Autorka: Kathryn Ormsbee
Przekład: Zuzanna Byczek
Tytuł: Milion odsłon Tash
Tytuł oryg.: Tash Hearts Tolstoy
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte (Moondrive)
Data premiery: 17 sierpnia 2017 r.
Opis: Natasha, zwana Tash,
to prawdziwa fangirl. Uwielbia czytać, a jej ukochany pisarz to Lew Tołstoj.
Tash jest vlogerką. Na jednym ze swoich kanałów na podstawie Anny Kareniny
Tołstoja tworzy wraz z paczką przyjaciół serial internetowy Nieszczęśliwe
rodziny. Pewnego dnia Tash nie może uwierzyć własnym oczom: liczba
subskrybentów jej kanału na YouTubie rośnie w błyskawicznym tempie. Nominacja
do najważniejszej nagrody vlogerów staje się dla niej ukoronowaniem ciężkiej
pracy. Jednak wraz z rosnącą liczbą odsłon swojego kanału dziewczyna poznaje
też samą siebie. Czy znajdzie odwagę na miłość w realu? Czy razem z
przyjaciółmi udźwignie ciężar sławy?
W
dzisiejszych czasach ciężko nie zauważyć, że coraz częściej polegamy na
internetowym świecie. Gdzie się nie obrócimy, tam ludzie rozmawiają o zdobytych
lajkach na Facebooku, o nowych subskrypcjach na YouTube czy też nowych
obserwatorach na Instagramie bądź Snapchacie. Wyznacznikiem życia stało się
dążenie do popularności. Ludzie są gotowi na wszystko, aby tylko ją zdobyć. Nie
mniej jednak zdarzają się i tacy, którzy udostępniają swoje materiały w celu
podzielenia się swoją pasją, nie oczekując niczego w zamian. Tak właśnie było w
przypadku Tash i Jack oraz ich przyjaciół aktorów-amatorów, którzy wspólnie
tworzyli serialową, współczesną adaptację klasyka, jakim była Anna Karenina od
Lwa Tołstoja. Nawet w najśmielszych snach nie spodziewali się, że ktoś ich
doceni, a popularność serialu osiągnie szczyty. Tylko za jaką cenę?
ORYGINALNOŚĆ NIE ZAWSZE W CENIE!
Aleksandra: Muszę przyznać, że podobało mi się
przedstawienie nagłego wybuchu wielkiej popularności serialu kręconego przez
Natashę i jej przyjaciółkę, Jack. Chociaż zawsze mogło wypaść to znacznie
lepiej (autorka skupiła większość swojej uwagi na krzywdzących rosnące ego
opiniach), to jednak dzięki temu można dostrzec, iż wystarczy dosłownie
niewiele, aby chcieć czerpać z pozornie hobbystycznej pracy więcej i więcej…
Tash, nakręcona z powodu rosnącej liczby fanów, nawet nie dostrzegała, iż nie
tylko sporo zyskuje, ale również traci. Zaślepiona nowymi subskrypcjami
przestała zauważać swoich przyjaciół, uważając się za pępek świata. Na całe
szczęście autorka umiejętnie wylewała kubły lodowatej wody na rozgrzany łeb
dziewczyny.
Marlena
Marlu: W pełni się z
tobą zgadzam! Może sfera, która odpowiadała za nagły wzrost internetowej
popularności rzeczywiście nie została przedstawiona w pełnej, rozwiniętej
krasie, jednak trzeba przyznać, że autorka całkiem zgrabnie splatała z nią
relacje, reakcje i zachowania wszystkich bohaterów, których było tutaj od
groma. Jestem pełna podziwu, że udało jej się udźwignąć taką liczbę postaci na
własnych barkach! I że każdej z nich poświęciła odpowiednią ilość czasu na
przedstawienie, nawet jeżeli chodzi o tych bohaterów, którzy stali gdzieś w
tle, na drugim planie powieści.
Tu
właśnie dochodzimy do najmocniejszej moim zdaniem strony książki – do ludzi.
Każdy miał tu coś do powiedzenia. Duże wątki fabularne rozdzielały się na te
mniejsze, których głównymi aktorami stawali się ci maluczcy, mało znaczący w
fabule osobnicy. O każdym możemy coś opowiedzieć, wyróżnić jego
charakterystyczne cechy osobowości czy zachowania. Ta różnorodność bardzo mi
się podobała, tym bardziej, że postacie nie były typowo książkowe – tkwiło w
nich coś realnego. Zupełnie jakby zaczerpnęli trochę naszej własnej
codzienności!
