zarówno błogosławieństwem, jak i
największym przekleństwem. Może dzięki specjalnym zdolnościom
możemy znacznie więcej osiągnąć, jednak wtedy musimy wyraźnie
zastanowić się, czy otaczający nas zewsząd ludzie nie nawiązali
z nami kontaktu tylko ze względu na nią... Całe szczęście,
dziewczyna mogła być pewna lojalności Laili, która nie owijała w
bawełnę, kiedy coś jej nie pasowało w dokonywanych przez
przyjaciółkę wyborach. A dość często się tak zdarza, że mają
odmienne zdania i nieraz zastanawiałam się, jakim cudem one w ogóle
się przyjaźnią, po czym przypomniałam sobie jedno: przecież
przeciwieństwa się przyciągają!
A
jeżeli zaś chodzi o amantów naszej głównej bohaterki, to od razu
większą miłością zapałałam do naszego „normalsa”, Trevora,
niż do obdarzonego równie doskonałym darem Duke'a. Jak ten
pierwszy od początku wydawał mi się nad wyraz szczery w tym, co
robił i na każdym kroku udowadniał, że wcale nie trzeba nosić
kostiumu superbohatera, by nim być, tak ten drugi cały czas mi
śmierdział zbytnią doskonałością. Nawet nie przypuszczacie, ile
to razy chciałam chwycić naszego „amanta za dychę” za te jego
kłaki i sprawdzić, czy po kilkukrotnym przytuleniu ze ścianą
dalej będzie tak samo uroczy... Również w przypadku rodziców
Addison czułam się stokroć podzielona, jeżeli chodzi o odbiór.
Matka dziewczyny, chociaż widać było po niej, że troszczy się o
córkę i chcę dla niej jak najlepiej, to niekiedy zdawała
przesadzać ze swoją nadopiekuńczością, co kończyło się
wieloma niepotrzebnymi sytuacjami. Natomiast ojciec Addie, choć miał
więcej zaufania do nastolatki i pozwalał jej na trochę więcej
(dzięki czemu mieli lepszy kontakt), to jednak za fasadą dobrego
kumpla skrywała się pewna tajemnica, która wielu może lekko
zdziwić...
CZYTELNICZKO,
ZAKOCHAŁAŚ SIĘ W MOJEJ TWÓRCZOŚCI ZA PIERWSZYM RAZEM, CZY MAM CI
PODSUNĄĆ POD NOS COŚ JESZCZE?
Kasie
West należy do tego grona autorów, których raczej nie trzeba
nikomu przedstawiać. Wielu czytelnikom (a raczej czytelniczkom,
chociaż nie twierdzę, że tylko one sięgają po jej twórczość)
dała się poznać poprzez liczne historie miłosne, gdzie... żadnej
z nich nie znałam. Aż dotąd, bo – pomimo wyraźnego aromatu
wątku fantastycznego – nie da się nie zauważyć, iż ta
dziedzina jest przez tę autorkę bezgranicznie uwielbiana. Nie
powiem, kiedy słodycz wylewa się ze stron, jestem skłonna wytykać
to palcami o każdej porze dnia i nocy, lecz pani West potrafi ukazać
„szczeniackie” uczucia w tak wyważonej formie, że aż chce się
być świadkiem tego, jak ona kiełkuje. Jedynie, gdyby przyszło mi
się spotkać z ową panią lub otrzymać szansę wymiany
korespondencji z nią, zapewne uruchomiłabym swój słynny „urok”
osobisty i dała jej wyraźnie do zrozumienia, iż kiedy staramy się
złapać ludzi na dany wątek, to nie robimy dosłownie wszystkiego,
aby zepchnąć go boleśnie ze sceny! Bo to powinno być zabronione!
Kto jest za?
Podsumowując,
chociaż nazwanie „Dziewczyny, która...” ambitną lekturą
byłoby grzechem, jednak nie można jej odmówić uroku oraz
lekkości, co sprawiło, że przyjemnie spędziłam z tą książką
swój jakże cenny czas. I dlatego też, jeżeli nadarzy się ku temu
okazja, spróbuję zapoznać się z pozostałymi dziełami pani West,
aby ocenić, jak wiele różnią się jej typowe, pełne miłosnych
wątków młodzieżówki od tej zakraplanej pewną dozą fantastyki!
MOJA
OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
DEMONICZNA
STREFA CYTATÓW:
Zazwyczaj
dokładnie widziałam, co musi się wydarzyć i co konkretnie mam
zrobić, aby do tego doszło. Nie dlatego, że wszystko Sprawdzałam
– wcale tak nie było – ale dlatego, że lubiłam mieć plan.
Plany się przydają. Ale teraz nic nie wiedziałam. [...]
Czasami
doskonałość skrywa w sobie kłamstwo, Addie, a nie prawdę [...].
– Lepiej,
żeby tak było, inaczej znajdziesz się na mojej liście.
– A
co to za lista?
– Osób
do zabicia, kiedy zdobędę supermoc.
– Ile
osób jest na tej liście?
– Ty
będziesz pierwszy.
Jeśli będę miała możliwość lektury tej książki, na pewno z niej skorzystam. 😊
OdpowiedzUsuńLubię książki tej autorki, więc z czasem przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJeżeli kiedyś ta książka wpadnie mi w ręce, to na pewno ją przeczytam, aczkolwiek nie będę spodziewać się cudów :)
OdpowiedzUsuńPrzedziwna książka ale chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńChyba mimo wszystko bym się skusiła. Nie chciałabym jednak posiadać takiego "daru". Nic dobrego.
OdpowiedzUsuńNa mnie ta książka już czeka i być może jeszcze w tym tygodniu sięgnę po nią :D Jestem ciekawa, jak ja ją odbiore :D
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Na pewno kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę, bo nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki ;)
OdpowiedzUsuńJak mi wpadnie w ręce dam jej szansę:) Nie znam autorki.
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że K. polubi tę książkę :) Wiem, że już zetknęła się z twórczością Kasie West i podobała jej się :)
OdpowiedzUsuńTytuł chętnie polecę mojej córce, powinien ją zainteresować. :)
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie świetne. Mam w planach tę książkę. Nie czytałam nic od West, ale ta na tle innych jej książek wyróżnia się dojrzałością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Co nieco słyszałam o tej książce, ale mówiąc szczerze, jakoś niespecjalnie mnie do siebie przekonuje. Nie zrozum mnie źle, napisałaś zachęcającą recenzję, ale toczące się dwutorowo wydarzenia nigdy nie były w stanie mnie zaciekawić, a jedynie rozdrażnić. Także cieszę się, że ta książka przypadła tobie do gustu, ale ja podziękuję.
OdpowiedzUsuń