Margit Sandemo urodziła się 23 kwietnia 1924 roku w
norweskim regionie Oppland. Swoje życie dzieliła pomiędzy dwoma krajami –
Norwegią i Szwecją, co zapewne było związane z pochodzeniem jej rodziców. W latach
80 była najlepiej sprzedającą się skandynawską autorką. Nigdy nie zamykała się
w jednym gatunku – zgrabnie łączyła fantastykę, romans, kryminał i wątki
historyczne (które często zamieniały się w fikcję literacką). Jej najbardziej
znaną poza Skandynawią serią była Saga o Ludziach Lodu zawierająca się w 47
tomach (wydana oficjalnie i w całości w 7 krajach, w tym i w Polsce).
Margit
Sandemo napisała ok. 200 różnych powieści, za co należą się jej wielkie brawa.
Autorka zmarła całkiem niedawno, bo 1 września 2018 roku. Miała wtedy 94 lata.
Jej życzeniem było, aby nie urządzać żadnych uroczystości, tylko rozrzucić jej
prochy w Valdres, gdzie 19 lat wcześniej rozsypano również prochy jej męża.
Jakaś ciekawostka? Niech będzie. Margit Sandemo miała wnuka – Sindre Sandemo,
który jest aktorem grającym w Pierwszej
miłości. W 2016 roku ożenił się z Polką – Pauliną Gałązką (również
aktorką). A teraz prosto z suchych faktów przejdziemy do tej ciekawszej części…
DLACZEGO AKURAT ONA?!
Pomyślicie pewnie,
dlaczego akurat Margit Sandemo, przecież jest mnóstwo innych popularnych,
zmarłych autorów, którym warto oddać hołd. Zgodzę się tym. Jednak to nie innym
sławnym autorom tyle zawdzięczam. To nie ich twarz rozpoznałabym w gęstych
tłumach, gdy spacerowałabym norweskimi ulicami. To nie ich książki czytałam
wielokrotnie, zachwycając się barwnym światem i pięknymi relacjami pomiędzy
bohaterami. To nie przy ich książkach dorastałam i stawałam się kobietą. To nie
nimi inspirowałam się, gdy tworzyłam własne opowiadania. To nie dzięki nim
nauczyłam się, jak pisać o uczuciach.
To właśnie dała mi twórczość Margit
Sandemo, choć muszę przyznać, że piszę to na podstawie jednej serii, która dużo
w moim życiu zmieniła, czyli… Sagi o Ludziach Lodu. Właśnie tym postem chciałam
oddać hołd pani Sandemo!
[źródło]
SAGA O LUDZIACH LODU – GARSTKA POTRZEBNYCH
INFORMACJI
Jak
już pisałam, seria składa się z 47 tomów, z których to każdy ma po ok. 200
stron. Akcja obejmuje okres od XVI do XX wieku i toczy się najczęściej w:
Norwegii, Szwecji i Danii. Historia opowiada o tytułowym rodzie Ludzi Lodu, nad
którym ciąży złe dziedzictwo. Wszystko zaczęło się od Tengela Złego, który
zawarł pakt z diabłem po to, aby stać się nieśmiertelnym. W ramach tej umowy, w
każdym pokoleniu miała narodzić się przynajmniej jedna osoba „dotknięta”,
której zadaniem było służyć złu. Wszystko zmieniło się, gdy w XVI wieku
przyszedł na świat Tengel, nazwany później Dobrym, a to z tego powodu, że jako
pierwszy postanowił sprzeciwić się swojej złej naturze. Razem z młodziutką
Silje zapoczątkował nową erę Ludzi Lodu.
Co
można by powiedzieć o całym rodzie? To,
że na pewno byli to ludzie empatyczni, ciepli i czuli. Zawsze pomagali drugiemu
człowiekowi w potrzebie. Byli również bardzo czuli na krzywdę zwierząt.
Niektórzy z nich, szczególnie ci obciążeni złym dziedzictwem lub będący
wybrańcami, potrafili kontaktować się ze swoimi przodkami lub władali
nadprzyrodzonymi mocami. Ludzie Lodu nie byli chętnie przyjmowani w społeczeństwie
ze względu na swoją złą reputację, gdy jednak bliżej ich poznawano – wszystko ulegało
zmianie. Oczywiście nie wszyscy członkowie rodu byli dobrzy, zdarzali się i
tacy, których zło bez reszty pochłaniało…
Z
reguły każdy tom opowiada historię zupełnie innej pary – tylko początkowe mocno
trzymają się głównego paringu, czyli Tengela Dobrego i Silje, którzy są również
często wspominani w dalszych częściach.