Aleksandra: Ale, ale… nie zapominajmy jednak o tym,
że wraz z tymi zaletami przyleciało również wiele wad. Owszem, Kathryn Ormsbee
stworzyła bohaterów z krwi i kości, lecz – moim zdaniem – przy kreacji
niektórych z nich popłynęła. I to dość mocno, że aż się zastanawiałam, czy mam
wzywać ratownika, czy samej wyruszyć na pomoc. Rozumiem, że w tych czasach
oryginalność (zaraz po zdobyciu wielkiej sławy) jest bardzo ważna, aczkolwiek autorka
przy niektórych postaciach po prostu przedobrzyła.
Motyw
aseksualności wydaje się strzałem w dziesiątkę, gdyż rzadko kiedy spotyka się
go w literaturze młodzieżowej (bo raczej coś zupełnie innego zaprząta umysły
młodych ludzi…), jednak biorąc pod uwagę wiek osoby, która się z nią zmagała…
To akurat wydawało mi się przesadzone. I to dość mocno! Halo, przecież Tash
miała zaledwie -naście lat, także skąd takie przypuszczenia? Jakim cudem
wiedziała, czy to nie jest tylko wymysł jej wyobraźni i prędzej czy później
zmieni na ten temat zdanie? Przecież niektórzy dorośli nawet do tej chwili do końca nie wiedzą, jakiej są orientacji...
Dobrze, może z tym się nieco zagalopowałam, ale wybaczcie – nie umiem tego
zaakceptować. Nie ma co, ja tego nie kupuję, wychodzę z tego sklepu...
Marlena
Marlu: Tak, uważam, że z
aseksualności bohaterki zrobiono zbyt wielki dramat. To tak jakby autorka na
siłę starała się ją uczynić oryginalną, przesadzając z kierunkowaniem jej cech
osobowości i zwyczajów. Tash była wegetariańską buddystką zakochaną w Tołstoju,
która oprócz tego była jeszcze aseksualna, bo… tak jej podpowiadał 17-letni
umysł (i internety). Naprawdę nie wpadła na to, że po prostu znalazła
niewłaściwego faceta, który jej nie pociągał? Ba, nikt jej od tego nie odwodził
(czytaj: przyjaciele, którzy o tym wiedzieli). To było tak poważne, że po
prostu mnie bawiło. Jeżeli chodzi zaś o inne cechy Tash… Cóż, mogę jeszcze
dodać od siebie tyle, że niezwykle mnie irytowała swoim nastawieniem w stylu:
jestem taka dorosła, kiedy zaledwie minutę później zachowywała się jak małe
dziecko. Nie była zła, ale nie została również bohaterką, która wzbudziła moją
sympatię. Przy wielu momentach konfrontacyjnych była raczej osobą, której
strony nie trzymałam, bo nieraz gadała takie głupoty, że człowiek miał ochotę
walnąć głową w biurko.
Aleksandra: Swoją, Tash czy autorki? Czekaj, nie
odpowiadaj, pozwól mi się tego domyślić i nie wypowiadać tego na głos!
Powróćmy jednak do Tash. Jak już słusznie zauważyłaś, miewała ona wahania nastrojów
typowe dla kobiet w ciąży (lub tych w te dni…), co powodowało, że raz ją
lubiłam, by za chwilę chcieć ją udusić. Już inaczej spoglądałam na jej
przyjaciółkę, Jack, która – pomimo dziwnego stylu bycia – znacznie bardziej do
mnie przemówiła. Ta nastolatka nie bała się mówić prawdy, dlatego to właśnie
ona robiła za głos rozsądku (chociaż główna bohaterka nie zawsze brała te słowa
do siebie). I czasami zastanawiałam się, czemu nie kopnie jej w tyłek i nie
znajdzie sobie kogoś, kto będzie ją doceniać i również będzie wiele wkładać w
przyjaźń. A, no tak – znały się za długo, by to zaprzepaścić…
No popatrz… byśmy zapomniały o pewnym człowieku! Przecież Thom też jest tutaj dość istotną postacią. Jakby nie patrzeć, to właśnie on w jakiś sposób wspierał Tash, kiedy ta wspinała się na szczyt sławy. To on starał się ją pocieszyć, gdy nadeszły słynne przykre słowa krytyki. Tylko że… od początku wydawał mi się nad wyraz podejrzany. Jakoś wcześniej nie zauważał dziewczyny, a tu nagle do niej pisze. Co więcej – romansuje z nią, przez co ponownie wkracza ta jej słynna aseksualność. I chociaż przez to Thom nie zdobył mojej sympatii, to nie można mu odmówić tego, że jako nieliczny umiał powiedzieć jej, co o niej myśli. I właśnie tym sobie u mnie zapunktował. Ale i tak pozostawał dla mnie kimś, kto poniekąd leci na kogoś nie ze względu na osobowość, a ilość subskrybentów na kanale.
