Autor:
Aleksandra Polak
Tytuł:
Król Kier
Seria/Cykl:
Circus Lumos
Tom:
I
Gatunek: fantastyka,
literatura młodzieżowa
Wydawnictwo:
Czwarta Strona
Ilość
stron: 360
Alicja
jest w ostatniej klasie liceum, do tej pory jej życie przebiegało
spokojnie, by nie powiedzieć, że nudno. Jednak los bywa przewrotny,
a seria nieprzewidzianych zdarzeń rzuca ją na głęboką wodę
magii i miłości. Kiedy poznaje Hadriana z Circus Lumos, wie, że
nic nie będzie takie jak dawniej.
Demony
atakują waszą duszę, niszczą was od wewnątrz. Budują w ludziach
zło i tak zakorzeniają się w świecie. Im więcej w ludziach
ciemności, tym ciemniejszy robi się świat. Im bardziej im się
poddajecie, tym są silniejsze. Pokonać je można tylko swoją
własną światłością. Sercem.
[Opis
wydawcy]
Nawet
nie przypuszczacie, jak wiele osób ostrzegało mnie przed tą
książką. Co rusz słyszałam (lub czytałam): „Ola, nie ma co
sobie psuć nerwów. Są znacznie lepsze młodzieżówki, na których mogłabyś skupić uwagę. Odpuść, proszę”. Ale ja – jak
zwykle – zbagatelizowałam te słowa. Bo przecież nie byłabym
sobą, gdybym nie chciała zrobić komuś na złość. No i mówiąc
krótko: dostałam za swoje!
MUSZĘ
PRZESTAĆ BYĆ TAKA UPARTA!
Lekturę
tej książki śmiało mogę przyrównać do spaceru na bosaka po
potłuczonych szkłach, gdzie co rusz nadziewałam się na jakiś
ostry, przeszywający mnie na wskroś odłamek. Po prostu czytałam
ją i nie dowierzałam temu, jak przy tak – nie bójmy nazywać się
rzeczy po imieniu – oklepanej fabule można było jeszcze bardziej
ją spłycić. Nie zrozumcie mnie źle, ale niestety „Król Kier”
może bardziej pochwalić się przerysowaniami, widocznymi z paru
kilometrów schematami oraz niedopracowaniem fabularnym, niżeli
czymś innowacyjnym. Pomijając już fakt, że wyraźnie dało się
odczuć głęboką inspirację „Miastem Kości” pani Cassandry
Clare (wiecie, sytuacja w klubie, i nie tylko ona...), gdzie to
prawie podchodziło pod plagiat, to jeszcze miałam nieodparte
wrażenie, jakby autorka sama nie wiedziała, o czym ma właściwie
pisać. Nagromadziła tutaj tak wiele wątków, że gdzieś po drodze
padł jej pisarski GPS i się nieźle przy tym pogubiła. Przykład?
Nasza „przeurocza” Alicja, po fast foodowej uczcie, bardzo
obawiała się skoku wagi. I to jeszcze chwilę przed studniówką,
co mogłoby grozić tym, że nie zmieściłaby się w kreację
przygotowaną na tę okoliczność. Tylko szkoda, że parę (lub
paręnaście, w tej książce czas raz przyśpieszał, a raz
spowalniał) dni wcześniej zamówiła z przyjaciółką po dużej
pizzy dla każdej z nich. Oczywiście później wyszło jak wyszło,
jednak czemu wtedy nie martwiła się możliwością spożycia aż
tylu nadprogramowych kalorii? Także nie mogłam doczekać się tej
chwili, kiedy cyrkowa magia rozczapierzy swoje paluchy i naznaczy
strony swoją potęgą. I już, kiedy była zapowiedź tej
ekscytującej chwili, pani Aleksandra Polak upchnęła kolejne
elementy w fabule, spychając ten wątek na bok, gdzie leżał smutny
i pochrumkiwał z żalu nad swym marnym losem. „Kwii, kwii”,
powtarzał jak mantrę Circus Lumos, „Kwii, kwii...”.