[źródło]
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO? – CZYLI MOJA
PRZYGODA Z SAGĄ
Gdy
miałam 13 lat, moja koleżanka poleciła mi pewną serię, której odnowione tomy z
nowymi okładkami, publikowane w gazecie Fakt, jej babcia kupowała.
Zaciekawiona, zaczęłam wypożyczać od niej po jednej książce i… Cóż, choć
niewiele jeszcze wtedy rozumiałam, ZAKOCHAŁAM SIĘ, a wraz ze mną zakochała się
również moja rodzina. Nigdy nie zapomnę, jak rodzice potrząsali głowami i
mówili: „Przecież to seria dla dorosłych, jak ty to możesz czytać”, bo
rzeczywiście, Saga o Ludziach Lodu nie jest serią dla najmłodszych, ponieważ
zawiera wiele (często przedziwnych) erotycznych scen. To był jednak czas, kiedy
na każdy taki przeczytany fragment, po prostu się krzywiłam.
Specjalnie
czekałam aż ukończę 14 lat, żeby móc założyć sobie konto w bibliotece dla
dorosłych, gdzie będę wypożyczała kolejne tomy. I stało się! Ukończyłam 47
tomów tej pięknej serii, dziwiąc się temu, jak autorka mogła mieć tak wielką
wyobraźnię, aby stworzyć setki różnych par, które tak bardzo się między sobą
różniły i przedstawiały zupełnie inne, ciekawe historie. Może nie lubiłam wtedy
zaczytywać się w historycznych fragmentach i starałam się je omijać, ale sferę
miłosną i fantastyczną bardzo lubiłam. Właśnie to przekonało mnie, aby na
lata uczepić się tej serii i uczynić z niej jedną z moich ulubionych.
…A JAK TO SIĘ DALEJ POTOCZYŁO?
Kolejny
raz przeczytałam całą Sagę w wieku 16 lat, a po raz ostatni w całości w wieku 19
lat – wtedy zażyczyłam sobie wszystkie 47 tomów na urodziny. I oczywiście nie w
tej odnowionej, sztucznej wersji z Faktu. To miały być pierwotne okładki z 1992
roku z zagięciami, łamaniami i zapachem starości. Specjalnie dla nich
oczyściłam jedną z honorowych, dobrze widocznych półek w moim pokoju, aby
dumnie na nie spoglądać, kiedy najdzie mnie na to ochota.
Przez
lata dostrzegłam, że za każdym razem, kiedy czytałam Sagę o Ludziach Lodu, mój
światopogląd, mój krytycyzm i zrozumienie pewnych kwestii stawało się zupełnie
odmienne. Kiedy miałam 13-14 lat, interesowała mnie czysta, niewinna miłość i
nutka fantastyki. W wieku 16 lat erotyka stała się dla mnie zrozumiała, a więc
w moich oczach stanowiła już część opisywanej miłości. W wieku 19 lat zaczęłam
uważnie czytać wątki historyczne, które nagle zdawały się być dla mnie ciekawe,
rozumiałam też zdecydowanie więcej, jeżeli chodziło o postępowanie bohaterów.
Tyle różnych perspektyw, a jednak miłość wciąż ta sama.
Dziś,
kiedy jestem dorosłą recenzentką książek, lubię raz do roku przeczytać kilka moich
ulubionych tomów serii. Nie są one dla mnie już tak wspaniałe i żywe pod
względem fabularnym, nie wzbudzają we mnie tak wiele różnorakich emocji, ale
jednak uśmiecham się szczerze i z pełną radością, bo to przecież klasyka mojego
dorastania. Coś, co kochałam i zawsze będę kochała, bo tak wiele mi dało. A co dokładnie dało? Przede wszystkim pozwoliło uwierzyć, że gdzieś tam istnieje ktoś, kto
będzie mnie kochał miłością czystą i niezmąconą, jak z Sagi o Ludziach Lodu – i
rzeczywiście, moje ciche marzenie się spełniło, znalazłam swojego księcia z bajki. Uwierzyłam również w to, że
rodzina to najważniejsze, co człowiek ma w życiu, nawet jeżeli nie zawsze dogadujesz
się z jej członkami. To dała mi sfera realna, a co dała ta fantastyczna? Dała
siłę napędową do mojej własnej twórczości. Ba, zostało mi nawet dziwne przyzwyczajenie
z Sagi, że wszystkich swoich bohaterów rozmnażam jak króliki, tworząc kolejne i
kolejne pokolenia!
