środa, 8 stycznia 2020

● WYDAWCA PILNIE POSZUKIWANY ● Czego tak właściwie szukasz? [ALICJA WLAZŁO – „I JUŻ CIĘ NIE ZOBACZĘ”]


Autor: Alicja Wlazło
Tytuł [roboczy]: I już cię nie zobaczę
Seria/cykl: Monarchy
Tom: I
Gatunek: New Adult, literatura obyczajowa
Wydawnictwo: *W TRAKCIE POSZUKIWAŃ*
Liczba stron: 320 [do negocjacji]

Muzyka tak przystępna w swej prostocie, a jednocześnie tak nieosiągalna w swych skomplikowanych układach.
Rhea nigdy więcej nie zamierzała zaśpiewać. Los zgotował jej w przeszłości niespodziankę, która zniszczyła jej postrzeganie świata, a marzenia zrównał z ziemią. Zamiast szukać ukojenia w dźwiękach, całkowicie odsunęła się od pasji, a smutki topi w ramionach kolejnych partnerów na jedną noc.
Nie wierzy w miłość, nie wierzy w siebie, a przede wszystkim – nie wierzy w happy end.
Wtedy przewrotny los stawia na jej drodze Chrisa, gitarzystę wschodzącego zespołu, który za każdym razem, gdy się pojawia, zmusza Rheę, by jeszcze raz spojrzała w przeszłość. Jego nieustępliwy charakter oraz pragnienie poznania jej bliżej, zwiększa się z każdą spędzoną razem chwilą. Jednak ona wciąż się boi, a pieczołowicie pielęgnowany przez lata strach, nie tak łatwo wypędzić z serca.
Czy pasja wystarczy, by pokonać demony przeszłości? Czy Rhea zaufa Chrisowi i pozwoli, by serce przejęło władzę nad rozumem? A może zatraci się we wspomnieniach i przystanie na nawrót obezwładniającego cierpienia?
[Opis roboczy]

Wspomnienia. Niekiedy aż mamy ochotę pozostawić w ciemnym kącie to, co mnoży zmartwienia, by choćby na chwilę powrócić do tego, co bezpowrotnie minęło. Nabrać powietrza i zanurzyć się w historię wywołujące uśmiech radości na twarzy. Pozwolić, aby zabrakło tlenu rzeczywistości, powoli opadając na dno zdarzeń, do których tak bardzo pragniemy powrócić. Czerpać je garściami, ładując akumulatory, by rozpocząć kolejny dzień ze sporą dawką pozytywnej energii. Tylko co wtedy, gdy wspomnienia wcale nie mienią się feerią barw? Co wtedy, gdy utkwiliśmy w nich, zapominając o tym, że to zamknięty rozdział i trzeba ruszyć naprzód?


POZOSTAW PRZESZŁOŚĆ ZA SOBĄ, POZWÓL NA ZAWSZE ODEJŚĆ JEJ,
NIE PRÓBUJ ZA NIĄ PŁAKAĆ ZNÓW, NA NOWO ŻYĆ DLA SIEBIE CHCIEJ.