Nie
powiem, w niektórych momentach autorce udało się mnie żywnie
zaciekawić poczynaniami naszej „inteligentnej inaczej” Alicji
(przepraszam za to wyrażenie, ale ta dziewucha zbyt wiele razy
dawała popis swojej głupoty, bym mogła ukazać ją w znacznie
innym świetle). Ba, nawet w takich momentach w mojej głowie świtała
myśl, iż „po burzy zawsze wychodzi słońce”, ale za każdym
razem moja radość była przedwczesna. Wrażenie déjà
vu oraz mnożąca się jak przykłady na tablicy podczas lekcji
matematyki absurdalność pewnych zdarzeń powoli przekraczały
śmiertelną dawkę. I jak wcześniej przeklinałam pod nosem na
wątki szkolne (czułam się przy nich tak, jakbym oglądała
przereklamowane filmy dla zakompleksionych nastolatek), które
zostały całkowicie wyolbrzymione, tak gdy nadeszła wiekopomna
chwila z gwałtownie wybuchającym uczuciem między Alicją i
Hadrianem... A kiedy jeszcze doszła do tego sympatyczna
przewidywalność... Wtedy miałam olbrzymią ochotę przetestować,
czy te skrzydełka przy książce są użyteczne i ujrzę, jak „Król
Kier” odlatuje. I to możliwie jak najdalej ode mnie! W sumie dalej
mam na to chrapkę...
CZY
ONA ABY NA PEWNO LADA MOMENT KOŃCZY SZKOŁĘ? I TO NA DODATEK
ŚREDNIĄ?
Spotykałam
na swojej czytelniczej drodze niezbyt rozgarnięte, niegrzeszące
inteligencją bohaterki, jednak żadna z nich nie przebija Alicji! Ta
narzekająca na zbliżającą się maturę, wyobrażająca ją sobie
jako największy koszmar świata (w tym momencie studenci polecają
ci poznać smak sesji) nastolatka niejednokrotnie doprowadzała mnie
do szewskiej pasji. Irytująca jak mało kto, zachowująca się jak
poznająca smak „dorosłości” gimnazjalistka, uczennica
ostatniej klasy licealnej na profilu matematyczno-fizycznym (gdzie co
krok powtarzała, jaka to fizyka jest nudna – bo przecież w każdej
innej placówce nie ma zupełnie innych mieszanek przedmiotowych,
które by jej lepiej pasowały) niejednokrotnie powodowała, że
miałam ochotę ją udusić. Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy jej
adorator, Hadrian, tłumaczył jej, ile wysiłku wkładają w to, aby
móc stanąć do walki z wrogiem, kiedy ona wyskoczyła z tekstem, że
też się nadaje, bo kiedyś, będąc małym dzieckiem, pobiła w
piaskownicy trzech chłopaków? Alicja, serio? Może to miało za
zadanie rozweselić czytelnika w tak napiętej sytuacji, ale u mnie
wywołało jedynie rytmiczne uderzanie się książką w czoło.
Nawet pamiętam, że nuciłam coś takiego: Za co? Za jakie grzechy?
Co ja takiego zrobiłam? A jeżeli chodzi o samego Hadriana, to jego
kreacja również nie powaliła mnie na kolana. Jak jeszcze na
początku myślałam, że może on uratuje sytuację i podciągnie co
nieco moją ocenę na temat bohaterów, tak po czasie zrozumiałam,
że nie mam na co liczyć. Może będę się powtarzać, ale
zalatywało od niego tym słynnym rozcieńczonym kisielem, lecz tym
razem wlano znacznie więcej wody.
Również
przyjaciółka Alicji, Julia, nie zdawała się zbytnio od niej
odbiegać, jeżeli chodzi o inteligencję. Chociaż jej rola w
książce stopniowo zanikała, kiedy wątek miłosny (od czasu do
czasu przeplatany czymś, co poniekąd można nazwać magią) skradał
coraz więcej miejsca, to jednak ciężko zapomnieć coś, co mnie
totalnie załamało. Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy nadeszła
wiadomość o tym, że Julia została przyłapana na całowaniu się
z chłopakiem na szkolnym korytarzu. Może nie byłoby w tym nic
dziwnego, gdyby nie to, że znała go zaledwie dwa dni, a już od
samego początku powtarzała, że to wielka miłość! W ogóle
miałam nieodparte wrażenie, że inspiracją do wykreowania
niektórych bohaterów stały się... kawały. Tak, nie musicie
przecierać oczu – po prostu część z nich zachowywała się tak
komicznie, że kabarety prawie mogłyby ich uznać za konkurencję.