DLACZEGO WARTO PRZECZYTAĆ CAŁĄ SERIĘ?
Przede
wszystkim dlatego, że każda powieść ma w sobie niepowtarzalne piękno i żaden z
tomów nie jest taki sam. Autorka naprawdę ma niewyobrażalnie wielką wyobraźnię
i wciąż się dziwię, jak ona mogła wymyślić tyle różnych historii miłosnych.
Ludzie, te 47 tomów to tylko Saga o Ludziach Lodu, a Margit Sandemo napisała
też przecież inne książki! Na dodatek to nie tylko jeden gatunek, a kilka naraz
i to zgrabnie wplecionych w całość – fantastyka, romans, erotyka, horror,
trochę kryminału i historii, a nawet legend. Po prostu majstersztyk!
Drugi
powód to taki, że łatwo przywiążecie się do Ludzi Lodu, ponieważ są to ludzie,
przy których odzyskamy wiarę w dobro. To przede wszystkim osoby, które
przeżywały często wiele upokorzeń, a jednak wciąż pozostawały dla innych
empatyczne i pomocne. To również ludzie, którzy potrafili mocno kochać zarówno
miłością płomienną, jak i rodzinną.
Trzeci
powód to kobiety. Margit Sandemo zadbała o to, aby zostały one przedstawione
jako silne i niezależne, nawet jeżeli często ulegały słabościom i czuły się
samotne. Nie ulegały wyłącznie wpływom mężczyzn – miały własny rozum i cele,
potrafiły radzić sobie w życiu, poza tym wiele z nich nie stosowało się do ogólnie przyjętych konwenansów ich czasów. Do moich ulubionych bohaterek zdecydowanie
należy Cecylia (5 tom Sagi), po niej też odziedziczyłam imię na bierzmowaniu!
Czwarty
powód. 47 tomów wystarczy, aby zżyć się z bohaterami na tyle, żeby wpuścić
ich na stałe do swojego własnego życia, a trzeba podkreślić to, że całość czyta
się bardzo, bardzo szybko. Ja osobiście potrafiłam pochłonąć jednego dnia 2
tomy naraz!
Piąty,
ostatni powód (choć w głowie mam ich zdecydowanie więcej) – Ludzie Lodu nauczą
cię, jak szanować ukochanego/ukochaną, rodzinę, zwierzęta, a także drugiego
człowieka. Ja osobiście wierzę, że Saga była odbiciem osoby, jaką była Margit
Sandemo. W końcu gdyby nie jej płomienna i płodna natura, nigdy nie powstałoby
47 tomów cudów. Wierzę w to, że tam, gdzie trafiła, wciąż pisze nowe powieści,
a gdy i ja do niej dołączę, będzie mogła się nimi ze mną podzielić.
Dziękuję
autorce za to, że zmieniła moje życie i... niech spoczywa w pokoju.
Jakoś nigdy nie przyszło mi przez myśl aby sięgnąć po "Sage o Ludziach Lodu". Nie widziałam w niej nic takiego aby mogło się to zmienić. Twój przepiękny wpis wszystko zmienił. Wyspowiadałaś się przed nami, a ja czytałam to uważnie. Dzięki temu wiem, jak bardzo się myliłam. Powinnam dać tej sadze szanse :3
OdpowiedzUsuńNie no, przy tego typu wpisach zapominam że jestem współprowadzącą bloga, bo zawsze muszę napisać coś od siebie. Inaczej mnie to będzie męczyć!
OdpowiedzUsuńWielokrotnie wspominałaś mi, że „Saga o Ludziach Lodu” jest dla Ciebie bardzo ważna, bo to właśnie miłość do niej pobudziła w Tobie chęć do tworzenia (co akurat ogromnie mnie raduje), ale nie przypominam sobie, byś aż tak wnikliwie mi o tym opowiadała! Jestem w ogromnym szoku! Jednak to idealnie pokazuje, że czasami warto powracać do danych książek, bo dzięki temu poznajemy je zupełnie na nowo. Odkrywamy coś, co dotąd nam umykało. Pozwalamy, aby to inne aspekty zyskały w naszych oczach.