Jak dotąd nazwisko Alicji wielu kojarzyło się z powieścią fantastyczną „Mrok”, gdzie siły dobra i zła starają się wzajemnie zmieść z powierzchni Ziemi, nie bawiąc się w czułości. I choć tamtejsza główna bohaterka zmagała się z ogromną tragedią, która odebrała jej sens życia, to jednak w „I już cię nie zobaczę” znaczniej mocniej odczuwa się smutek. Wystarczy chwila obcowania z historią, aby dostrzec, jak ten szczelnie oplata każdą ze stron, nie zamierzając odpuszczać. Miało się dosłownie wrażenie, że lada moment przywdzieje koronę i zostanie samozwańczym królem, rozpoczynając przerażające rządy. To jednak nie przyczyniło się do tego, że zamierzałam odpuścić. Wręcz przeciwnie – brnęłam dalej, próbując zrozumieć, co się kryje za zachowaniem Rhei. Jakie mroczne sekrety kryje na dnie serca, nie pozwalając na to, aby te wreszcie opuściły gniazdo i odleciały w siną dal. Autorka raz za razem przygrywała dalszą część tej melodii, ja jednak wiedziałam, że czeka mnie jeszcze mocniejsze uderzenie. Wiedziałam, że ta literacka piosenka, wraz z pulsującymi rytmami, przyniesie jeszcze coś, co kompletnie przedziurawia serce. Nie myliłam się. Alicja Wlazło znęca się nad czytelnikami, rzucając na nich zaklęcie wyciskające ostatnie łzy, jakie pozostały w oczach. Rozpętuje kolejną burzę, nie dając żadnych szans na skrycie się przed piorunami. Czasem na tym literackim niebie pojawiały się przejaśnienia, dając czas na unormowanie tętna, i tak trzeba być pewnym, że autorka – prędzej czy później – zaatakuje. Dlatego warto chwytać się chwil wytchnienia, zbierając siły na kolejne uderzenia.
Bolesne wspomnienia nie pozwalały Rhei ujrzeć światła dziennego. Zraniona, zagubiona w otaczającej ją rzeczywistości, przywdziewała maskę obojętności, by pod nią skrywać opuchnięte powieki i drżące od nadmiaru emocji wargi. Widziałam, jak stara oszukać samą siebie. Pozwalała sobie na wykonywanie drastycznych kroków, zagłuszając rozrywające serce wycie wspomnień. Nie popierałam jej wyborów. Ryzykowała życiem, dając się ponieść pieszczotom zupełnie obcych osób, jednak z drugiej strony ją rozumiałam. Obcy ludzie nie byli w stanie odkryć, co ją trapi. Nie pytali o złe samopoczucie – po prostu dawali to, czego od nich oczekiwała. Tylko czy aby na pewno było to zdrowe? Czasami lepiej pozwolić płynąć słowom. Mogą one ponownie ranić, przywoływać demony, ale być może to jedyna metoda na to, by raz na zawsze się od nich wyzwolić. Odprawić rytuał szczerości przed samą sobą i – być może – na nowo wziąć głęboki oddech, odkrywając lekkość w piersi. Tylko do tego trzeba odwagi, a nie każdego na nią stać…

MOŻESZ MNIE IGNOROWAĆ, MOŻESZ WSZELKIE OBELGI WYKRZYCZEĆ MI W TWARZ,
LECZ, PROSZĘ, CHWYĆ MNIE ZA DŁOŃ, POKAŻ, ŻE JESZCZE JAKĄŚ SIŁĘ W SOBIE MASZ.

Muzyka od zawsze była nieodłączną częścią Rhei. Towarzyszyła jej na każdym kroku, nie pozwalając się od siebie uwolnić. I to właśnie ona postanowiła na drodze kobiety Christiana, który również czuł z nią silny związek. Połączeni wspólną pasją, czuli się tak, jakby ich uczucie stanowiło najsilniejszy fundament życia. Dlatego też, kiedy zabrakło ukochanego oraz muzyka przestała przynosić radość, Rhea zamknęła się w sobie. Porzuciła coś, czym właściwie oddychała, znikając za stertą papierów lub w objęciach mężczyzn, którzy dawali jej rozkosz zaledwie na chwilę. Dziwnym zrządzeniem losu do jej pozornie poukładanego życia wkradł się – jak na złość – kolejny Chris, który także wzbudzał w niej gamę przeróżnych uczuć. Równie pokiereszowany przez los, odnajdujący ukojenie w dźwiękach wydających przez gitarę oraz ukochany motocykl, był dla niej niczym plączące się w kieszeni słuchawki. Potrzebowała go, by na nowo usłyszeć pieśń, lecz widoczne supły na kablach wydłużały chwilę, gdy na nowo się otworzy na coś, co dalej kocha. Tylko czy charakterna, odpychająca ludzi Rhea będzie na tyle cierpliwa, by wyzbyć się problemów? A może sam Chris jeszcze bardziej wszystko poplącze? Jedno jest pewne – przy tej dwójce warto zachować czujność, bo – choć los wiecznie stawia ich sobie na drodze – wystarczy jedna źle wybrana nuta, aby cała kompozycja stanęła w dzikich płomieniach.
Dwóch równie zranionych ludzi. Walczący z demonami przeszłości, starający się spojrzeć im w twarz, by pokazać dobitnie, że już nie są tacy straszni. Jak jeszcze w przypadku Chrisa widać coraz śmielsze poczynania, tak Rhea co rusz powracała do linii startu. Tym samym rozdziały poświęcone mężczyźnie czytało mi się znacznie lepiej. Czułam w nich smutek oraz żal do świata, jednak widać było postępy. Chris pozostał otwarty na ludzi, czego nie można powiedzieć o kobiecie. Przypominała niedokończoną kompozycję – wiele ruchów dawało nadzieję na coś spektakularnego, gdy nagle melodia cichła, słowa utykały w gardle, pozostawiając po sobie pustkę. Nie czyni to jednak Rhei kimś gorszym. Choć jej rozpacz powoli przytłacza, jednak trzeba spróbować postawić się w jej miejscu i zadać sobie pytanie: Czy jesteś w stanie ją zrozumieć? Bo ja owszem.

