Tytuł: Żelazny Kruk: Wyprawa
Cykl: Żelazny Kruk
Tom: 1
Wydawnictwo: Wydawnictwo Jaguar
Premiera: 19 września 2018 r.
Evah
to czternastoletni młodzieniec, któremu życie w przeciągu chwili pokazało,
jakie potrafi być okrutne. Po ataku tytułowego Żelaznego Kruka został sam z
maleńką, niemowlęcą siostrzyczką, którą musiał się przecież zająć. Z decyzją
długo nie czekał – stwierdził, że nie może użalać się nad sobą, bo ten kto
działa, osiąga w końcu właściwy cel. Evah przysiągł sobie, że zemści się na
Żelaznym Kruku za spustoszenie, które zasiał w jego wiosce, i uwolni niewinnych
ludzi raz zawsze od tego powtarzającego się terroru. Tylko… jak takie cuda miał
osiągnąć czternastoletni chłopiec, który jeszcze niewiele wiedział o życiu?
Cóż, Evahowi ta myśl nie przeszkadzała. Hardo i samotnie ruszył do boju.
O CO
TUTAJ CHODZI?
Żelazny
Kruk to książka jakich wiele. Nie ma w sobie czegoś charakterystycznego, co
wyróżniłoby ją spośród miliona innych powieści fantastycznych. Czy to jednak
przeszkadzało w odbiorze całości? Muszę przyznać, że początkowo te boleśnie
powtarzające się schematy rzeczywiście lekko mnie zawiodły, jednak nie można odmówić autorowi, że pomimo sporej sztampowości… To
wciąż była książka, którą miło się czytało. Tylko... gdzie podziała się akcja?
ZAGUBIONA POMIĘDZY
FANTASTYKĄ DLA DOROSŁYCH A MŁODZIEŻY
Wydaje mi się, ze Żelazny Kruk zagubił się gdzieś pomiędzy fantastyką dla dorosłych a
fantastyką młodzieżową. Z tego, co zdążyłam wyczytać, autor po raz pierwszy
zmierzył się z literaturą dla trochę młodszych czytelników i muszę przyznać, że z mojej perspektywy jeszcze wiele mu brakuje do tego, aby to naprawdę była powieść młodzieżowa.
Owszem, mamy młodego i odważnego bohatera, który uczy nas szacunku do ludzi.
Mamy przygodę, bo nasz dzielny Evah wyrusza w długą podróż w zupełnie nieznaną mu drogę, aby dokonać zemsty na Żelaznym Kruku, ale… co poza tym? Nie wystarczy
spełnić najprostszych schematów fantastycznej młodzieżówki, aby stała się ona
od razu… fantastyczną młodzieżówką.
Evah moim zdaniem nie zachowywał się jak czternastolatek. Dobrze, rozumiem to, że musiał nagle dorosnąć, bo stracił ojca i matkę, ale on od samego początku, nawet jeżeli czasem się bał (rzecz ludzka, bo i dorosłych dotyka) i autor starał się pokazać drobne cechy, które mogłyby poświadczyć o jego młodym wieku, wciąż jak na tak małego chłopca był… za poważny. Nawet jego rozmowy prowadzone z rosłymi mężczyznami wyglądały, jakbyśmy nie mieli przed sobą młodzieńca a dorosłego człowieka. Gdzieś ten prawdziwy element, który miał nam uświadomić, że to tylko czternastolatek, uciekł, tym bardziej, że nasz Evah sprawiał wrażenie za bardzo… idealnego. Podczas swojej podróży nie popełnił żadnego błędu (a wydawałoby się, że to jakaś cecha przewodnia wchodzących w dorosłość nastolatków), radził sobie świetnie ze zbirami, którzy go atakowali i nawet nie odniósł żadnej rany podczas bitwy (na dodatek często przypominał nam o tym, że sam jest zaskoczony swoją zaradnością – to co, pojawiła się ona znienacka?), a co najważniejsze – praktycznie nie pokazywał żadnych emocji i bywał bardziej dorosły od ludzi, których spotykał po drodze. Ja sama co chwila musiałam sobie przypominać, że to jeszcze dziecko – o czym rzadko zdawali się również myśleć inni bohaterowie tej książki. Pominę już to, że jedyne, co mogłam dostrzec w Evahu, to jego niezwykłą odwagę i to, że jest wysoce sprawiedliwy. Tak poza tym wydawał się być dla mnie trochę mało wyrazistym bohaterem. Bynajmniej nie takim, którego od razu polubimy czy pokochamy – po prostu będziemy na niego obojętni.