Prawie, bo gdyby przekomarzanki w wykonaniu rodziców Alicji czy też
„wariacje” jej kuzynów byłyby skeczami, to byłabym pierwszą
osobą, która obrzuciłaby scenę pomidorami i czym prędzej uciekła
od tej katastrofy. Dopiero kiedy na scenę weszły czarne charaktery,
odczułam, że ktoś tu wreszcie zasługuje na miano człowieka, a
nie zaprogramowanego robota, chociaż
i tak dalej to nie było to, o czym marzyłam. Jednakże
najbardziej zaintrygował mnie sam Tristan, który stanowił dla mnie
największą zagadkę. Przedstawiony jako największy potwór,
łaknący rozlewu krwi przeciwnik Circus Lumos, ukazał zupełnie
inną twarz, tylko czy... to nie była sztuczka?
MOŻE... JAKAŚ ZRZUTKA NA NOWY GPS DLA AUTORKI?
Mogę
narzekać na niezbyt porywającą fabułę... mogę jęczeć z powodu
źle wykreowanych bohaterów... mogę przeklinać na oklepane jak
pośladki nieuka po wywiadówce schematy... jednak jestem w stanie
znaleźć coś, co spowodowało, że nie wyrzuciłam tej książki
przez okno. Oprócz lekkiego pióra i widocznego gołym okiem
potencjału na stworzenie czegoś bardziej dopracowanego, doceniam
to, że pani Aleksandra Polak nie poszła w ślady swoich koleżanek
po fachu i akcja „Króla Kier” toczy się właśnie u nas, w
Polsce. Naniosła na strony magię Gdańska, które od lat przyciąga
tłumy turystów nie tylko swoją majestatycznością, ale również
historią. Może nie ukazała go z tak wielu stron, jak bym chciała,
aczkolwiek liczy się samo to, że dała mu szansę. Jednakże
zastanawia mnie, skąd pomysł na to, aby uczennice liceum
bezpardonowo chodziły po szkole w butach na obcasach. Co jak co, ale
nawet w szkole średniej obowiązuje zmiana obuwia... Także
zastanawia mnie fakt, czemu nikt nie zainteresował się, że dość
okazały dom, który dotąd stał pusty, nagle został zamieszkany.
Na pewno ktoś wiedział o jego istnieniu, bo jakby nie patrzeć w
naszym kraju bardzo dobrze ma się coś takiego, jak eksploracja
miejska (czyli słynny Urbex), gdzie celem bywają właśnie takie
miejsca!
Podsumowując,
tę młodzieżówkę mogę bezceremonialnie zatytułować „Książkową
Femme Fatale”. Dlaczego? Otóż wabi ona swym pięknem ofiary,
znaczy się czytelników, omamia je obietnicą udanej lektury, lecz
przynosi im jedynie zgubę. Mówiąc szczerze, myślałam, iż
oszukam przeznaczenie i będę mogła tym wszystkim ludziom
powiedzieć, jak bardzo się mylili. Niestety „Król Kier” to
kolejna książka, która mnie zawiodła. Miała być magia, wyszło
krętactwo, dlatego też, czym prędzej chcę o niej po prostu
zapomnieć...
MOJA
OCENA:
★★★★☆☆☆☆☆☆
DEMONICZNA
STREFA CYTATÓW:
Choć
życie bywa ciężkie i okrutne, powinniśmy świętować jego
piękno, gdy nadarzy się ku temu okazja.
Wszyscy,
których kiedyś kochaliśmy, zostają z nami na zawsze. Życie jest
jak puzzle, które układamy bez końca, a ci, którzy znaleźli
drogę do naszych serc, zawsze będą elementami tej układanki.
Słyszałaś
kiedyś powiedzenie, że w oczach tych, którzy wierzą w magię,
gwiazdy świecą jaśniej?
I
BONUS DLA NAJWYTRWALSZYCH:
Czarne,
kręcone włosy splecione miała w długi warkocz, który opadał na
jej nagie ramiona – musiał być baaardzo szeroki, skoro opadał
na ramiona!
Na książkę szkoda mi już słów, ale zaskoczę cię – w mojej szkole (liceum) nie ma nawet szatni i nie mamy obowiązku przebierania obuwia! :D
OdpowiedzUsuńNiestety, większość opinii jakich czytałam na jej temat, więc raczej nie przeczytam :/ chociaż okładka mi się podoba.