Nigdy nie przypuszczałam, że kiedyś to powiem (czy napiszę), ale opowiedziana przez Ciebie historia zmotywowała mnie do tego, aby odrzucić uprzedzenia i samej odkryć, co takiego zauroczyło cię w „Sadze o Ludziach Lodu”. Plusem tego będzie to, że zyskamy kolejny temat do niezliczonych rozmów (jakbyśmy teraz miały ich za mało... xD). :D
To mnie zaskoczyłaś tą ciekawostką o wnuku Margit, nie wiedziałam o tym, a kojarzę go właśnie z tego serialu. :D Uwielbiam ''Sagę o Ludziach Lodu'', pamiętam, że każdy tom ogromnie mnie wciągał. Potem przeczytałam jeszcze ''Sagę o Czarnoksiężniku'' i ''Sagę o Królestwie Światła'', ale jednak to właśnie SoLL jest dla mnie najważniejsza i chciałabym jeszcze do niej powrócić. :)
OdpowiedzUsuńNie ciągnie mnie do tej sagi, ale fakt, że jedna seria potrafi przytrzymać przy sobie czytelnika i go w sobie rozkochać, jest naprawdę godny podziwu.
OdpowiedzUsuńTaki rodzaj hołdu to naprawdę interesujący zabieg z Twojej strony, a sam post jest jak najbardziej na plus. :)
Nie czytałam ale zanm wielką fankę tej sagi :) Joanna Szarańska kocha i wiem, że czyta juz po raz kolejny :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej serii, ale nigdy mnie do niej specjalnie nie ciągnęło, zwłaszcza, że to aż 47 tomów! Ale może jednak powinnam się skusić, skoro saga ta potrafi naprawdę uwieść. ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno będę chciała przeczytać, choć kilka tomów, bo jestem jej niezmiernie ciekawa. Obawiałam się, że każdy kolejny tom może być coraz bardziej schematyczny, ale nieco mnie uspokoiłaś. Skoro przeczytałaś wszystkie po kilka razy, to musi cos w nich być. Zwłaszcza, że bardzo lubię skandynawskie klimaty.
OdpowiedzUsuńWspaniały post. Ja o "Sadze o Ludziach Lodu" usłyszałam, kiedy byłam młodsza niż ty, ale kiedy usłyszałam, że to ma 47 tomów, to trochę się przeraziłam i ostatecznie nigdy jej nie zaczęłam. Nie powiem, trochę żałuję, bo myślę, że teraz mogłaby mnie już tak nie przekonać. Za to mam inne cykle, które przeczytałam jak dziecko i mogę nadal do nich wracać i się nimi zachwycać, chociaż wiem, że nie są tak dobre, jak mi się kiedyś wydawało. Wydaje mi się, że to kwestia sentymentu. W każdym razie bardzo fajne jest, kiedy książki z dzieciństwa można czytać ponownie w dalszych latach życia. :)
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że jest ktoś, kto ma bardzo podobne odczucia względem tej Sagi, jak ja. Bardzo podobny wpis na temat twórczości i osoby Margit Sandemo wisi gdzieś w odmętach niepublikowanych postów na moim blogu, lecz wciąż mam wrażenie, że wszystko co jej dotyczy, jest ujęte zbyt chaotycznie. Ty ujęłaś wszystko to, o czym powinno się mówić względem tej autorki. Będzie mi jej bardzo brakowało, gdyż Saga o Ludziach Lodu (którą notabene poleciła mi moja mama) to jeden z głównych powodów, za które kocham Skandynawię. Te książki to kawał mojego dzieciństwa i z chęcią do nich wracam. Tak jak Ty, uwielbiam Cecylię (5 tom jest moim ulubionym), choć to Silje oraz Sol są mi najbliższe. Gdy czytałam tę Sagę po raz pierwszy kilka lat temu, sceny erotyczne wzbudzały we mnie dziwne uczucia, choć mimo wszystko uważam, że Margit Sandemo jest jedną z najlepszych pisarek, z jakimi miałam do tej pory do czynienia. Książki jej są magiczne, naładowane emocjami, wrażliwością, ale i siłą, jaka bije od większości postaci żeńskich. Koniecznie muszę przeczytać pozostałe książki autorki, by znów móc zatonąć w odmętach takiej lektury. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń„Saga o Ludziach Lodu” to duża część moich lat szkolnych i nawet teraz po dwudziestu latach zdarza się, że wracam do ulubionych części, a w zeszłym roku zrobiłam sobie maraton i przeszłam raz jeszcze całą serię. Pięknie napisałaś o swoich z sagą wspomnieniach, z dużą przyjemnością odkryłam w Twoim wpisie wiele własnych odczuć i przemyśleń. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńCiekawy post.....tylko nie wyszedł a ożenił się z Polką.....ale to tak tylko w kwestiu korekcyjnej.mMam te sagę w pierwszym wydaniu .....czekałam na każdą z książek z niecierpliwością, a gdy byłam chora przeczytałam eszystkie, które posiadałam, czyli 26 tomów. Czytałam je jednym haustem. Później dokupiłem resztę i może doczytać.Ti jedyna saga, tak długa, którą czytałam i myślę, że żadna inna już jej nie doriwnala.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie
Pisałam z komórki stąd te różne bledziki. Mam zbyt grube pakce 😞😞
UsuńCzytałam tę serię będąc w liceum. Mama pożyczyła całą reklamówkę ze wszystkimi 47 tomami i w wakacje obie czytałyśmy. Obie wciągałyśmy po 2 książki dziennie, tylko się nimi wymieniałyśmy. mama nie dotrwała do końca, ale mnie się udało, bo zakochałam się w tym cyklu. Całkowicie spełnił moje nastoletnie oczekiwania - fantasty, romans, zagadki, mistycyzm. Do dzisiaj czasem wracam do ulubionych tomów. Jestem teraz w trakcie zbierania całej serii w starym wydaniu. Mam kilkanaście tomów, ale wielu brakuje mi do końca. Obiecałam sobie, że po zebraniu wszystkich przeczytam serię jeszcze raz, od deski do deski. Nie mogę się tego momentu doczekać! Saga o Ludziach Lodu to prawdziwa perełka :).
OdpowiedzUsuńNajwspanialsza Saga Świata co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ja czytałam trochę od dupy strony, bo moja mama podsunęła mi najpierw Sagę o Czarnoksiężniku i w ten sposób zakochałam się w Islandii (kiedyś pojadę tam szukać elfów), następna była Saga o Królestwie Światła i na sam koniec własnie Ludzie Lodu. Pani Sandemo nauczyła mnie jak kochać czytanie książek!
OdpowiedzUsuńI jak tu nie zanurzyć się w takiej sadze, przyjemnie wciąga czytelnika w swój świat. :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz przeczytałam Sagę w siódmej czy ósmej klasie. Minęło wiele lat, a nadal wciąga w ten mistyczny świat,że nie mogę się oderwać. Szkoda,że nikt nie podjął się ekranizacji chociaż paru pierwszych tomów. Czy może są takie plany, może ktoś wie ?
OdpowiedzUsuńPierwszy raz przeczytałam Sage o LL bodajże piatej klasie szkoły podstawowej.Dzis mam 45 lat,Saga od lat stoi na mojej półce i ciągle do niej wracam i zawsze będę wracać .. Uwielbiam absolutnie. Niezmiennie.
OdpowiedzUsuńJestem 2 lata starsza i mam dokładnie tak samo z Sagą ;-) Pozdrawiam :-)
UsuńPierwszy raz przeczytałem całość w wieku... 9 lat! Byłem zdecydowanie za młody, ale cóż - mam pozwoliła ;) Dała mi też swój wisiorek mandragory (można było wtedy zamówić za pośrednictwem wydawnictwa) i noszę go nieprzerwanie od ponad 20 lat! O od roku mam również fantastyczny tatuaż z mandragorą :)
OdpowiedzUsuńDrugi raz przeczytałem całość w wieku 17 lat - zupełnie inny odbiór!
Teraz kilkanaście lat później słucham na storytelu - nadal cieszy, nadal wciąga, ale uczciwie trzeba przyznać, że widać wiele braków warsztatowych autorki.
Byłam w podstawówce kiedy na lekcji WF-u jedna z koleżanek siedziała na ławce i czytała książkę. Zapytałam się co czyta. Była to Saga o ludziacj lodu. Zaczęłam czytać i ja. W bibliotece publicznej mieli tylko jeden zestaw książek i trzeba było się zapisywać i czekać na swoją kolej. Było to 26 lat temu....uwielbiam
OdpowiedzUsuń