Evah moim zdaniem nie zachowywał się jak czternastolatek. Dobrze, rozumiem to, że musiał nagle dorosnąć, bo stracił ojca i matkę, ale on od samego początku, nawet jeżeli czasem się bał (rzecz ludzka, bo i dorosłych dotyka) i autor starał się pokazać drobne cechy, które mogłyby poświadczyć o jego młodym wieku, wciąż jak na tak małego chłopca był… za poważny. Nawet jego rozmowy prowadzone z rosłymi mężczyznami wyglądały, jakbyśmy nie mieli przed sobą młodzieńca a dorosłego człowieka. Gdzieś ten prawdziwy element, który miał nam uświadomić, że to tylko czternastolatek, uciekł, tym bardziej, że nasz Evah sprawiał wrażenie za bardzo… idealnego. Podczas swojej podróży nie popełnił żadnego błędu (a wydawałoby się, że to jakaś cecha przewodnia wchodzących w dorosłość nastolatków), radził sobie świetnie ze zbirami, którzy go atakowali i nawet nie odniósł żadnej rany podczas bitwy (na dodatek często przypominał nam o tym, że sam jest zaskoczony swoją zaradnością – to co, pojawiła się ona znienacka?), a co najważniejsze – praktycznie nie pokazywał żadnych emocji i bywał bardziej dorosły od ludzi, których spotykał po drodze. Ja sama co chwila musiałam sobie przypominać, że to jeszcze dziecko – o czym rzadko zdawali się również myśleć inni bohaterowie tej książki. Pominę już to, że jedyne, co mogłam dostrzec w Evahu, to jego niezwykłą odwagę i to, że jest wysoce sprawiedliwy. Tak poza tym wydawał się być dla mnie trochę mało wyrazistym bohaterem. Bynajmniej nie takim, którego od razu polubimy czy pokochamy – po prostu będziemy na niego obojętni.
Przy Evahu muszę wspomnieć jeszcze o
jednej rzeczy. Ludzie powtarzali mu, że nie powinien wyruszać w taką daleką
podróż samotnie, ale wszyscy traktowali go bardzo poważnie, gdy mówił, że
chce się zemścić na Żelaznym Kruku. Naprawdę nikt, zupełnie nikt, nie wyśmiał go
za to, że jest czternastolatkiem, który chce brać się za tak groźnego kolesia
sam i to na dodatek bez wiedzy, gdzie się obecnie znajduje? Podkreślając przy okazji to, że Żelazny Kruk miał całą swoją bandę? Halo, to już ja go wyśmiałam,
a nie uczestniczyłam bezpośrednio w fabule! Rozumiem, że chłopak mógł mieć w
sobie zwierzęcy magnetyzm, który nakazywał traktować go inaczej, niż wszystkie
inne dzieciaki, ale to moim zdaniem było dosyć przesadzone i mało realne.
Sprawa z innymi bohaterami, którzy się
tutaj przewijali, była już zupełnie inna. Dobrze, zdarzały się rozgotowane
kluski, ale uważam, że dwoje kapłanów – Verdig i Szatri – byli już naprawdę
ciekawie rozwiniętymi postaciami, podobnie jak sławny Grzywa, który do końca
pozostał tchórzem. Za to plus. Gdyby jeszcze Evah zyskał tutaj barw, byłabym w pełni usatysfakcjonowana.
Idąc tropem zagubionej pośród
młodzieży fantastyki… Wydawało mi się, że taka typowo chłopięca fantastyka
powinna zawierać w sobie dużo przygód i akcji, a my dostaliśmy tak naprawdę
tylko i wyłącznie kilka bijatyk dzielnego Evaha, które nie wywołały palpitacji
serca i nie rozszerzały źrenic ze strachu. Przez dłuższy czas uraczeni byliśmy
po prostu opisami podróży – dla mnie nie były one nudne, ale dla takich
chłopców (dobra, niech będzie, że dla dziewczynek też), którzy szukają w młodzieżowej fantastyce czegoś więcej, niż tylko
opisów podróży? Mogą się lekko zawieść.