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Prawdę mówiąc, zaczęłam czytać tę książkę i miałam bardzo zbliżone odczucia z tym że... ja tej powieści nigdy nie dokończyłam. I, po przeczytaniu Twojej recenzji, nie dokończę. Pamiętam, jak bardzo byłam zmęczona tą książką i cieszę się, że jej nie doczytałam. :)
OdpowiedzUsuńRóżne opinie o tej książce czytałam. Kiedyś może z ciekawości po nią sięgnę, ale jakoś bardzo mocno mnie nie kusi. :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie Król Kier wypada niezbyt dobrze, ale ma w sobie iskrę. Kontynuacja jest trochę lepsza.
OdpowiedzUsuńA, nie chciało mi się przelogowywać, to walę z Naffa!
OdpowiedzUsuńRecenzję już przeczytałam i znasz moją opinię, ale... CO Z TEGO? Trzeba pamiętać, że talerz z mulami jest pełen, prawda? To chyba stanie się nasz taki główny cytat, który opisuje naszą przyjaźń!
W sumie co tu dużo gadać - nasza opinia była identyczna. Gdzieś tam potencjał w tej książce był, ale Alicja była totalnym niewypałem. Za cholerę nie mogę odgadnąć, dlaczego autorzy tworzą tak puste postacie... Ten sławny tekst z piaskownicą, ech. Widać niektórzy pisarze próbują być zabawni, ale im to nie wychodzi. Z drugiej strony tak sobie myślę, że... minęło zaledwie kilka miesięcy, a czaisz, że już prawie nic z tej lektury nie pamiętam? Tylko pustą Alicję, piaskownicę i... jakąś cyrkową organizację. TYLE. Ale wszyscy sławni BUKTJUBERZY (jaka ja straszna ohoho) twierdzili, że to przecież hit. No, cóż. Jeżeli mózgami wciąż tkwią w podstawówce, kiedy wszystko zdawało się być hitem, to rzeczywiście... A, nie. Sorry. MARKETING. Hajs się musi zgadzać. Fejm też. O nie, za daleko zaszłam. Co to za hejt w komentarzach?! >DDDD Także ten... propsuję opinię, podpisuję się pod nią rękami, nogami, mulami!
Absolutnie się z tobą zgadzam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tę książkę po wielu namowach kuzynki, która wiecznie powtarzała "zobacz jaka ona jest cudowna!". Kiedy zapytała o wrażenia, to jej odpowiedziałam, że tak głupiej bohaterki książkowej dawno nie spotkałam. A gdy już chciała mi odpyskować, dorzucilam jeszcze schematyczność oraz przewidywalność. Do dzisiaj się do mnie nie odzywa. I w sumie trochę mi jej brakuje, ale obrażanie się o posiadanie własnego zdania to już szczyt.
Aż się dziwię, że Czwarta Strona wypuściła tę książkę, bo zazwyczaj doceniałam wydane przez nich dzieła.
A miałam ją w planach.. No nic, dalej zamierzam ją przeczytać ale nie będę się po niej spodziewać wielkich cudów. A cytat o warkoczu rozwala system :3
OdpowiedzUsuńTa książka raczej nie znajdzie się na mojej półce "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńsunreads.blogspot.com
Kurka, a zasadzałam się na kupno tej książki, dobrze jednak, że nie owijasz w bawełnę, bo pewnie porwałabym się na nią, a następnie słuchała jak mój Kruszyn jęczy widząc, iż książka leci przez okno =)
OdpowiedzUsuńJa też ostatecznie przeczytałam więcej negatywnych niż pozytywnych opinii na temat tej książki, więc nie zamierzam tracić na nią czasu. Chociaż muszę przyznać, że cieszę się, że polski rynek otwiera się na większą promocję polskich autorów powieści młodzieżowych, bo kto wie, może kiedyś znajdzie się jakaś perełka? :)
OdpowiedzUsuńOpadał na ramiona, bo tak był pewnie długi, że wił się niczym wąż, to chyba jasne?XD
OdpowiedzUsuńNa szczęście nigdy mnie do tej książki nie ciągnęło (okładka też mi się nie podoba, choć mam wrażenie, że większość osób uważa ją za najlepszą część tego badziewia), a teraz przekonałam się, że nic nie jest w stanie zmienić mojego zdania^_^
Dobrze, że trafiłam na tę recenzję. Miałam zamiar kupić tę książkę, ale dzięki Tobie nie popełnię tego błędu. ;)
OdpowiedzUsuń