PSST! Jeżeli dotarliście do tego momentu,
to zdradźcie nam przy tworzeniu komentarza, jaka książkowa postać (nie musi być związana z „Milion odsłon Tash”) jest – waszym zdaniem – przerysowana, że aż sztuczna?
Marlena Marlu: O tak, ja Jack też bardzo polubiłam,
szczególnie za tę jej niewyparzoną buźkę i szczerość, jaką każdego obdarzała!
Dla mnie wyróżniała się najbardziej ze wszystkich bohaterów tej powieści. Była
po prostu nietypowa. Trochę w innym świetle przedstawiał się jej brat, Paul,
który jak dla mnie był takim… niewierzącym w siebie szaraczkiem. Zresztą
na temat postaci w Milionach odsłon Tash
mogłybyśmy się rozpisywać w nieskończoność, prawda? Może dajmy im już spokój i
przejdźmy do czegoś konkretniejszego, czyli…
HALO, LEW ZNOWU PATRZY NA MNIE WILKIEM!
Aleksandra: Masz na myśli naszą wspaniałą autorkę,
zgadza się? Cóż… Kathryn Ormsbee nie posiada jakiegoś wystrzałowego stylu
pisania, który sprawiłby, że kładłabym się u jej stóp i prosiła, by została
moim mistrzem. Nie mogę jednak odmówić jej lekkiego pióra i głowy pełnej
szalonych pomysłów. Niestety niekiedy posiadała ich aż nadto, co później
kończyło się tragedią fabularną oraz licznymi przerysowaniami, gdzie o
nich rozmawiałyśmy powyżej.
Marlena
Marlu: O, tak. Moim
zdaniem nie ma w Milionach odsłon Tash czegoś, co byłoby zaskakujące.
Wszystkiego możemy się zwyczajnie domyślić. Owszem, książka posiada swoją własną
barwę i na pewno przez wiele osób zostanie ona na długo zapamiętana, chociażby
dzięki bohaterom, ale fabuła? Jak dla mnie temat zdobywania internetowej
popularności i tworzenie adaptacji klasyka były pomysłowe, ale czy oryginalne?
Wydaje mi się, że istnieje mnóstwo takich książek i na pewno są one bardziej
warte uwagi. Mnie się Milion odsłon Tash kojarzyło chociażby z popularną
powieścią Fangirl, autorstwa Rainbow Rowell. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby
się okazało, że Kathryn Ormsbee właśnie na niej się wzorowała…
Aleksandra: Ojć, a ja nie mogę powiedzieć nic na
temat tego porównania, bo jakby nie patrzeć należę do tego wąskiego grona
ludzi, którzy nie czytali Fangirl. Za to znam książkę, gdzie również główna
bohaterka zmaga się z falą popularności. Mam tutaj na myśli Elizę i jej
potwory, autorstwa Franceski Zappi, ale ona chyba powstała ociupinkę później od
Miliona odsłon Tash… No i tam mamy do czynienia z dziewczyną, która tworzy
własne dzieła, a nie przerabia coś, co już jest znane i lubiane (mniej lub
bardziej). Ale fakt faktem, tego typu treści można odnaleźć w wielu książkach
skierowanych do nastoletnich odbiorców. Ba, na Wattpadzie też można ich co
nieco wyszukać…
Marlena
Marlu: Pomijając już
nasze wywody na temat podobieństw Miliona odsłon Tash do innych powieści – czy
wiesz, że oryginalny tytuł tej książki to Tash Hearts Tolstoy? Bardzo mnie to
zdziwiło, ponieważ mogłoby z tego wynikać, że dotyczy ona głównie fanowskiej
miłości Natashy do twórczości (bądź samego) Tołstoja, kiedy tej nie było tak
znowu dużo w treści! Na dodatek ta okładka… nie kryjąc swojego oburzenia: jest
po prostu okropna. Jakby ktoś wkleił zdjęcie klasycznego autora do Painta i
dorysował jakieś dziwne, przesłodkie, różowe serduszka. Człowiek patrząc na to,
mógłby pomyśleć, że to jakaś parodia, a nie książka młodzieżowa! W tym miejscu
brawa należą się Wydawnictwu Otwartemu, ponieważ dosadnie zmienili tytuł i
dorobili o wiele bardziej pasującą do całości okładkę…
Aleksandra: Szczerze? Nawet przez myśl mi nie
przeszło, aby sprawdzić oryginalny tytuł przed zaczęciem tworzenia recenzji. I
muszę przyznać, iż mnie tutaj ładnie zaskoczyłaś. Aż zerknęłam na okładkę
pierwowzoru i powiem krótko: Co to ma być? Oczywiście to delikatna forma mojej
reakcji, ale no… ktoś naprawdę zakumplował się z Paintem, bo innego
wytłumaczenia tejże tragedii nie ma… Także ja również gratuluję wydawnictwu
tych ogromnych zmian, które wyszły Milionom odsłon Tash na dobre i teraz nie
wyobrażam sobie ujrzenia tej paskudy w polskiej odsłonie. Brr… Normalnie do tej
pory mam dreszcze, kiedy patrzę na to cudo… A teraz wszyscy razem: Nie oceniaj
książki po okładce, czerwonowłosa małpo!