Muszę przyznać, że gdyby nie spotkanie
Evaha i Grzywy z Szatrim – które odbywało się już gdzieś pod koniec
książki – bardzo, ale to bardzo bym się na tej powieści zawiodła. Tu autor
przynajmniej miał jakiś pomysł na urozmaicenie fabuły! I ja wiem, że mu tych
pomysłów nie brakuje, bo udowodnił to opowieściami, którymi uraczył Evah
Grzywę. Pytanie tylko, dlaczego nie użył tej wyobraźni, aby cała książka była
taka, jaką przedstawiała się pod koniec?
AKCJA AKCJĄ, ALE POWIEDZ, CZY
KSIĄŻKA BYŁA DOBRA!
Może nie doskonała, ale rzeczywiście
muszę przyznać, że była całkiem dobra! Od razu widać, że pan Rafał Dębski jest
zagorzałym fantastą. Może nie stworzył wysoce rozbudowanego świata
przedstawionego i uważam, że mógł mu dodać trochę klimatu poprzez dokładniejsze
jego wykreowanie, ale jeżeli chodzi o sferę czysto fantastyczną – niczego bym
tutaj nie dodawała, bo już od pierwszych stron czuć, że to książka właśnie z
tego gatunku! Myślę, że dużo tu dało samo słownictwo, a także wymyślne imiona
bohaterów. Opisy, choć bardzo proste, były obrazowe i wcale nie nudne. Moja
twarz nie odznaczała się co prawda jakimkolwiek emocjami, gdy zaczytywałam się
w Żelaznym Kruku – bo jednak trochę
tych emocji tutaj brakuje – jednak nawet przez moment nie pomyślałam, że to
czytelnicze flaki z olejem. Mnie ta przygoda nawet usatysfakcjonowała, może
właśnie ze względu na opisy i lekkie dialogi.
Pan Rafał Dębski ma taką niepowtarzalną zdolność do kreowania rozmów, które choć często są o niczym, to i tak nas do siebie przyciągają. Ja wręcz się czułam, jakbym sama stała obok tych ludzi i z nimi dyskutowała. Jeżeli ktoś tworzy wiarygodne dialogi, to nieważne, o czym one będą, będą po prostu dobre. W takich momentach nie potrzebujemy zbędnych dramatów czy humoru z kosmosu – dialogi uratują się swoją niezmąconą naturalnością.
Pan Rafał Dębski ma taką niepowtarzalną zdolność do kreowania rozmów, które choć często są o niczym, to i tak nas do siebie przyciągają. Ja wręcz się czułam, jakbym sama stała obok tych ludzi i z nimi dyskutowała. Jeżeli ktoś tworzy wiarygodne dialogi, to nieważne, o czym one będą, będą po prostu dobre. W takich momentach nie potrzebujemy zbędnych dramatów czy humoru z kosmosu – dialogi uratują się swoją niezmąconą naturalnością.
PODSUMOWANIA BYWAJĄ TRUDNE…
I nawet nie zdajecie sobie sprawy z
tego, jak bardzo. Recenzję Żelaznego
Kruka pisałam na świeżo, zaraz po zakończeniu tej czytelniczej przeprawy.
Nie miałam zbyt dużo czasu na zastanowienie, w którą stronę pójdę, a wahałam
się pomiędzy dwoma notami – 5/10 lub 6/10. 5 – ponieważ przemawiała za tym
dosyć monotonna fabuła, zbyt dorosły i idealny Evah oraz niewiele elementów
młodzieżowej fantastyki, 6 – ponieważ ostatecznie książka była dla mnie całkiem
interesująca, szczególnie jej zakończenie, a fantastyka wręcz wylewała się ze
stronic, pokazując pasję autora. Z reguły, gdy waham się pomiędzy niższą a
wyższą notą, uśmiecham się do tej wyższej, bo mam nadzieję na to, że kolejny
tom będzie zawierał to, czego brakowało mi w pierwszym.
Czy polecam? Tak, bo to całkiem
przyjemna i klimatyczna powieść, jednak zastanowiłabym się w przypadku
młodszych osób, które szukają tutaj akcji na miarę Zwiadowców.
MOJA OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
Przyznam szczerze, że tematyka wydaje się być w porządku, ale ja raczej nie gustuję w takiego rodzaju książkach.