Nie będę ukrywać – Alicja Wlazło jest moją dobrą znajomą, jednak to nie sprawia, że może liczyć na taryfę ulgową. W tej sytuacji jeszcze bardziej przykładam się do krytyki, bo wiem, iż mogę sobie na więcej pozwolić (bez tego też mogę, ale to się wytnie). Zanim jednak przejdę do złych wieści, stwierdzę coś dobrego: widzę wyraźną poprawę. W porównaniu z „Mrokiem” oraz krótkim opowiadaniem „Kroczek po kroczku”, zamieszczonym w antologii „Siła jej piękna”, wyraźnie czułam, że wreszcie bawi się słowami na całego. Nie ogranicza się i pozwala im płynąć, tworząc niemalże poetyckie porównania. Dla kogoś mogą one być męczące, ale dla mnie są strzałem w dziesiątkę. Idealnie odzwierciedlają artystyczną stronę „I już cię nie zobaczę”, gdzie smutek, rozgoryczenie, złość oraz nadzieja tworzą wyimaginowaną piosenkę, którą usłyszymy jedynie uszami wyobraźni. No to pogłaskałam Alicję po główce, teraz czas na batożenie. Sam motyw ukazania relacji Rhei oraz Chrisa mi się podobał, lecz przy zakończeniu czegoś mi zabrakło. Może byli ze sobą powiązani dziesiątkami nici, jednakże brakowało pogłębienia tej relacji. Przypuszczam, że to pozostanie poruszone w kolejnych tomach (dodatkowe dramaty zawsze mile widziane!), ale i tak chciałabym, aby coś jeszcze się między nimi wydarzyło.

Podsumowując. „I już cię nie zobaczę” pokazuje, że pielęgnowanie cierpienia wcale nie skutkuje możliwością zachwycenia się kwiatami tejże uczuciowej rośliny. Zamykanie się w kokonie bólu, nieumiejętność wydostania się z niego przyczynia się do tego, że choć nadal istniejemy, przypominamy jedynie puste skorupy. Alicja Wlazło przez tę książkę pragnie pokazać, iż opłakiwanie utraty kogoś bliskiego nie jest czymś złym, ale kiedyś trzeba zrobić krok do przodu.
Ujmująca za serce, pozbawiająca człowieka zapasów chusteczek oraz wolnego czasu historia, przy której aż się zapragnie usłyszeć pieśń, jaka grała w sercach bohaterów. „I już cię nie zobaczę” przyzywa jak syrena, lecz warto dać się opętać!

MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆

9 komentarzy:

  1. Świetne podsumowanie, i jakże prawdziwe, tej książki. Rzeczywiście, taplanie się w bagnie wspomnień nie jest rozwijające ani trochę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety czasami tak jest, że dobrej książki nikt nie chce wydać, podczas gdy na rynku wydawniczym pojawia się coś niemalże pisanego na kolanie.
    Życzę autorce, aby udało jej się znaleźć wymarzonego wydawcę, a ja wtedy na pewno sięgnę po tę propozycję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię "Mrok" pani Alicji. Nie wiedziałam, że napisała coś nowego. Brzmi intrygująco i ciekawie i mam nadzieję, że wydawca szybko się znajdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie miałam okazji czytać książek pani Alicji, ale chyba nadrobię to w krótkim czasie. Mam nadzieję, że autorce uda się znaleźć wydawcę, by więcej czytelników mogło poznać tę historię.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę szybkiego znalezienia wydawcy, czytałam "Mrok" i uważam, że to bardzo ciekawa książka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że znajdzie się wydawca, bo widzę sporo fanów twórczości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Do gatunku new adult nie moge sie przekonac, ale życzę autorce powodzenia w szukaniu wywdawcy

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam Mrok i może nie podbił mojego serca aż tak bardzo, ale chętnie sięgnę po kolejne książki autorki. Ma w swoim stylu pisania coś takiego, że chce się ją czytać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Często zastanawiam się, czemu strata tak bardzo boli, niekiedy nawet paraliżuje życie człowieka, nie może oderwać się od przeszłości, zapominając, że życie toczy się tu i teraz. Ale przygnębiające uczucie nieobecności musi zostać przepracowane, a krok ku przyszłości, choć wyjątkowo trudny, to jednak jest jedynym słusznym krokiem.

    OdpowiedzUsuń