Podsumowując. Chociaż książka nie jest pozbawiona wad,
musimy przyznać, że miło spędziłyśmy z nią czas. Milion odsłon Tash to jedna z
wielu młodzieżówek, które szybko się czyta, jak i szybko o nich zapomina, ale
nie można jej odmówić jednego: pokazuje, że ta cała internetowa sława nie jest
usłana różami... Jednakże, jeżeli oczekujecie od niej czegoś oryginalnego i
zaskakującego, to będziecie srogo zawiedzeni.
NASZA OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
Książki jeszcze nie czytałam, ale jeśli trafię na nią w bibliotece to z pewnością wypozyczę. Swietny pomysł na formę recenzji
OdpowiedzUsuńNie przepadam za młodzieżówkami :)
OdpowiedzUsuńMoże to książka dla mojej młodzieży, chętnie podeślę im tytuł pod rozwagę. :)
OdpowiedzUsuńSympatyczne spędzenie czasu zawsze mile widziane. :)
UsuńNie spotkałam się jeszcze z motywem seksualności w literaturze... Mam tę książkę u siebie w domu (kupiłam ją chyba za 4,99) i jak tylko znajdę czas, to sięgnę. Ale z czasem jest u mnie naprawdę... Źle. Boję się tutaj kreacji bohaterów. Przesadzone postacie to coś, czego nie znoszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
6 na 10 to nie za koniecznie dobra ocena. Zastanawiam się czy po nią sięgnąć czy raczej stracę czas.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu słyszałam o tej książce i byłam nią zainteresowana, teraz nie jestem aż tak bardzo ale może kiedyś się to zmieni. Nie jest to moje czytelnicze "must have" :).
OdpowiedzUsuńGenialna forma recenzji, to po pierwsze. Po drugie czytając miałam kilka typów przerysowanych postaci ale teraz mam totalną pustkę. Mam tę książkę na półce, może kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie oceniaj książki po okładce, czerwonowłosa małpo! - no co? Skoro mogłam, to skorzystałam z okazji ;). Ale przejdźmy do sedna sprawy.
OdpowiedzUsuńTeż odniosłam takie wrażenie, że motyw aseksualności u Tash był absurdem, koło którego ciężko przejść obojętnie. To było tak nieprzemyślane, że aż śmieszne. Przecież niektóre dziewczyny znacznie później dojrzewają i niekiedy grubo po dwudziestce odkrywają, co je tak naprawdę kręci, a co nie. Także cieszę się, że nie jestem w tej materii odosobniona. Normalnie kamień spadł mi z serca.
A jeżeli chodzi o przerysowanych bohaterów, to u mnie na pierwszym miejscu zawsze będzie stała Beatrice „Tris” Prior. Ta to dopiero miała wiele twarzy.
Zapomniałam dodać, że podoba mi się taka forma dzielenia się swoimi spostrzeżeniami. Niby zwyczajna rozmowa między koleżankami, a jednak wiele z niej wynika. Aż mnie kusi zapytać: Ile przy tym siedziałyście? ;)
UsuńNie wiem czy tą młodzieżówkę przeczytam.
OdpowiedzUsuńMi się książka podobała. Może nie była nadzwyczajna, ale była ciekawa. I do mnie motyw aseksualności bohaterki przemówił i nie mogę zostawić waszego komentarza w tej sprawie bez odzewu!
OdpowiedzUsuńKiedy na rynku mamy mnóstwo książek napisanych o bohaterach, którzy są orientacji homoseksualnej, nie zwraca się uwagi na ich wiek, a większość tych powieści rozgrywa się właśnie w okresie liceum. Uważa się, że dobrze, że autorzy tak robią, bo przecież okres nastoletni, to właśnie ten czas, kiedy hormony szaleją, a ludzie stopniowo wchodzą w pojęcie seksualności, uświadamiają ją sobie i uczą się z nią obchodzić. Dlaczego więc odmawiać Tash tego, że w wieku -nastu lat miała świadomość swojej aseksualności?