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/09/nowosci-od-wydawnictwa-uroboros.html
Książka wydaje się być ciekawa, ale ja jednak gustuję w fantastyce dla trochę starszych odbiorców. :)
OdpowiedzUsuńZdarza się, że autorzy nie do końca umieją oddzielić od siebie fantastyki młodzieżowej i "zwykłe", przez co wychodzi trochę dziwna mieszanka. Z tego, co piszesz, wychodzi, że faktycznie w "Żelaznym Kruku" tak trochę jest. Zastanawiam się, czy inwestować czas w czytanie tej książki - i chyba poczekam, aż wyjdzie kolejna część i się okaże, czy to wszystko idzie w dobrą stronę, czy jednak lepiej sobie odpuścić. ;)
OdpowiedzUsuńWiele razy próbowałam się przekonać do fantastyki, ale jednak to nie mój gatunek.
OdpowiedzUsuńHmm, monotonna fabuła trochę mnie odstrasza, wiec raczej sobie dopuszczę lekturę tej książki. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię fantastykę, ale z tego co tutaj czytam, niestety nie przekonuje mnie ani akcja ani bohaterowie. Jestem już trochę zmęczona powielanymi schematami i chciałabym chociaż kapki oryginalności. Sam dobrze skreślony świat mi nie wystarcza. Na razie sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Nie jestem nałogowcem jeśli chodzi o fantastykę, ale często po nią sięgam, osobiście nie wiem czy ten tytuł mnie na tyle porwał ale może kiedyś po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka ma kilka wad, ale myślę że mogłaby mi się spodobać! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Szukam właśnie jakieś dobrej polskiej fantastyki, wezmę pod uwagę :)
OdpowiedzUsuńFantastyka to nie moja dziedzina :)
OdpowiedzUsuńNie jestem zachwycona tą książką, masz rację, że autor zagubił się pomiędzy młodzieżówką, a książką dla dorosłych, ale też jak dla mnie olał sporo elementów. Nikt nic nie wie na temat kruka, ale bum zjawia się jakiś staruszek i on mu mówi, że jakiś jego znajomy mieszkający za siedmiomilowym lasem na odludziu wie gdzie można go znaleźć. Co jeszcze jest ciekawe nasz bohater nie zabłądził nigdzie zawsze wiedział gdzie iść chociaż przez 14 lat nie wychodził poza swoją wioskę. Poza tym ja się pytam gdzie są opisy świata, ja nic nie wiem w jakim on świecie żyje, czy drzewa mają kolor zielony czy czerwony. Zawiodłam się na tej książce, bardzo.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Fantastic books
Sporo istotnych zastrzeżeń do książki, zatem darujemy sobie jej rodzinne czytanie.
UsuńTo raczej nie moje literackie klimaty, ale sięgnęłabym z samej ciekawości opisywanych przez Ciebie zjawisk.
OdpowiedzUsuńNie jestem jakąś fanką fantastyki, chociaż mam parę książek, które lubią z tego gatunku. Muszę jednak przyznać, że opis i recenzja Kruka - mimo wszystko - spowodowała moje zainteresowanie tą książką :)
OdpowiedzUsuńCóż, skoro autor dopiero wstępuje na ścieżki powieści młodzieżowych skierowanych do młodszych odbiorców, to czemu nikt z wydawnictwa nie zwrócił uwagi na to, że czternastolatek przypomina dorosłego człowieka, a nie młodzika? Przecież o to chodzi, by tego typu błędy wytykać już w czasie redakcji, by bohater był autentyczny i nie zionął sztucznym ogniem. Fakt, pewne wydarzenia mogą spowodować, że ktoś inaczej podchodzi do życia (a w przypadku Evaha trochę się działo), to i tak trzeba pamiętać, że nawet dorosłym udaje się uwolnić wewnętrzne dziecko na zewnątrz.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, co mam myśleć o tej książce. Z jednej strony świadomość tego, że pan Dębski wie, co w fantastyce piszczy i ofiarowuje ten klimat zachęca, gdy zła kreacja Evaha już odpycha. Cóż, zobaczymy. Może kiedyś przytrafi mi się okazja przeczytać tę książkę, ale nie rozpłaczę się, gdy nigdy takowa się nie wydarzy.
Nie przepadam za schematycznymi książkami, jednak ten tytuł od dawna mnie pociąga. ;)
OdpowiedzUsuń